Agencja postuluje, aby dla zdrowia dzieci szkoły wprowadziły zakaz opuszczania budynku, ale na niewiele to się zda. Presja państwa, społeczeństwa i mediów odnosi, bowiem odwrotny skutek. Powoduje obsesje na punkcie odchudzania. Ludzie popadają z jednej skrajności w drugą. Coraz więcej osób cierpi na zaburzenia odżywiania. Anoreksja, bulimia i obsesja na punkcie kształtu ciała nie jest już tylko problemem dotykającym kobiety. Liczba mężczyzn cierpiących na problemy z jedzeniem i obsesją na punkcie sportowej sylwetki wzrasta w zaskakującym tempie. Szacuje się, że 25 proc. chorych na anoreksję i bulimię to panowie. Liz Dale, dyrektorka Harley Medical Group zauważyła też w ostatnim roku 55 proc. wzrost zabiegów odsysania tłuszczu przeprowadzanych na mężczyznach. 23 proc. więcej panów decyduje się również na botox.
The Royal College of Psychiatrists szacuje, że jeden na 1000 młodych mężczyzn i siedem na 1000 młodych kobiet cierpi dziś na zaburzenia żywieniowe. To również są ofiary medialnej i społecznej presji dotyczącej „zdrowego odżywiania” oraz „nienagannej sylwetki”. Panuje, bowiem powszechne przekonanie, że otyli gorzej sobie radzą na rynku pracy, mają większe problemy zdrowotne i są nieakceptowani towarzysko. Są społecznymi pariasami XXI wieku. Takie wrażenie jest w pełni zrozumiałe. Cykliczne raporty naukowe i akcje społeczne mające na celu walkę z plagą otyłości utrwalają ten pogląd. Modelki o rozmiarze 0 wyznaczają trendy dotyczące pożądanego wyglądu. Wyliczenia ile przez ludzi z nadwagą tracą finanse publiczne tworzą podłoże ekonomicznej krytyki. Funkcjonujemy w czasach, w których zwroty takie jak „moralny obowiązek” i „ekonomiczny imperatyw” są używane do zmobilizowania osób otyłych do podjęcia próby odchudzania. Budzi to naturalny sprzeciw ludzi spychanych na margines.
Fat Club rules
Już w 1969 roku powstał w Stanach Zjednoczonych ruch na rzecz równego traktowania osób cierpiących na nadwagę. The National Association to Advance Fat Acceptance od czterdziestu lat walczy z dyskryminacją otyłych. Działalność aktywistów znad oceanu przenosi się również na Wyspy Brytyjskie. Zasady opisane pod hasłem „Fat Pride” opierają się na trzech aspektach: naukowym (według działaczy długoterminowa dieta ma katastrofalne skutki dla zdrowia i nie wpływa na poprawę kondycji) społecznym (prześladowania nowej „podklasy”) oraz prawnym (naruszanie praw osoby ludzkiej) O ile pierwsza zasada budzi poważne wątpliwości, o tyle pozostałe dwie mają oparcie w rzeczywistości. Najważniejsze jednak, że organizacja stara się przekazać przesłanie o „dumie z bycia grubym” (aktywiści odrzucają słownictwo naukowe tj. otyłość, czy nadwaga) Marilyn Wann autorka książki „Gruba! I co z tego?” doprowadziła do uchwalenia „anty dyskryminującego aktu z powodu wagi ” (anti-weight discrimination laws) w San Francisco po tym jak zobaczyła w jednej z lokalnych siłowni plakat pokazujący kosmitów z hasłem „Kiedy tu przybędą, najpierw zjedzą grubasów”.
Założyła także Fat Club (co jest nawiązaniem do słynnego filmu Fight Club) i ustanowiła zasady, którymi ludzie otyli powinni się kierować w życiu. Pierwsza zasada: „Grubi się nie wstydzą!” Druga zasada Fat Clubu: „Grubi nie zawsze są grubi, dlatego, że dużo jedzą!” Trzecia zasada Fat Clubu: „Nie wszyscy grubasy prowadzą siedzący tryb życia!” Czwarta zasada Fat Clubu: „Szczupli, a zwłaszcza kobiety i nastolatki również żyją w ucisku społeczeństwa z obsesją w kwestii otyłości!” I tak dalej. Większa część zasad łamie stereotypy, jakimi opisuje się otyłych, co ma sens, gdyż czarna propaganda otaczająca ludzi z nadwagą prowadzi czasem do ataków. Marsha Coupe przyjaciółka Wann i aktywistka ruchu w Wielkiej Brytanii przekonuje, że otyłość jest pokazywana jako przyczyna wszelkiego zła, co niekiedy kończy się agresją. Coupe została dotkliwie pobita za to, że nie mieści się w społecznych normach dotyczących wyglądu i wagi. Dorzuca także, że otyli są dyskryminowani w miejscach pracy, oraz w przestrzeni publicznej –
na plażach, w siłowniach, nawet w metrze i w sklepach grubasy są pod stałym ostrzałem dyktatury szczupłych. Ironiczne uśmieszki oraz docinki są na porządku dziennym. Otyli stają się powoli obywatelami drugiej kategorii – twierdzi. A dyskryminacja ludzi z nadwagą powinna być tak samo nielegalna jak w przypadku rasy, płci, czy orientacji seksualnej. Ruch walczy również ze stereotypem jakoby otyli byli o wiele bardziej niezdrowi niż ludzi szczupli. Za sobą mają nawet niektórych naukowców. National Institutes of Health, przeprowadził badania kliniczne na 78 kobietach z BMI powyżej 30. Połowa badanych poddana została konwencjonalnym programom dietetycznym, a druga poproszona została jedynie o cykliczne, stałe ćwiczenia. Pod koniec rocznego badania okazało się, że kobiety z grupy „dietetycznej” nie uzyskały znaczącej poprawy w stanie swojego zdrowia, natomiast u kobiet z drugiej grupy zaobserwowano znaczącą obniżkę poziomu cholesterolu i ciśnienia krwi. Oznaczałoby to, że nie nadwaga jest problemem, tylko brak ruchu. Profesorka Linda Bacon określiła to krótko - styl życia, a nie waga jest dobrym wskaźnikiem zdrowia. Przesłanie jest nieco niepokojące. Według prof. Bacon otyli mogą być mniej zdrowi, jeśli nie ruszają się z kanapy, ale jeśli są aktywni, z dobrym poziomem cukru we krwi, cholesterolu i ciśnienia, nie mają się, czym martwić. Rezultaty tych badań są jednak odrzucane przez zdecydowaną większą lekarzy, naukowców oraz dietetyków, którzy mają zapewne rację, ale zawstydzanie i karanie osób otyłych nie wydaje się właściwą polityką. Zwłaszcza, że w społeczeństwach zachodu społeczna nadwaga wiąże się biedą i przynależnością do niższej klasy społecznej.