Nieprawdziwe okazały się więc prognozy, że ogromna fala emigrantów wróci do Polski i wzmocni naszą gospodarkę zdobytym za granicą kapitałem finansowym i intelektualnym. Jak wynika z badań firmy badawczej IQS „Powrót do domu” przeprowadzonych wiosną tego roku na ponad dwóch tysiącach reemigrantów z województwa warmińsko-mazurskiego, są oni rozczarowani sytuacją jaką zastali w Polsce.
Od 2004 roku za pracą wyjechało ponad 2 miliony Polaków. Najbardziej przyciągały ich Wielka Brytania i Irlandia. Sporo wybrało także Niemcy, Hiszpanię i Skandynawię. Kiedy pod koniec 2008 roku zaczął się kryzys gospodarczy i drastycznie spadły kursy walut, ekonomiści prognozowali ich masowe powroty i już zacierali ręce, że będą nieocenionym wzmocnieniem dla polskiej gospodarki.
Szybko jednak okazało się, że masowych powrotów nie ma. Według danych GUS wróciło tylko 60 tysięcy osób. W urzędach pracy zarejestrowało się ich zaledwie 22 tysiące. Badania IQS dowodzą, że nawet ci, którzy zdecydowali się na powrót, już planują kolejny wyjazd. – Tam poznali, czym są nie tylko lepsze zarobki, ale także wyższa kultura pracy. Tu ledwie co trzeci z zbadanych przez nas reemigrantów ma stałą pracę, wielu narzeka na nieprzyjazny polski rynek pracy. Nic dziwnego więc, że jedna trzecia chce znowu wyjechać – mówi nam dr Dorota Wiszejko-Wierzbicka, koordynatorka badań „Powrót do Polski”.
Badacze powracających podzielili na trzy grupy: Syzyfów, Odyseuszy i Prometeuszy. Pierwsi to emigranci zmuszeni do pracy za granicą, by przeżyć, wyjechali, by spłacić długi i utrzymać rodziny. Za granicą pracują fizycznie, głównie sezonowo. Odyseusze emigrują, by zarobić na coś konkretnego: ślub dziecka, remont domu czy nowy samochód. Zazwyczaj pracują jako wyspecjalizowani pracownicy fizyczni i sfery usług: budowlańcy, opiekunki, w gastronomii i turystyce. Prometeusze zaś na równi z pieniędzmi stawiają swój rozwój, poznanie języków, nowych ludzi, zdobycie doświadczeń. Bardzo często na wyjazd decydowali się zaraz po skończeniu edukacji, cześć z nich pracuje więc w prostych usługach: barach i sklepach, coraz większa część jednak w swoich specjalistycznych zawodach.
84 komentarze
... Już wszystko tak zbrzydło na tym świecie, że więcej o niczym gadać nie warto. Kona ona ludzkość pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału, na którym, nikiej putryfakcyjne owe bąble, faszystowskie rządy powstają i pękają, puszczając smrodliwe gazy zagniłej w sobie, w sosie własnym, bezosobowej ciżby ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba. Wszystko je wygadane do cna. Czekać trzeba, aż się zrobi i robić, ile kto może. Czy nie jesteśmy ludzie? Może ludzie to tylko oni - a my tylko bydlęce ścierwa, z takimi wicie, Panie Święty, epifenomenami, by się jeszcze gorzej męczyć i na ich uciechę skowytać. Hej! Hej! (wali młotem w co popadło) A oni myślą tak na pewno, brzuchacze zacygarzone, ociekające takim śliskim koktejlem z ichniej rozkoszy i naszej smrodliwej, beznadziejnej w swej męce. Hej! Hej!...
profil | IP logowane