Wedle oficjalnych danych tylko w ciągu pierwszych pięciu lat naszej obecności w Unii Europejskiej polscy emigranci przesłali do Starego Kraju ponad 20,5 miliarda euro czyli około 70 miliardów złotych. To tyle, ile Polska wyda na inwestycje związane z Euro 2012 i blisko jedna czwarta całej pomocy jaką w latach 2007 - 2013 otrzymamy z Unii Europejskiej! A przecież faktyczne rozmiary tego finansowego zastrzyku są zdecydowanie większe (część finansistów proponuje nawet podwoić oficjalną kwotę). Co z tą fortuną zrobiły mieszkające w Polsce rodziny emigrantów? Przejadły czy zainwestowały?
- Naprawdę nie trzeba było wielkich wyrzeczeń, aby co miesiąc zaoszczędzić przynajmniej połowę wypłaty. Niektórzy przepuszczali to w knajpach, inni odkładali je na boku, bo mieli już pomysł na zagospodarowanie tych pieniędzy, a kto miał rodzinę w Polsce ten od razu wysyłał część tej kwoty. Ja wyjechałam z mężem, więc przyjęliśmy tą drugą metodę - opowiada Ola ze Śląska, która przez trzy lata lat pracowała w Londynie. To właśnie tacy jak ona przede wszystkim zasilają płynący do Polski strumień gotówki. O ile jeszcze do roku 2005 w roli „sponsorów” występowali głównie emigranci pracujący w Niemczech, to w kolejnych latach najbardziej hojni byli Polacy z Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. W rekordowym roku 2007 przesłali oni do Starego Kraju ponad 9,5 miliarda złotych czyli niemal połowę wartości ówczesnego transferu!
Zarobione przez nich funty i euro najczęściej trafiały na Podlasie, Lubelszczyznę i Podkarpacie - stamtąd bowiem najwięcej osób wyjechało szukać szczęścia na Zachód, często zostawiając w Starym Kraju swoje rodziny.
Dalszy los tych pieniędzy pozostaje niewiadomą. Odpowiedzi nie znaleźliśmy ani w Zrzeszeniu Banków Polskich, ani u ekspertów Business Centre Club, choć możliwości są raptem dwie: albo środki te zostały skonsumowane i przybrały formę nowych samochodów, telewizorów, czy ciuchów, albo też stały się odskocznią do rozkręcenia własnego biznesu. Teoretycznie gdyby dotowani przez swych krewniaków - emigrantów „krajowcy” mieli ochotę na rozkręcenie własnego interesu, porady i szkoleń mogliby szukać w agendach Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Ten ślad jednak również prowadzi do nikąd, bo...
- My nie pytamy o to, skąd kto ma pieniądze na własną działalność gospodarczą - ucina rzecznik PARP-u, Dariusz Wojtaszek. Bardziej skłonny do dyskusji na losem nadsyłanych z zachodu pieniędzy jest Ireneusz Jabłoński, ekspert gospodarczy z Centrum im. Adama Smitha. On również zastrzega, iż bezpośrednich sondaży na ten właśnie temat nie prowadzono, lecz analiza zjawisk rynkowych daje podstawy do formułowania pewnych hipotez.
- Wydaje się, że znaczna część tych pieniędzy została zainwestowana w mieszkania. Przecież ten boom, który obserwowaliśmy przez ostatnie lata nie wziął się z nikąd. Owszem, mnóstwo ludzi pobrało na ten cel kredyty, ale wkład własny również był potrzebny. Takie zachowanie odpowiada zresztą piramidzie potrzeb. Jeśli ktoś jedzie na drugi koniec Europy, decydując się na rozłąkę z bliskimi, to najczęściej czyni to, aby zrealizować jakiś ważny życiowy cel. A co może być ważniejsze od własnego kąta? - argumentuje Ireneusz Jabłoński.