Stadiony powstały na czas. Poprawiła się też komunikacja miejska, której wcześniej w RPA nie było. W Johannesburgu z hotelu w dzielnicy Sandton – tam zatrzymała się większość kibiców, którzy przyjechali na mundial do Johannesburga i Pretorii – na stadion Soccer City jest dość blisko. – Tylko 30 km – przekonują lokalni taksówkarze. Dopiero we wtorek otwarto szybkie połączenie kolejowe – pierwsze w Afryce – z lotniska do miasta. Po drogach jeżdżą jednak nadal rozsypujące się autobusy, które dowożą do miast ludzi ze slamsów.
W zeszłym roku podczas Pucharu Konfederacji kibice łapali się za głowę, gdy kierowcy miejskich autobusów gubili drogę albo szukali jej, pytając przechodniów. Teraz z lotniska O.R. Tambo można dojechać do Sandton w 15 minut Gautrainem, bo tak od nazwy prowincji Gauteng nazwano pierwszą w Afryce szybką kolejkę. Bez niej kibice utknęliby w gigantycznych korkach. Pociąg może osiągać szybkość do 160 km/godz. Bilet kosztuje 100 randów (13,5 dol.). Cena od razu nie spodobała się miejscowym, którzy zauważyli, że zwykłego robotnika nie będzie stać na taki przejazd. Docelowo nowa linia szybkiej kolei ma ułatwić komunikację między Pretorią a Soweto. Jednak droga z Pretorii do Johannesburga jest najruchliwszą na całej południowej półkuli – FIFA boi się, że przez korki kibice nie dojadą na czas na mecze, i apelują, żeby na stadion przybywać z kilkugodzinnym wyprzedzeniem.
Ile RPA zarobi? Nie wiadomo
Cały świat pasjonował się też walką z czasem, którą toczyli budowniczowie stadionów. Soccer City otwarto dopiero przed kilkoma tygodniami. Podobnie jak stadion w Nelspruit. Z kolei Green Point Stadium w Kapsztadzie jeszcze rok temu wyglądał jak wielki plac budowy. I mało kto wierzył, że zostanie oddany na czas. Tymczasem był gotowy już zimą. Dlaczego trwającą sześć lat budowę kończono w pośpiechu dopiero w ostatniej chwili? Odpowiedź na to pytanie zna Adrian Rzepka, polski inżynier z Rudy Śląskiej, który pracował przy budowie stadionu w Kapsztadzie. – Dopóki trwała budowa stadionu, miejscowi robotnicy mieli pracę. Kiedy skończyliśmy, wielu z tych ludzi poszło prosto na ulicę – przekonywał polski inżynier i jednocześnie chwalił czarnoskórych robotników.
Kolejka i stadiony. To wszystko, co pozostanie mieszkańcom RPA po mistrzostwach. Wielu z nich uważa, że mundial potrzebny był tylko niewielkiej grupie ludzi. Rian Malan, pisarz, dziennikarz i piosenkarz z Johannesburga, napisał w brytyjskim „Guardianie”, że „FIFA nabiła jego kraj w butelkę”. – Władze wydały miliardy na niepotrzebne nikomu stadiony w nadziei, że powetujemy sobie straty na piłkarskich turystach, których przyjazd do niebezpiecznego RPA od początku był niepewny. Przyklasnęli im politycy, którzy zarobili na przetargach na budowę infrastruktury. Efekt tych działań jest taki, że zaciągnięte długi będą spłacać następne pokolenia – gorzko zauważył Malan.
RPA wydała na mistrzostwa 4,6 mld dol., w tym 2 mld na budowę stadionów. Ile zarobi? Nie wiadomo. A ile straci? Do Niemiec cztery lata temu przyjechał milion kibiców. Do RPA – trzy razy mniej. Pewne jest, że zarobiła FIFA. Choć mniej, niż zakładała, bo fatalnie sprzedawały się bilety dla VIP-ów. Na organizację mundialu wydała 2 mld. Na sprzedaży praw telewizyjnych, gadżetów, reklam i biletów światowa federacja zarobi 3 mld dol. Czystego zysku zostaje więc okrągły miliard. I znów udało się kogoś nabrać na zabawę w piłkę nożną.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Autor: Artur Szczepanik