Podstawowa reguła, żeby uniknąć niemiłych sytuacji, brzmi: nie obnosić się z bogactwem. Jadąc na mistrzostwa, lepiej zabrać stary telefon i aparat fotograficzny, zostawić najdroższe ubrania. Wszystko po to, by nie prowokować złodziei.
I nie ma w tym cienia przesady. RPA uznawana jest za jeden najniebezpieczniejszych krajów na świecie! W 2008 roku popełniono tam 18 148 zabójstw, 316 625 rozbojów, 14 915 kradzieży samochodów połączonych z napaścią na kierowcę. Według danych organizacji People Opposing Women Abuse (POWA) co 26 sekund dochodzi w tym kraju do gwałtu. O niektórych morderstwach robi się głośno na całym świecie. Tak jak o zabójstwie Eugene’a Terre Blanche’a, zagorzałego zwolennika apartheidu, którego zamordowali jego dwaj czarnoskórzy pracownicy.
Arena mundialu w dzielnicy nędzy
Tymczasem to właśnie w Soweto, owianej złą sławą dzielnic nędzy, wybudowana została główna arena mundialu – Soccer City. To jeden z największych stadionów na świecie. Może pomieścić 95 tys. kibiców. Zostaną tam rozegrane mecze otwarcia i finał mistrzostw.
– Ktoś wam powiedział, że Soweto to najniebezpieczniejsze miejsce w Johannesburgu? Nieprawda. To najniebezpieczniejsze miejsce w całej Afryce! – tymi słowy taksówkarze jeszcze niedawno zachęcali do wizyty w miejscu, gdzie zostanie rozegrany finał mundialu. – Spokojnie, nawet Soweto ma różne oblicza. Soccer City zbudowano w najbardziej ekskluzywnej części – rozwiewał obawy dziennikarzy Danny Jordaan, szef komitetu organizacyjnego mistrzostw w RPA.
Inna rzecz, że idąc na mecz w Soweto, raczej nie spotka się zbyt wielu białych kibiców. W RPA nie dziwi to nikogo. Od lat funkcjonuje tam podział z czasów apathdeidu: biali chodzą na rugby i krykieta, czarni na piłkę nożną. Dziś w drużynie narodowej zwanej Bafana Bafana (Chłopcy) gra tylko jeden biały piłkarz, Matthew Booth. Każdemu jego dojściu do piłki towarzyszy głośne buczenie. Podobno w ten sposób kibice z RPA wyrażają swoją sympatię dla tego obrońcy.
Nie wiadomo, ilu ludzi mieszka w Soweto. Oficjalnie – 5 mln, nieoficjalnie – prawie dwa razy tyle. Codziennie przybywa ich z tysiąc. Skąd się biorą? Uciekają z Zimbabwe, Mozambiku, Nigerii i Somalii. Ci z Nigerii są najniebezpieczniejsi. Większość z nich nie ma żadnej pracy. Rabunek to dla nich jedyny sposób na zdobycie pieniędzy na jedzenie.
O swoje bezpieczeństwo w RPA boją się nawet piłkarze. Trener reprezentacji Japonii Takesi Okada zakazał swoim zawodnikom opuszczania hotelu i bazy treningowej. – W tym kraju pistolet można kupić za 100 dol. i wielu ludzi kupuje go tylko po to, by ukraść 500 dol. – powiedział Okada i zażądał dla swoich piłkarzy dodatkowej ochrony. Ambasador Japonii Hideyuki Sakamoto przyznał, że wynajął ochroniarzy także dla japońskich kibiców. – Będą chodzić w specjalnych pomarańczowych kurtkach, więc nie mylcie ich z kibicami reprezentacji Holandii – żartował Sakamoto. Jednak już poważnie dodał: – Boję się o bezpieczeństwo moich rodaków. Niedawno w Kapsztadzie jeden z japońskich turystów został brutalnie napadnięty i ograbiony.
Bilety za drogie dla Afryki
FIFA, organizując mistrzostwa w RPA, ryzykowała, że stadiony będą świecić pustkami. W kraju, gdzie 40 procent mieszkańców żyje za dwa dolary dziennie, niewielu stać na bilet. I choć Zuma wynegocjował z Blatterem specjalne zniżki dla afrykańskich kibiców, to i tak w kasach zostało jeszcze sporo wejściówek. Zawiedli zwłaszcza fani futbolu z innych krajów afrykańskich. To największa porażka dla FIFA, która utrzymywała, że mundial w Afryce będzie świętem kibiców z całego kontynentu. Okazało się jednak, że przyjedzie ich na mistrzostwa zaledwie 11,3 tysiąca, najwięcej z sąsiedniej, bogatej Botswany – 1200. Z najludniejszego kraju kontynentu, oszalałej na punkcie futbolu 160-milionowej Nigerii do RPA wybiera się jedynie 800 fanów piłki nożnej. Mimo że ich drużyna, Super Orły, zagra na mistrzostwach. Podobna sytuacja jest z Algierią, którą będzie wspierać tylko 500 kibiców.
Jako główny winowajca najczęściej wskazywana jest FIFA, która ceny za bilety ustaliła na zbyt wysokim poziomie. Oprócz tego uparła się, żeby wejściówki rozprowadzać jedynie za pomocą internetu. W kwietniu, kiedy zanosiło się na frekwencyjną katastrofę, FIFA zdecydowała się na sprzedaż 20 procent biletów w supermarketach Kapsztadu i Johannesburga. Prezydent Zuma wynegocjował też dość rozsądną cenę – 20 dolarów. Kibice wprost rzucili się na te bilety. W długich kolejkach stali całe noce. Nic dziwnego, skoro wcześniej średnia cena wejściówek wynosiła 150 dolarów.