Tego typu zwrotów akcji piłkarska historia zna sporo. Ostatnim wielkim wydarzeniem była sytuacja z finału sprzed czterech lat. Dochodziła 110. minuta meczu na Olimpia Stadion w Berlinie. Gdy do końca dogrywki zostało zaledwie 10 minut najlepszy wówczas piłkarz świata, Francuz Zinedine Zidane, uderzeniem głową powalił na ziemię „największego prowokatora”, Włocha Marco Materazziego, wobec czego został usunięty z boiska. Wynik 1:1 oznaczał rzuty karne, a w efekcie zdecydowanie przeważający w trakcie gry Francuzi ulegli w rzutach karnych jak zawsze zdyscyplinowanym Włochom. To był dramat dla Zidana i Francji.
Polacy na mistrzostwach
Swój duży wkład do historii mistrzostw wnieśli też Polacy. Już w 1938 roku, kiedy to zespół znad Wisły po raz pierwszy (po wyeliminowaniu faworyzowanej Jugosławii) zakwalifikował się do turnieju głównego nastąpił pamiętny już debiut reprezentacji Polski. 5 czerwca 1938 roku, na Stade de la Maineau we francuskim Strasburgu rozbłysła gwiazda Ernesta Wilimowskiego. Najlepszy „lewy łącznik” sprzed wojny strzelił aż 4 gole reprezentacji Brazylii i pomimo że Polacy przegrali ostatecznie 5:6, wynik poszedł w świat. Późniejsza historia „Ezi’ego” jak był nazywany jest niestety mniej chwalebna. Zawodnik po rozpoczęciu wojny podpisał tzw. volkslistę i grał w reprezentacji hitlerowskich Niemiec. Nie mniej to właśnie on był pierwszym polskim bohaterem mistrzostw świata.
Na kolejnych trzeba było poczekać aż 36 lat. W 1974 roku furorę, po sławetnym remisie z Anglikami na Wembley i wyeliminowaniu ich z championatu w RFN, zrobiła reprezentacja pod wodzą Kazimierza Górskiego. Polacy przez turniej szli jak burza, pokonując kolejno Argentynę, Haiti, Włochy, Szwecję i Jugosławię. W półfinale Polacy zmierzyli się w sławetnym „meczu na wodzie” (nad Waldstadionem we Frankfurcie nastąpiło istne urwanie chmury” przegrali pechowo 0:1 z gospodarzami turnieju, a w meczu o trzecie miejsce pokonali
aktualnych mistrzów, Brazylię 1:0, po golu króla strzelców turnieju oraz aktualnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Grzegorza Laty.
Sukces ten biało-czerwoni powtórzyli w Hiszpanii w 1982 roku pod wodzą Antoniego Piechniczka. Wówczas niezapomnianą rolę odegrał w polskim zespole Zbigniew Boniek, strzelec m.in. hat-tricka w ćwierćfinale z Belgią.
W sumie Polacy w turnieju finałowym mistrzostw świata wystąpili siedmiokrotnie. Oprócz dwóch brązowych medali za trzecie miejsca wspomnieć należy, iż najwięcej bramek dla naszego zespołu zdobył w sumie Grzegorz Lato. Na trzech kolejnych turniejach (1974, 1978 i 1982) strzelił łącznie 10 goli; natomiast najwięcej meczów na mistrzostwach świata rozegrał Władysław Żmuda. Zagrał 21 razy w czterech kolejnych turniejach: 1974, 1978, 1982 i 1986.
Jak wiadomo, reprezentacja Polski do najbliższych mistrzostw nie zakwalifikowała się, nie wydaje się więc, aby w najbliższych latach rekordy te mogły zostały pobite.
Ostatni turniej
Jednak aby nieco ulżyć w cierpieniu polskim kibicom Polacy byli obecni na poprzednim turnieju, w Niemczech. Co prawda, podobnie jak cztery lata wcześniej, nasz udział ograniczył się do: meczu o zwycięstwo, meczu o wszystko i meczu o honor, ale pozytywnych emocji dostarczyły nam inne drużyny. Ostatecznie, po wspomnianym już meczu, mistrzami świata (którego to tytułu będą bronić w RPA) zostali Włosi, pokonując Francuzów. Trzecie miejsce po pokonaniu Portugalii zdobyli Niemcy. Królem strzelców został po raz drugi w historii zawodnik urodzony nad Wisłą. Niestety, Miroslav Klose, gdyż to o nim mowa, uczynił to w barwach naszych zachodnich sąsiadów. A pierwszorzędną rolę w zespole niemieckim grał również inny piłkarz urodzony w Polsce, Lukas Podolski. Obydwu, a także innego zawodnika urodzonego w Polsce – Piotra Trochowskiego – zobaczymy w reprezentacji Niemiec także na boiskach w Republice Południowej Afryki.
Bafana Bafana wita!
Najbliższe mistrzostwa odbędą się w dniach 11 czerwca – 11 lipca właśnie w RPA. Na początku tego stulecia władze FIFA zadecydowały, że turniej finałowy co cztery lata odbywał się będzie na innym kontynencie. Kiedy więc 15 maja 2004 roku ogłoszono w Zurychu, iż to właśnie RPA będzie gospodarzem zawodów w 2010 roku, decyzję przyjęto w umiarkowanym zaskoczeniem. Głównie dlatego, iż obecni gospodarze pokonali – wydawało się bardziej przygotowane ku temu – Maroko i Egipt.
Wyścig rodaków Bafana Bafana, jak nazywana jest reprezentacja RPA, z tym, aby zdążyć z organizacją turnieju trwał niemal do samego końca. Prezydent Jacob Zuma osobiście nadzorował postępy prac, ale na szczęście wszystko wskazuje na to, iż Południowoafrykańczycy godnie zaprezentują się w roli gospodarza mistrzostw.
Sam turniej rozgrywany będzie na niezwykle dużym obszarze, w dziewięciu miastach, w których jest dziesięć przygotowanych na przyjęcie zespołów stadionach, w tym dwa w samym Johannesburgu. Tam m.in. na Soccer Stadium 11 czerwca zainaugurują rywalizację zespoły gospodarzy, RPA oraz Meksyku. Finał zaplanowano z kolei na tym samym stadionie dokładnie miesiąc później.