Zabawy i zainteresowania 7-10-latek zmieniają się, co widać choćby po modnych ostatnio prywatkach, których główną atrakcją jest pokaz makijażu.
"Zapomnij o klownie i paczuszce z prezentem – to, czego chcą dziewczynki w dniu swoich urodzin, to make-up party, czyli przyjęcie z kolorowymi kosmetykami" - reklamuje się jedna z firm, która zaspokaja potrzeby małych klientek.
Jak wygląda taka impreza? Honorowe miejsce zajmuje bynajmniej nie stół z chipsami, kanapkami, czy tortem. Stolik zastawiony jest czymś o wiele bardziej ekscytującym: kosmetykami. Schludnie poukładane są na nim malowidła, którymi upiększać się mają uczestniczki przyjęcia. Część stołu zajmuje około 40 lakierów do paznokci. W drugim końcu ułożone są przybory do układania włosów – prostownice, lokówki, spraye, mascary. Większość szczotek jest w kolorze różowym. Są też czerwone – to dyskretny sposób oznaczenia przyborów dla dziewczynek, które mają wszy. Resztę blatu okupują pomadki, cienie do powiek i tusze do rzęs. Po wręczeniu prezentów jubilatce, nadchodzi czas na makijaż, który wykonują profesjonalne kosmetyczki.
Prywatki pod hasłem poprawiania urody są tylko częścią przemysłu sprzedającego kosmetyki dla siedmio- dziesięciolatków. Dzieci w tym wieku zostały najmniej dotknięte recesją. Ostatnie badania wykazują, że 62 procent rodziców woli raczej ograniczyć wydatki na swoje potrzeby, niż na potrzeby pociech.
- Dziewczynki stają się coraz bardziej wyrafinowanymi konsumentkami - twierdzi właścicielka firmy świadczącej usługi dla dzieci poniżej 12. roku życia, Jane Davies, 44-letnia kosmetyczka. - Dziś dziewięcioletnie i młodsze klientki są bardzo wybredne przy zakupach. Dzięki artykułom zamieszczanym w kolorowych magazynach, mówią ze znawstwem o tym, która mascara dobrze wydłuża rzęsy i jakich produktów używają poszczególne gwiazdy – dodaje.
Aneta KUBAS, Polska Gazeta