Biura podróży od współpracy się nie wymigują. "W najbardziej obleganych krajach, jak Egipt, Grecja czy Turcja, fakultatywne wycieczki na pewno się pojawią, jeśli będzie takowe zainteresowanie" - mówi Beata Sadowska z obsługi prasowej TUI. Nieoficjalnie touroperatorzy przyznają jednak, że rezultaty kampanii mogą być mizerne. "Polak na wakacjach woli siedzieć z drinkiem z palemką, niż zawracać sobie głowę polityką" - mówi nam jeden z pracowników biura podróży.
Akcję firmuje nie tylko PIT, ale też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W czwartek na spotkaniu z szefami biur podróży rozmawiał na ten temat szef resortu Radosław Sikorski. Minister apelował m.in. o to, by w zagranicznych hotelach obleganych przez Polaków dostępne były polskie stacje telewizyjne.
Zaangażowanie resortu w akcję PIT nie dziwi, między innymi ze względu na to, że właśnie kandydat PO, Bronisław Komorowski wśród zagranicznych urlopowiczów ma swoich wyborców. Żeby ułatwić im głosowanie za granicą, PO chciała już zmienić ustawę wyborczą. Nowe zapisy miały pozwalać na głosowanie w drugiej turze bez konieczności pobierania odpowiednich kwitków w urzędzie gminy. Ustawy nie przeforsowano. W tym roku komisji wyborczych za granicą będzie ponad 250, czyli prawie 100 więcej niż rok temu. Urny staną w Las Vegas, w egipskiej Hurgadzie czy na Wyspach Kanaryjskich.
Barbara Sowa, dziennik.pl