MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

21/05/2010 07:40:29

Ostatni z emigracyjnej dynastii prezydentów

Ostatni z emigracyjnej dynastii prezydentówWraz ze śmiercią Ryszarda Kaczorowskiego zamknął się pewien etap w dziejach polskiej emigracji. Tragicznie zmarły w lotniczej katastrofie pod Smoleńskiem ostatni prezydent RP na uchodźstwie był jednym z sześciu, jacy w ciągu przeszło pięćdziesięciu lat pełnili ten urząd. I choć formalnie zrzekł się stanowiska niemal dwie dekady temu, to wciąż pozostawał symbolem czasów, kiedy polska wspólnota na zachodzie Europy miała swych prawdziwych liderów.

„Dynastia” emigracyjnych prezydentów narodziła się w tragicznym wrześniu 1939 roku. Niemiecki blitzkrieg, w połączeniu z bezczynnością naszych zachodnich sojuszników oraz radziecką agresją w trzecim tygodniu wojny nie pozostawiały złudzeń co do losów tej kampanii. Ówczesnym polskim władzom pozostawały dwa wyjścia: niewola albo ucieczka do Rumunii. Wybrały ten drugi wariant i 17 września przekroczyły polsko - rumuńską granicę niedaleko Czerniowiec (obecnie Ukraina).


Naciskana przez III Rzeszę Rumunia nie pozwoliła im jednak na swobodny przejazd do Francji. Prezydent Ignacy Mościcki, naczelny wódz (będący zastępcą prezydenta) oraz cały rząd zostali internowani, co oznaczało pozbawienie ich jakiegokolwiek wpływu na bieg wypadków podczas tej wojny. W praktyce było to równoznaczne z likwidacją polskiej państwowości, a brak legalnych władz wcześniej czy później wykorzystaliby okupanci próbując powołać uzależnione od siebie, kolaboracyjne rządy. Aby nie dać im takiej szansy „uziemiony” w Rumunii prezydent Mościcki skorzystał z „furtki”, jaką dawała mu obowiązująca od 1935 roku konstytucja. Zgodnie z nią zasadniczą ścieżką wyłonienia prezydenta były wybory dokonywane przez liczącą 80 osób reprezentację sejmu, senatu oraz kilku dodatkowych VIP-ów. W warunkach wojny nie było jednak możliwości, by takie grono wyłonić (podobnie jak nie było możliwości, by wybrać nowy parlament). Konstytucja dopuszczała jednak rozwiązanie alternatywne - swego następcę mógł wyznaczyć urzędujący prezydent. Z punktu widzenia współczesnej demokracji był to zapis zgoła kuriozalny (w tamtym czasie zresztą również był wyjątkiem), lecz to właśnie on dał możliwość zachowania ciągłości polskich struktur państwowych podczas II wojny światowej.

Jako swego następcę ustępujący prezydent Mościcki wskazał generała (w owym czasie ambasadora RP w Rzymie) Bolesława Wieniawę - Długoszewskiego; postać tyleż barwną, co kontrowersyjną. Zagorzały piłsudczyk, o iście kawaleryjskiej, zgoła mało dyplomatycznej naturze słynął z miłości do koni, kobiet, hucznych imprez, błyskotliwych powiedzonek i niecodziennych zakładów (swego czasu miał się założyć się z kolegami, że wjedzie konno po schodach do jednego z hoteli - słowa dotrzymał). Nie takiego prezydenta chcieli jednak gromadzący się we Francji przedstawiciele czołowych polskich partii politycznych. Gdy na dodatek także Francuzi zagrozili, że nie uznają tej nominacji niedoszły prezydent sam zrezygnował z tej funkcji zanim jeszcze faktycznie rozpoczął urzędowanie. Kolejna kandydatura była już mniej „kolorowa”, za to bardziej nadająca się do realiów świata polityki. Były minister spraw wewnętrznych oraz marszałek senatu - Władysław Raczkiewicz został zaprzysiężony 30 września 1939 roku w Paryżu.  


Uruchomiony wówczas mechanizm funkcjonował przez kolejne 51 lat - okres II wojny światowej i czas „zimnej wojny” (po klęsce Francji polskie władze przeniosły się do Londynu, gdzie przez większość tego czasu urzędowały przy Eaton Place 43). Faktyczną władzą emigracyjni prezydenci dysponowali jednak tylko przez pierwsze niespełna pięć lat swego pobytu na zachodzie - w lipcu 1945 roku Brytyjczycy i Amerykanie (w ich ślady poszła rychło reszta państw świata) wycofali uznanie dla rządu londyńskiego, nawiązując stosunki dyplomatyczne z utworzonym w Moskwie Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej, którego następcami były wszystkie późniejsze PRL-owskie rządy. Emigracyjny prezydent został zredukowany do rangi symbolu. Wolny świat ubolewał nad niedemokratycznymi rządami „czerwonych” w Polsce, ale to z nimi podpisywał polityczne porozumienia i umowy kredytowe. Nie skłoniło to jednak polskich władz emigracyjnych do zaprzestania swej działalności, choć dla patrzącego z boku, niezaangażowanego obserwatora ów prezydent bez kraju i rząd bez faktycznych możliwości rządzenia mógł wyglądać zgoła niepoważnie. Z ich punktu widzenia „zwinięcie żagli” byłoby jednak swoistą zdradą stanu, dobrowolnym wyrzeczeniem się tego wszystkiego, co zdołano uratować we wrześniu 1939 roku.

- Ten stan rzeczy będzie trwał do czasu kiedy w Polsce zbierze się wreszcie Sejm wybrany  wolnych i demokratycznych wyborach - krótko streścił polityczny program emigracji, przedostatni londyński prezydent Kazimierz Sabbat.   


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 2)

Cowboy

3603 komentarze

22 maj '10

Cowboy napisał:

A czy Swiat potrzebuje
prezydentow, politykow
,czy wojska ?

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska