Przewodniczący Komisji Technicznej MAK podał również, że w 36. Pułku Sił Powietrznych Polski, do którego należał rozbity Tu-154M, nie ma szczegółowego programu szkolenia personelu latającego. Załogi nie są poddawane treningom na symulatorach lotu. Brakuje też instrukcji współdziałania członków załogi w czteroosobowym składzie. Loty wykonywane są na podstawie instrukcji eksploatacji samolotu dla załogi w trzyosobowym składzie (bez nawigatora).
Wyłączenie autopilota nastąpiło na 4-5 sekund przed zderzeniem z drzewem
W pisemnej wersji wystąpienia Morozowa, rozdanej dziennikarzom po zakończeniu konferencji prasowej, znalazła się dodatkowo informacja, że samolot schodził do lądowania na autopilocie. Wyłączenie urządzenia nastąpiło na 4-5 sekund przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które spowodowało pierwsze uszkodzenia w konstrukcji maszyny.
Anodina podkreśliła, że kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę musi być jeszcze zbadana. Dodała, że ma to duże znaczenie przy wyjaśnieniu okoliczności katastrofy. Natomiast Edmund Klich, szef polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, powiedział, że po odsłuchaniu nagrań z kabiny pilotów nie odniósł wrażenia, by piloci działali pod wpływem presji. Zaznaczył, że wymaga to dodatkowych analiz i opinii biegłych.
Jak zapowiedział, polski ekspert - psycholog będzie oceniał, jaki był poziom stresu załogi Tu-154 tuż przed katastrofą. Ekspert będzie analizował zarówno nagrania rozmów członków załogi podczas feralnego lotu, jak i nagrania ich prywatnych rozmów.
Z ustaleń wynika również, że stan lotniska w Smoleńsku był przed dniem katastrofy trzykrotnie sprawdzany. Ostatni raz nastąpiło to 5 kwietnia. Z tych kontroli wynikało, że lotnisko jest przygotowane do lądowania samolotu przy różnej pogodzie. MAK uznał, że środki zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia, gdy miał na nim lądować prezydencki samolot, były identyczne jak 7 kwietnia, gdy lądowały samoloty z premierami: Rosji - Władimirem Putinem i Polski - Donaldem Tuskiem.
Z zebranych dotychczas informacji wynika, że samolot Tu-154 był sprawny, miał 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który był wyposażony - jak ocenili eksperci - był sprawny.
Jak mówiła szefowa MAK, komitet wykluczył zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar czy wybuch na pokładzie. Według niej załoga Tu-154 na czas otrzymywała informacje meteorologiczne i o lotniskach zapasowych.
Anodina powiedziała, że Międzypaństwowy Komitet Lotniczy jest gotowy przygotować procedury związane z przekazaniem kopii rejestratorów lotów Polsce, jeśli decyzję w tej sprawie podejmie premier Władimir Putin. Dodała, że przekazanie może nastąpić w najbliższym czasie przy udziale przedstawicieli prokuratur generalnych Polski i Rosji. "Z ich udziałem powinny być przeprowadzone badania autentyczności tych rejestratorów i wszystkie procedury" - podkreśliła. Zaznaczyła, że zgodnie z praktyką zwykle rejestratory parametrów lotu do samego końca znajdują się w posiadaniu komisji badawczej.
Pytana o telefon satelitarny z pokładu polskiego samolotu prezydenckiego, Anodina poinformowała, że na prośbę strony polskiej strona rosyjska przekazała jej wszystkie środki łączności mobilnej znalezione na miejscu katastrofy. Wyraziła też nadzieję, że strona polska rychło przekaże stronie rosyjskiej informacje uzyskane z tych urządzeń.
Kilka dni temu prokurator generalny Andrzej Seremet informował, że strona polska nie posiada telefonu satelitarnego z Tu-154M.
Źródło: Gazeta Prawna
Gazeta Prawna w internecie-
-Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie
Gazety Prawnej w internecie.