Anodina podała, że komitet zakończył rozszyfrowywanie czarnych skrzynek i rozmów z wieżą kontroli lotów, a oryginały znajdują się w MAK. Poinformowała, że polscy ministrowie: obrony i spraw wewnętrznych Bogdan Klich i Jerzy Miller odsłuchali nagrania rozmów załogi.
Czwarta czarna skrzynka Tu-154 - tzw. rejestrator eksploatacyjny - została odkodowana w Polsce (gdzie ją wyprodukowano). Jej odczyty są analogiczne do odczytów trzech czarnych skrzynek odszyfrowanych w Moskwie - podał MAK.
Szef Komisji Technicznej MAK Aleksiej Morozow powiedział, że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku załogę Tu-154M uprzedzono o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku, a także, iż nie ma możliwości lądowania. Morozow wyjaśnił, że załoga polskiego samolotu Jak-40 na 27 minut przed katastrofą poinformowała załogę Tu-154, iż widoczność wynosi 400 metrów.
Na 11 minut przed katastrofą załoga Jak-40 poinformowała załogę Tu-154M, że załoga rosyjskiego Ił-76 po wykonaniu dwóch podejść zrezygnowała z lądowania i odleciała na lotnisko zapasowe.
Na 4 minuty przed katastrofą załoga Jak-40 przekazała załodze Tu-154M, że widoczność ocenia na 200 m, jednak załoga Tu-154 podjęła próbę lądowania. Wysokość, na której musiała być podjęta decyzja o ewentualnym odejściu na drugi krąg na polecenie wieży, wynosiła 100 metrów; załoga to polecenie potwierdziła.
Na 18 sekund przed uderzeniem w przeszkodę, które spowodowało pierwsze zniszczenia w konstrukcji maszyny, zadziałał system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią (TAWS), wydając załodze polecenie "PULL UP" (do góry) - podał Morozow. Wcześniej system dwukrotnie sygnalizował "TERRAIN AHEAD" (przed wami ziemia).
Wszystkie systemy pokładowe i silniki działały
Przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj jest parów i tam nastąpiło pierwsze zderzenie. Od pierwszego uderzenia w przeszkodę na ziemi - 1100 metrów do pasa startowego - do całkowitego zniszczenia maszyny minęło 5-6 sekund, wszystkie systemy pokładowe i silniki działały, samolot nie rozpadł się w powietrzu - ustalił MAK.
W momencie katastrofy na pasażerów działały przeciążenia rzędu 100 g. "Przeżycie tego było niemożliwe" - zaznaczył Morozow.
Poinformował także, że oprócz systemu TAWS polski Tupolew był też wyposażony w amerykański system nawigacyjny UNS-1D (FMS).
30 komentarzy
To był zwykły wypadek, ot, stało się, śmiać mi się chce, jak ludzie dorabiają teorie spiskowe, moja znajoma ostatnio, dziewczyna na poziomie, pyta się mnie, czy to rosjanie mogli zrobić, itd. Już nie znam jej, odwracam głowę w drugą stronę.
Normalnie paranoja.
Inna sprawa, czy ktoś mu kazał lądować pomimo pogody, czy gadali o bzdurach i wszedł szef walnąć dowcip, no i tak zaczęli rechotać, że umknęła im nawigacja samolotem.
Ponadto nic mnie nie oburzyło, nie widzę w tym wypadku nic poza wypadkiem, nie jest to nic niezwykłego, tym bardziej patrząc na to, kto tam leciał, i nie mam tu na myśli prezydenta.
Jak ktoś kiedyś był w wojsku, to wie, jak wygląda trep, jak myśli trep i jak w ogóle wygląda "nowoczesne" polskie wojsko. Ono się nie zmieniło, niestety. To są ci sami ludzie, te same mentalności, procedury.
Dlatego nie dziwią mnie rezygnacje oficerów, jakie są w tym momencie, bo choćby chcieli jak najlepiej, to mogą sobie chcieć ... ale nie w tym kraju.
Konto zablokowane | profil | IP logowane