MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/05/2010 07:52:25

UK: Przegrana walka klas

6 lat po wstąpieniu Polski do UE i 2 lata po globalnym kryzysie finansowym warto zadać pytanie, czy emigracja do UK to była dobra decyzja.

Wszyscy jesteśmy klasą średnią

Ben od urodzenia mieszka w Burnley siedemdziesięciotysięcznym mieście w Północno Zachodniej Anglii. Mieście, które od dziesięcioleci przeżywa kryzys. Mieście, które ma kolor mętnej, gorzkiej i czarnej kawy. W latach osiemdziesiątych zamknięto dwie kopalnie, które dawały pracę tysiącom robotników – To była ciężka praca, ale zarobki były dobre. Człowiek nie martwił się o przyszłość rodziny. Teraz żyjemy w ciągłym stresie – mówi Ben, który dziś, aby utrzymać siebie i żonę codziennie dojeżdża do pracy w Manchesterze. Pracuje jako kierowca. Po zmianie wraca do Burnley i razem z innymi kierowcami i taksówkarzami przesiaduje w obskurnym barze, w którym dyskutują o tym, że Wielka Brytania niedługo będzie zdominowana przez „obcych” – Wszędzie gdzie się człowiek nie ruszy słychać obce języki. Nie jestem rasistą, ale chciałbym na ulicy słyszeć angielski.


Do baru, w którym przesiaduje po pracy emigranci nie zaglądają. Odstrasza ich sporej wielkości plakat wyborczy Brytyjskiej Partii Narodowej naklejony na frontowej szybie. Nacjonalistyczna partia Nicka Griffina ma w radzie miasta Burnley zaledwie czterech przedstawicieli, ale poparcie dla ich programu wrasta – W UK jest za dużo emigrantów. Zabierają pracę Brytyjczykom – do dyskusji włącza się lokalny taksówkarz, kolega Bena – A większość siedzi na Benefitach, żeruje na ludziach uczciwie płacących podatki i otrzymuje przestronne domy od councilu, na które biały nie ma szans – powtarza komunikaty cyklicznie drukowane przez brytyjskie brukowce. A czy nie jest tak, że brytyjski establishment zostawił klasę pracującą samą sobie i skupił się na ludziach z przedmieścia. Zapomniał o robotnikach i zwrócił się w kierunku profesjonalistów? Czy pogrążanie się miast takich jak Burnley w dekadencji i marazmie nie jest przypadkiem kwestią klasową? – Nie – oburza się – wszyscy należymy teraz przecież do klasy średniej. Robotników już prawie nie ma. To kolejny mit wmawiany Brytyjczykom przez polityków i media. Podziały klasowe nie istnieją. Walka klas dobiegła końca. Wszyscy jesteśmy równi i mamy takie same szanse na sukces.

Taka narracja tłumaczy wzrost napięcia na linii między Brytyjczykami, a obcokrajowcami – Ludziom trudno poruszać się w obrębie ogromnych zmian, które zauważają wokół siebie – twierdzi Jon Cruddas parlamentarzysta Labour – Kiedy „klasowość” usuwana jest z kategorii politycznych i społecznych, zwykli ludzie używają pojęcia „rasy” lub narodowości jako szablonu do wyrażania swoich obaw. Ludzie w Burnley czują się zdradzeni. Są zdezorientowani w wyniku błyskawicznej transformacji społecznej. Nie wierzą, kiedy mówi im się, że globalizacja przyczyniła się do rozwoju całej Wielkiej Brytanii. Nie czują korzyści z trwającego od 1992 roku boomu gospodarczego. I mają rację. Tylko, że nie jest to winą emigrantów. W przeciągu ostatniej dekady dochody najwięcej zarabiających, zwiększyły się o 10 proc. natomiast zarobki najmniej zarabiających skurczyły się 10 proc. W UK żyje dziś ponad 10 milionów osób, których zarobki nie przekraczają 15 tys. funtów rocznie, a zaledwie 25 proc. społeczeństwa osiąga dochód przekraczający 30 tys. Ben nie orientuje się za bardzo w statystyce. Wie tylko, że o pracę coraz trudniej. W Burnley poziom bezrobocia przekroczył 14 proc. A nowych miejsc pracy nie przybywa. W 2009 roku w lokalnym Job Center pojawiło się o 70 proc. mniej ofert pracy niż przed rokiem. Zamykane są małe zakłady przemysłowe, puby i restauracje. Ostatnią deską ratunku jest sektor administracji publicznej, ochrony zdrowia i edukacji zatrudniający 31 proc. mieszkańców. W Burnley problemy mają znacznie więcej wspólnego z miejskim zaniedbaniem, ubóstwem, bezrobociem, przestępczością, narkotykami i problemami lokalowymi niż z kwestiami rasowymi. Z kwestiami nierównego podziału dóbr i przegranej walki klasowej.


Wszyscy jesteśmy bogaczami

W Canary Wharf inaczej niż w Burnley rzeczywistość ma wygląd kolorowego drinka z parasolką. Ta dzielnica Londynu jest wielkości Winchesteru, i ma aspiracje aby być bardziej rozległa niż Southampton. Pracuje tu 100 tys. ludzi z różnych zakątków świata. Język angielski ma dziesiątki egzotycznych akcentów. To najczęściej fotografowane i filmowane miejsce w Wielkiej Brytanii. Oaza bankierów i finansistów, gdzie kwestie rasowe nie mają znaczenia. Kolor skóry się nie liczy. Tutaj liczą się tylko pieniądze. Trzy czwarte nieruchomości wynajmowane jest przez sektor bankowy. Ale są też biura księgowych, handlowców, firm naftowych, salon Porsche, dyskretnie położony klub dla panów pragnących masażu, a także 73 miejsca, gdzie można kupić kawę. Tutaj spełnia się brytyjski sen o globalizacji, dobrobycie i niekończącym się boomie gospodarczym. Przynajmniej dla wybranych. W latach 2006-2007 liczba miliarderów w Wielkiej Brytanii wzrosła z 54 do 68. Od 1997 r. majątek najbogatszych 1000 osób w UK wzrósł o 260 procent, (w porównaniu z średnią krajową - 120 procent). Zaledwie jeden procent ludności kontroluje obecnie 23 procent dochodu narodowego, podczas gdy dolna połowa społeczeństwa kontroluje zaledwie sześć procent. Dobrze zarabiający żyją w swoich prywatnych enklawach dobrobytu nie dostrzegając biednych. W świadomości bogatych, wszystkim wiedzie się teraz lepiej.


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 9)

winadu

2 komentarze

23 maj '10

winadu napisał:

nawet tego nie czytam, strata czasu

profil | IP logowane

elmik25

125 komentarzy

23 maj '10

elmik25 napisał:

No to gratuluje belula ile już dni przetrwałeś/aś ? :)

profil | IP logowane

Malahai1983

5 komentarzy

23 maj '10

Malahai1983 napisał:

1000 zznaków dp skomentowania artykułu? To ja sms'y dłuższe piszę...

profil | IP logowane

jarek_jan

45 komentarzy

20 maj '10

jarek_jan napisał:

W Polsce moi znajomi zarabiaja od 1tys PLN do 15 tys PLN, tutaj od 800 do 3000, to gdzie jest wieksza przepasc pomiedzy biednymi i bogatymi?

No chyba, ze w UK mam tylko biednych znajomych.

profil | IP logowane

Richmond

544 komentarze

20 maj '10

Richmond napisała:

"W Burnley bezrobocie i marazm rosną" tak dlugo jak Ci ludzie beda siedziec na d.. i narzekac, tak dlugo bedzie tak samo.

Przeciez Ci po drugiej stronie, ze wspomnianego Canary Wharf nie urodzili sie na CW i nie dostali pracy z nieba. Wiele z tych osob pochodzi z biednych krajow, ale mieli ambicje i dazyli do swojego celu.

Poza tym reszta to nic nowego. Zawsze tak bylo i bedzie. Prywatna edukacja zawsze bedzie dawala przywileje i punktowala w przyszlosci.

profil | IP logowane

BADmanners

20 komentarzy

20 maj '10

BADmanners napisał:

6 lat po wstąpieniu i 2 lata W KRYZYSIE, a nie po kryzysie powinno byc.

Konto zablokowane | profil | IP logowane

WinstonSmith

869 komentarzy

20 maj '10

WinstonSmith napisał:

zmusiłem się i przeczytałem całość - nie było warto -lewicowy populistyczny bełkot.

a poza tym, to autor się myli - najrówniejszym państwem jest nie Japonia a jest nim Korea Północna.

Konto zablokowane | profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska