28/04/2010 09:36:26
Podglądanie na ekranie
Wpadka brytyjskiej policji z nielegalnym powietrznym szpiegiem nie zatrzyma jednak stale nasilającego się na Wyspach trendu. Brytyjska obsesja na punkcie monitorowania obywateli pogłębia się z każdym rokiem. Nie wiadomo, ile dokładnie kamer śledzi każdy krok mieszkańców Wysp. Ostatnie dane pochodzą sprzed czterech lat i mówią o liczbie 4,8 milionów zainstalowanych kamer w całym królestwie. CCTV (Closed Circuit Television) ma w teorii pomagać w zwalczaniu przestępstw. W rzeczywistości kamery nadają się jedynie do podglądania. I to w dodatku niewyraźnego.
Według raportu policji z 2009 roku aż 80 proc. zdjęć wykonanych przez wszędobylskie kamery, inaczej niż w Londynie, jest tak kiepskiej jakości, że nie nadaje się na materiał dowodowy. W roku 2008 w Wielkiej Brytanii zaledwie 3 proc. spraw zostało rozwiązanych za pomocą monitoringu.
Zamiłowanie do podglądactwa rozprzestrzenia się jednak. Brytyjczycy, którzy za nietakt uważają zaglądanie sąsiadowi w okno, taktownie inwigilują się nawzajem w przestrzeni publicznej. Na terenie UK nie ma już miasta, firmy ani przedsiębiorstwa, które nie miałoby zainstalowanego systemu CCTV. Od niedawna do grona podglądaczy dołączają również dyrektorzy szkół. Już ponad osiemdziesiąt brytyjskich podstawówek i gimnazjów zakupiło sobie monitoring. Kamery wraz z mikrofonami pojawiają się na szkolnych boiskach, korytarzach i w klasach, oczywiście nie po to, aby kontrolować uczniów i nauczycieli, tylko ze względów bezpieczeństwa.
Dyrektor szkoły w Plymouth w hrabstwie Devon posunął się jeszcze dalej i zainstalował CCTV w ubikacjach, żeby mieć pewność, czy dzieci nie robią sobie krzywdy korzystając z pisuaru, czy umywalki. Po protestach rodziców kamery z ubikacji znikły, ale fetor pozostał. Jednak inwigilacja w Wielkiej Brytanii to nie tylko kamery na ulicach i w szkołach. Rząd Browna marzy o stworzeniu bazy danych dotyczącej tego kto, jak, gdzie i po co korzysta z telefonu komórkowego i internetu. Według pomysłodawców zeszłorocznego projektu setki lokalnych organizacji będą miały dostęp do prywatnych danych mieszkańców UK. To tylko rozwinięcie obecnych praktyk na szeroką skalę. Idea sprowadza się do tego, aby policja za pośrednictwem sieci mogła dokonywać tajnych przeszukiwań komputerów bez konieczności uzyskiwania zgody sądu. Dzisiaj na Wyspach dane z prywatnych rozmów przez telefon i e-maili chroni ustawa, a rządowe instytucje i policja mogą ubiegać się o dostęp do nich w szczególnych okolicznościach. W praktyce ustawa jest martwa, gdyż takich szczególnych przypadków jest około tysiąca dziennie. Brytyjski rząd, planuje, aby podobne regulacje obowiązywały w całej UE, czyli, żeby wszyscy pracownicy mniej, lub bardziej tajnych agencji Europy mogli przeprowadzać ponadgraniczne zdalne przeszukiwania (Remote Searches). Według brytyjskich planów chodzi o niezauważalny przez użytkownika dostęp do dysków twardych obywateli dowolnego państwa członkowskiego.
Walka z terroryzmem
Wszystkie te pomysły wyrastają z antyterrorystycznej psychozy. Teza byłego premiera Tonyego Blaira, że „11 września zmienia wszystko” dała zielone światło dla antydemokratycznych idei jakiegokolwiek konsultanta do spraw bezpieczeństwa, miłośnika policji, czy ministra chcącego przypodobać się brukowcom. Podstawowe zasady demokracji zostają, więc zawieszone lub porzucone w imię walki z terrorem.
Problem w tym, że to nie jest zwycięstwo wolnego społeczeństwa i bezpieczeństwa narodowego. To zwycięstwo terroryzmu. W tym przypadku policyjnego. Zwłaszcza, że definicja terrorysty jest dość płynna. W zeszłym roku wyszło na jaw, że brytyjska policja zbiera fotografie, pliki wideo, zeznania podatkowe oraz billingi politycznych aktywistów, którym zdarza się demonstrować przeciwko czemukolwiek na ulicach. Pod czujną obserwacją znaleźli się m.in. ekolodzy sprzeciwiający się rozbudowania lotniska Heathrow. Przygotowani policjanci jeszcze przed planowanymi demonstracjami prewencyjnie wyłapują tych, którzy wcześniej podpadli, np. liderów strajków.
Podobna akcja miała miejsce niewielkiej szkole w Sneiton, gdzie 114 ekologów zostało aresztowanych zanim zdążyli wyruszyć na demonstrację przeciwko elektrowni węglowej w Ratcliffe-on-Soar w Nottinghamshire. Przeciwko ekologom zastosowano antyterrorystyczne ustawodawstwo. Brytyjska policja korzystała z pomocy płatnych informatorów, podsłuchów, oraz monitorowała pocztę elektroniczną i smsy aktywistów. Miłośnicy przyrody, którzy wcześniej nie mieli żadnego zatargu z prawem zostali potraktowani jak terroryści i prewencyjnie zamknięci z podejrzeniem „spisku zmierzającego do nielegalnego wtargnięcia na teren zakładu i sprowokowania działań kryminalnych”. Dzielna brytyjska policja zgromadziła poważne dowody rzeczowe w postaci transparentów, namiotów, portfeli, telefonów i pieniędzy.
Za przykładem rządu idą prywatne firmy. Richard Thomas pełnomocnik rządu ds. informacji opublikował listę 40. największych brytyjskich przedsiębiorstw, które kupowały prywatne dane tysięcy pracowników. Brytyjskie molochy płaciły także za wszelkie sekrety o ludziach, którzy starali się o zatrudnienie, dzięki czemu jeszcze podczas rekrutacji odstrzeliwano pracowników, którzy mogą być kłopotliwi, głównie członków związków zawodowych i borykających się z problemami zdrowotnymi.
28 kwiecień '10
monsieur1985 napisał:
profil | IP logowane
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...