Okrzyki przerażenia ofiar tragedii są - jak dowiaduje się "DGP" - także ważnym dowodem w śledztwie w sprawie przyczyn katastrofy. Bowiem eksperci i prokuratorzy muszą porównać rozmowy i sygnały o nadciągającym wypadku z zapisami trzeciego urządzenia, które rejestrowało parametry lotu. Chodzi o takie zsynchronizowanie danych ze wszystkich urządzeń, by dokładnie wyliczyć moment upadku samolotu, a także by umiejscowić w czasie wszystkie wcześniejsze zdarzenia, które doprowadziły do katastrofy.
To trzecie urządzenie, zwane też potocznie trzecią czarną skrzynką jest polskiej produkcji. To tzw. rejestrator szybkiego dostępu, który zapisuje parametry techniczne samolotu. Od czwartku ten rejestrator badają specjaliści z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie. Pomagają im w tym prokuratorzy wojskowi przy udziale członka rosyjskiej komisji badającej wypadek.
Prokurator generalny Andrzej Seremet wydał już decyzję o odtajnieniu i ujawnieniu zapisu rozmów pilotów i załogi. Ale zapowiedział jednocześnie, że upublicznione nie zostaną treści intymne. Chodzi właśnie o głosy przerażenia, gdy pasażerowie i załoga zrozumieli, że najpewniej nie unikną śmierci.
Kiedy poznamy treść nagrań? Seremet wstępnie planował konferencję prasową na poniedziałek. Razem z naczelnym prokuratorem wojskowym Krzysztofem Parulskim mieli dziś wspólnie przedstawić ustalenie polsko-rosyjskiego śledztwa. Na tej konferencji prokurator Seremet chciał się też odnieść do hipotezy, według której bezpośrednią przyczyną katastrofy było uderzenie samolotu w duże drzewo. Na skutek tego maszyna zmieniła kurs, straciła część skrzydła, po czym obróciła się wokół własnej osi do góry podwoziem.
Jednak najprawdopodobniej Parulski wróci do kraju najwcześniej w środę. Poza tym prokurator generalny chce zaczekać do końca uroczystości pogrzebowych wszystkich ofiar tragedii pod Smoleńskiem.
Maciej Duda, dziennik.pl