Prezydent przypomniał, co to znaczy być Polakiem
Szef NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek powiedział podczas niedzielnej mszy pogrzebowej Lecha i Marii Kaczyńskich, że prezydent przypomniał, co to znaczy być Polakiem, a przykład jego życia i dramatyczna śmierć na nowo rozpaliły w sercach Polaków ducha Solidarności.
Śniadek podkreślił, że Lech Kaczyński nie jest sam "w królewskiej drodze na Wawel", gdzie para prezydencka zostanie pochowana.
"Przypomniałeś nam, co to znaczy być Polakiem. Wdzięczni przyszliśmy zaświadczyć, że bez solidarności nie zbudujemy lepszego świata. Nie ma dzisiaj Warszawy ani Krakowa, ani Gdańska. Jest jedna Polska - zadumana w żałobie" - powiedział Śniadek.
Przykład życia i dramatyczna śmierć prezydenta Kaczyńskiego - mówił - "na nowo rozpaliły w sercach Polaków ducha Solidarności". "W czasie tych swoistych rekolekcji uświadamiamy sobie, że rezygnując z wartości, tracimy poczucie wspólnoty. Nie ma wolności bez wartości" - powiedział szef NSZZ "Solidarność".
"Wyśmiewani za niemodny patriotyzm, wierni Bogu i ojczyźnie podnieśliśmy głowy. Zróbmy wszystko, aby rozpalony w sercach i umysłach płomień nie wygasł" - mówił Śniadek.
Podkreślił, że w katastrofie pod Smoleńskiem odeszło wielu wspaniałych ludzi. Ich rodzinom - mówił Śniadek - niosą pocieszenie "dobre oczy pani prezydentowej, ciepły uśmiech, który pokochali Polacy".
"Po katastrofie połączyliśmy się w żałobie z rodzinami ofiar. Dzisiaj nasze serca biją razem z rodzinami prezydenckiej pary. Z bliskimi Marii i Lecha Kaczyńskich. Jutro będziemy żegnać kolejne ofiary. Na mogiłach tych, którzy zginęli, z czułością kładziemy wieniec! Wieniec prawdy, która ocalała. Niech wspólnie przeżyta żałoba, to solidarne wzruszenie zmieni Polskę na lepszą. O to prosimy Boga!" - powiedział Śniadek.
Msza pogrzebowa pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich w Bazylice Mariackiej zakończyła się po godz. 16.00.
Kondukt pogrzebowy w drodze na Wawel
Kondukt pogrzebowy pary prezydenckiej w niedzielę po południu wyruszył sprzed Bazyliki Mariackiej na Wawel. Z Rynku Głównego orszak udał się na Wawel ostatnim odcinkiem Drogi Królewskiej - ulicą Grodzką.
Kondukt liczył kilkaset osób, prowadzili go biskupi. Na przedzie maszerowała orkiestra wojskowa, asysta honorowa złożona z przedstawicieli wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych; następnie - tuż przed trumnami - czterech przedstawicieli Kościoła, wśród nich kardynał Stanisław Dziwisz.
Trumny pary prezydenckiej przewożone były na lawetach armatnich, tuż za nim w kondukcie szła rodzina Lecha i Marii Kaczyńskich, przedstawiciele polskich władz i pozostali goście.
Delegacje zagraniczne pozostały w bazylice, aby wysłuchać koncertu Filharmoników Berlińskich. Po wysłuchaniu koncertu zostaną przewiezione na Wawel, gdzie wezmą udział w ostatnim pożegnaniu pary prezydenckiej.
Gdy trumny opuściły Bazylikę Mariacką, rozległy się oklaski. Zebrani krzyczeli: "Dziękujemy! Lech Kaczyński!". Intonowano hymn państwowy.
W katedrze na Wawelu ostatnie pożegnanie pary prezydenckiej
W katedrze na Wawelu trwa w niedzielę po południu ostatnia część uroczystości pogrzebowych Lecha i Marii Kaczyńskich. Kardynał Stanisław Dziwisz prowadzi liturgiczne pożegnanie zmarłych.
Trumny z ciałami Lecha i Marii Kaczyńskich stoją przed ołtarzem koronacyjnym królów polskich na katafalkach nakrytych czarną tkaniną z motywami lilii andegaweńskiej.
W świątyni są rodzina i przyjaciele zmarłych, przedstawiciele polskich władz oraz delegacje z zagranicy. Obecny jest także prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który przybył do Krakowa spóźniony i nie uczestniczył w mszy pogrzebowej w Bazylice Mariackiej.
Gazeta Prawna