BEATRICE BARTLAY: woda sodowa nie uderzyła mi do głowy
Beatrice planowała wyjazd do Londynu na trzy miesiące, żeby podszlifować angielski i lepiej poznać kraj. W Polsce przez dziewięć lat z sukcesem prowadziła swój własny biznes, pomimo tego nie miała oporów przed podjęciem zajęcia poniżej swoich kwalifikacji w celu lepszego poznania języka oraz kultury pracy Brytyjczyków. Obecnie jest właścicielką dynamicznie rozwijającej się agencji pośrednictwa pracy 2B Interface, zatrudniającej 11 osób, z siedzibą główną w jednym z dwóch londyńskich centrów finansowych – Canary Wharf.
W latach 2007-2009 Beatrice i jej firma zdobyły liczne wyróżnienia i nagrody przyznane przez organizacje jak „The Wharf”, gazetę wydawaną w biznesowym dystrykcie Canary Wharf, Docklands Business Club oraz kapitułę Thames Gateway Business Awards. Jako pierwsza Polka została również zaproszona przez Londyńską Izbę Handlu i Przemysłu (LCCI) do grona sędziów oraz wręczenia statuetki zwycięzcy w konkursie biznesowym w kategoriach Marketing Skills i Business Person.
Beatrice jest niewątpliwie kobietą odnoszącą sukcesy w londyńskim świecie biznesu i jest z nich dumna. Nie jest jednak typem niedostępnego szefa, który patrzy na innych z perspektywy pozycji czy własnych osiągnięć. Mówi o sobie: – Ja jestem skromnym, normalnym człowiekiem, i woda sodowa nie uderzyła mi do głowy. Sukces to dla mnie kombinacja szczęścia, zbiegów okoliczności, i niewątpliwie ciężkiej pracy. Sukcesem nie wolno się epatować, trzeba się nim cieszyć, ale nadal wytrwale robić swoje.
Jej początki w Londynie były dość podobne do początków wielu innych Polaków. Przez sześć miesięcy pracowała na pół etatu ucząc się jednocześnie języka oraz zasad funkcjonowania brytyjskiego biznesu. Wykorzystywała też wszystkie okazje, jakie stwarzał jej pracodawca w celu doszkalania się. Potem nadszedł moment, który w karierze Beatrice stał się przełomowy.
– Pomysł na biznes przyszedł dość niespodziewanie, kiedy parę lat temu pomogłam znajomemu znaleźć kilku pracowników. Zrobiłam to na zasadzie przysługi. Kilka dni później miałam telefon od kogoś, kto pytał, czy pomogłabym mu zrekrutować kilku cieśli. Okazało się, że mój znajomy polecił mnie tej osobie! To właśnie ta rozmowa mnie zainspirowała. Sześć miesięcy zajęło mi, aby przygotować biznes rekrutacyjny: przygotować biznes plan, zbadać rynek, poznać prawo itd.