MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

29/03/2010 08:26:52

Brytyjczycy będą mniej ulegli wobec USA

Brytyjczycy będą mniej ulegli wobec USAWielka Brytania powinna być mniej uległa wobec Stanów Zjednoczonych i nauczyć się mówić Waszyngtonowi "nie". Trwające niemal 60 lat specjalne stosunki między Londynem a USA przechodzą do lamusa. Taka jest wymowa opublikowanego w niedzielę raportu komisji spraw zagranicznych brytyjskiego parlamentu.

Deputowani zapewniają co prawda, że relacje transatlantyckie są wartościowe, jednak wielu komentatorów po obu stronach oceanu nie ma złudzeń: jeden z najważniejszych sojuszy ostatniego półwiecza zaczyna pękać.

"Termin »specjalne stosunki« w historycznym sensie (...) jest potencjalnie mylący i rekomendujemy unikanie jego stosowania" - napisali deputowani w liczącym 244 dokumencie. "Nadużywanie go przez polityków powoduje wzrost nierealistycznych oczekiwań co do korzyści, które te stosunki mogą przynieść Zjednoczonemu Królestwu. (...) Powinniśmy się kierować narodowym interesem" - dodają. Inicjatorem dokumentu jest poseł Partii Pracy Mike Gapes, jeden z najbardziej proeuropejskich polityków na Wyspach.

Argumentacja posłów jest prosta: specjalne relacje były dla Londynu korzystne, do momentu gdy Zjednoczone Królestwo było jednym z najważniejszych graczy na arenie międzynarodowej. Wraz z topnieniem militarnej i ekonomicznej potęgi Wielkiej Brytanii zamieniły się one w balast zmuszający Londyn do brania na barki niewygodnych i kosztownych zobowiązań. Choćby takich jak wojny w Iraku i Afganistanie. Gdyby nie specjalne stosunki, skala zaangażowania nad Tygrysem i Eufratem oraz pod Hindukuszem nie musiałaby być tak znacząca jak obecnie.

"Kluczowe jest, byśmy współpracowali z USA, gdy dyktuje nam to nasz interes. (...) Chociaż niekoniecznie przy każdej okazji" - komentował przed parlamentarzystami z komisji spraw zagranicznych były brytyjski ambasador w Waszyngtonie David Manning.

Tych okazji, w których interesy Londynu i Waszyngtonu się rozchodziły, nie trzeba daleko szukać. Do spięcia między strategicznymi sojusznikami doszło na przykład przy okazji wypuszczenia w ubiegłym roku z brytyjskiego więzienia Abdelbaseta Alego al-Megrahiego, który odsiadywał wyrok za zamach na amerykański samolot PanAm nad Lockerbie. W zamian za to Waszyngton odwzajemnił się brakiem poparcia dla brytyjskiego stanowiska w niedawnym sporze Londynu z Argentyną o wydobycie ropy u wybrzeży spornych Falklandów.

O bliskim końcu specjalnych stosunków między Londynem a Waszyngtonem już w 2006 roku pisał renomowany magazyn Foreign Affairs. Zdaniem brytyjskiego profesora Lawrence’a Freedmana - autora artykułu w FA - decyzje byłego premiera Tony’ego Blaiara o bezwarunkowym poparciu operacji w Afganistanie i Iraku stały się paradoksalnie jedynie potwierdzeniem tej tezy. Według niego Blairowi nawet w minimalnym stopniu nie udało się zdyskontować korzyści z zaangażowania w wojny, a Londyn miał niewielki wpływ na ich planowanie. Gorzką lekcją była również ocena przez amerykańskich generałów zdolności bojowych Brytyjczyków w Afganistanie. Mimo ponoszonych strat w ogarniętej rebelią prowincji Kandahar wojskowi z USA ocenili, że ich sojusznicy nie potrafią walczyć z rebeliantami. Brytyjczycy mają za złe Amerykanom również to, że musieli się tłumaczyć przed światem ze zgody na program tzw. rendition flights - czyli z tajnych lotów CIA na Wyspy.

Zbigniew Parafianowicz, dziennik.pl

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska