25/03/2010 12:02:09
Na pytanie o działających w UK polskich twórców fani alternatywnego grania pewnie jeszcze wymienią nieźle sobie poczynający na irlandzkich scenach zespół Thuoc i to tak naprawdę cała emigracyjna kultura, jaką widać z krajowego podwórka. No dobrze, był jeszcze Ziggy Dust - śmieciarz (w Polsce udzielający się jako DJ i muzyk), którego taneczne popisy z miotłą w ręku przyniosły mu liczne grono sympatyków wśród użytkowników Internetu, a jego nagłe zniknięcie z londyńskiej ulicy zostało odnotowane przez niemal wszystkie krajowe media.
- Opowiadania? Powieść? Nie słyszałem o nikim, kto napisałby tam, bądź na podstawie tamtejszych doświadczeń coś ciekawego. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że literatura wiele już straciła i młodzi ludzie częściej realizują się w sztukach wizualnych trudno nie odnieść wrażenia, iż współczesna polska emigracja jest zupełnie niekulturotwórcza - ocenia krytyk literacki ze Śląska i chyba nie jest daleki od prawdy.
Od maja ubiegłego roku pod szyldem Instytutu Adama Mickiewicza oraz Instytutu Kultury Polskiej w Londynie trwa „Polska! Year”. To swoisty przegląd wszystkiego, co w polskiej kulturze najciekawsze. Około dwustu odbywających się na terenie Zjednoczonego Królestwa imprez ma pokazać Brytyjczykom, że Polacy to nie tylko egzotyczny materiał na barmanów, sprzątaczki i pomoc domową, ale też utalentowani muzycy, aktorzy, czy rysownicy. Do boju na kulturalny front wysłano między innymi Tomasza Stańkę, Grzegorza Jarzynę i Krzysztofa Pendereckiego. Naturalnym, wydawałoby się, wsparciem dla uznanych mistrzów powinni być młodzi, gniewni, rekrutujący się z najmłodszego pokolenia emigrantów. Katarzyna Kasprzyk z biura prasowego Instytutu Adama Mickiewicza nie pozostawia jednak złudzeń.
- Zdecydowana większość uczestników festiwalu to są artyści przywiezieni z Polski. Mieszkający tam Polacy stanowią jakieś 10, góra 15 procent występujących twórców - szacuje.
Dlaczego tak się dzieje? Najprostsza odpowiedź jest taka, że młodzi pojechali na zachód zarabiać funty i euro, a nie pisać książki i komponować muzykę. Brak czasu - oto kolejna możliwość. Najpierw trzeba się jakoś urządzić: znaleźć pracę, mieszkanie, a potem harować jak wół od rana do wieczora, by zarobić na życie, rodzinę sprowadzić, no i jeszcze coś na boku odłożyć - tłumaczą emigranci i mają sporo racji. Ani Mickiewicz, ani Chopin nie musieli zarabiać na życie jako pomoc kuchenna - oni pracowali w swoim fachu. Twórca „Pana Tadeusza” wykładał literaturę na francuskich uczelniach, zaś słynny pianista komponował na zamówienie i udzielał lekcji gry na fortepianie dla VIP-ów z wyższych sfer. Nie zarabiali „kokosów”, ale nigdy nie musieli pracować poza swą macierzystą profesją. Jeszcze lepiej miał się Juliusz Słowacki, który z powodzeniem grał na giełdzie, inwestując tam przesyłane przez matkę pieniądze. Na podobny luksus współcześni polscy emigranci nie mają co liczyć - oni wyjechali, by przywieźć swym bliskim pieniądze, a nie wyciągać je od nich.
To wszystko prawda. Pytanie tylko, czy cała prawda? Trudno przecież uwierzyć, by w gronie blisko 900 tysięcy Polaków, którzy w szczytowym okresie emigracji przebywali na Wyspach Brytyjskich nie znalazł się nikt, kto nie miałby artystycznego talentu. A możliwość tworzenia nie jest dziś zarezerwowana dla wąskiego kręgu elit. Powszechna dostępność nowoczesnych technologii sprawia, że twórcą może być każdy, kto tylko ma coś ciekawego do powiedzenia. Z dystrybucją tych dokonań jest gorzej - to fakt. Aby się pokazać, trzeba znaleźć pieniądze na promocję. Z drugiej jednak strony, w dobie Internetu istnieje cały szereg alternatywnych kanałów, którymi można dotrzeć do potencjalnego odbiorcy. Skoro na ogólnopolskie serwisy internetowe potrafi przebić się nagrana dla zgrywy piosenka o tym jak to Lukas Podolski „chciał grać kiedyś dla Polski”, to można oczekiwać, że w podobny sposób przebiłyby się też dokonania emigracyjnych pieśniarzy. I jeszcze jedno - starczy wpisać do byle jakiej internetowej wyszukiwarki hasło „emigracja, blog”, by wyświetliła się długa lista blogów autorstwa polskich emigrantów. A w nich można przeczytać o wszystkim: kogo spotkali ostatnio u fryzjera, jak się bawili na ostatniej imprezie, i że im samochód ukradli. Tysiące słów, nieraz dzień pod dniu. Czyli nie cały czas spędzają jednak w pracy. Pozostaje zatem ostatnia odpowiedź - nie mają potrzeby niczego tworzyć.
Kultura nie znosi jednak próżni - skoro sami emigranci nie są w stanie odpowiedzieć (bądź przynajmniej spróbować) na pytania, jakie ich exodus znowu wyciągnął na światło dzienne, zrobi to za nich ktoś inny. To krajowi scenarzyści i pisarze, którzy ani dnia nie przepracowali na przysłowiowym zmywaku kreślić będą obraz życia na emigracji. Gdzie nie starczy im wiadomości z drugiej ręki, sięgną po licentia poetica. I trudno będzie mieć do nich o to pretensje.
Krzysztof Kruk, Magazyn Emigrant
26 marzec '10
arthurking napisał:
profil | IP logowane
25 marzec '10
Rrrr napisała:
profil | IP logowane
25 marzec '10
lunasunbabe napisała:
profil | IP logowane
25 marzec '10
chlodnym_okiem napisał:
profil | IP logowane
25 marzec '10
karjo1 napisał:
profil | IP logowane
25 marzec '10
galadriel napisała:
profil | IP logowane
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup metali kolorowych 0773882127...
Skup metali kolorowych i stali.Działamy na terenie całego Lo...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...