03/03/2010 10:34:55
Miał być na gali o 18:30, a dojechał dopiero o godzinie 20, zdziwiony, że jest już tak późno… Występ był jednak udany, co potwierdziły huczne owacje, jakie dostał zespół. Jak się miało okazać, był to dobry wstęp do emocji, które dostarczyli nam zawodnicy po przerwie…
Lawina ciosów
Kiedy na salę wszedł Tomasz Zeprzałka, od razu ktoś krzyknął: „Dajesz Wałuje…”. Rzeczywiście, gabarytami zawodnik, będący na co dzień górnikiem, przypomina rosyjskiego olbrzyma. Ma blisko dwa metry wzrostu i prawie 120 kilogramów wagi. Kiedy stanął w ringu naprzeciw swojego rywala – Pavela Siska, Słowakowi zauważalnie drżały nogi. Jak się okazało słusznie, bo po dwóch rozpoznawczych rundach, w trzeciej Tomek przyspieszył i wygrał walkę przed czasem, przy głuszącym aplauzie płci pięknej.
Jeszcze długo po zakończeniu gali fanki czekały na Tomka, aby sobie zrobić wspólne zdjęcie. „On jest taki olbrzymi…”- wzdychała jedna z nich, tłumacząc swoje zafascynowanie bokserem. Po Tomku na ring wszedł Bartłomiej Wańczyk, za którym z Polski przyjechała liczna grupa kibiców. Mierzący zaledwie 168 centymetrów wzrostu i ważący około 65 kilogramów Polak, w oczach kibiców wyglądał na jeszcze drobniejszego, po olbrzymim Tomku. Było nawet kilka chichotów, które skończyły się jak ucięte nożem tuż po pierwszym gongu. Popularny „Wania” i jego rywal Arvykas Tryzno dali pokaz KAPITALNEGO boksu. Niezwykle silny Litwin próbował zaskoczyć Polaka potężnymi ciosami nad lewą ręką. Kilka z nich doszło do celu, a po każdym przez trybuny przebiegał nerwowy szmer. Bartek boksował jednak mądrze, świetnie się bronił i atakował seriami kilku ciosów w różnych płaszczyznach. Przez pełne sześć rund pojedynek był niezwykle zażarty i, jak powiedziałby zapewne redaktor Kostyra, przypominał spacer po polu minowym. Jeden błąd mógł diametralnie zmienić obraz pojedynku. Nikt jednak go nie popełnił, a po 18-minutowej lawinie ciosów nieznacznie, ale w pełni zasłużenie, zwyciężył Bartłomiej Wańczyk.
Walka wieczoru
W pojedynku wieczoru Albert Jarzębak – organizator walki i niepokonany na ringach zawodowych pięściarz wagi ciężkiej, podjął w ringu Petera Kokula z Czech. Już kiedy przy elektryzującej muzyce, prowadzony przez Mistrzynię Irlandii do lat 23, Polkę Agatę Mudry, Albert wszedł na salę, widać było, że jest w formie. Zauważyli to szczególnie ci, którzy Alberta znają, gdyż w ciągu ostatnich kilku miesięcy „zbił” 14 kilogramów. Na oficjalnym ważeniu Polak miał 104 kilogramy i wyglądał imponująco.
Tego samego nie można było powiedzieć o jego rywalu, niewysokim, mocno otłuszczonym Czechu. Szybko jednak okazało się, że to, jak kto wygląda, ma małe znaczenie w boksie, gdyż ambitny Peter Kokul od pierwszych sekund zaatakował faworyzowanego Polaka. Jego ciosy były bite nieco chaotycznie, ale z potężną siłą. Szczególnie obszerne, bite na wysokość ucha prawe sierpowe, kilkakrotnie wstrząsały Albertem. Albert udowodnił jednak, że mimo trzyletniej przerwy w startach, nie zapomniał, o co w tym sporcie chodzi… Nie dał się sprowokować, nie wdał się w bójkę, spokojnie, zza podwójnej gardy, wyczekał rywala i z kamienną twarzą, serią potężnych ciosów wygrał już w pierwszej rundzie. Niektórzy z kibiców uważali, że sędzia przerwał walkę zbyt wcześnie, kto jednak widział z bliska błędny wzrok Czecha, wie, że decyzja była słuszna i najprawdopodobniej uratowała zawodnika przed bardzo ciężkim nokautem. Po uniesieniu ręki Alberta w górę na trybunach zapanowało istne szaleństwo, w sali nikt nie siedział, a wielu próbowało wejść na ring. Polaka ściskano, pozowano z nim do zdjęć i gratulowano. Pytano również, kiedy będzie kolejna gala, bo już teraz kibice nie mogą się doczekać!
Wspaniała impreza
Ogólne wrażenia z gali są bardzo pozytywne i wielu kibiców już dziś kupiło by bilety na kolejną. Drobnych organizacyjnych potknięć trochę było, ale jak na pierwszą zorganizowaną w Irlandii galę było po prostu świetnie! Szkoda, że niektórzy kibice nie potrafili się zachować. Grupka krewkich i mocno podchmielonych fanów wszczęła bójkę na trybunach, próbując chyba w czyn wprowadzić to, co oglądali na ringu. Na szczęście ochrona interweniowała bardzo sprawnie i fachowo, za co należą się im słowa uznania. Bez zbędnej przemocy „ trybunowych zabijaków” z sali wyprowadzono. Na tym się, niestety, nie skończyło, któryś z urażonych kibiców zadzwonił najprawdopodobniej na Gardę, strasząc, że w budynku jest bomba. Funkcjonariusze na salę przyjechali, na szczęście po zapoznaniu się ze sprawą imprezy nie przerwali, do czego w takiej sytuacji mieli prawo. Poza tym drobnym incydentem, cała gala przebiegła sprawnie i fachowo i sami nie możemy się doczekać kolejnych. Już za trzy miesiące Albert organizuje galę w Londynie, ale później, kto wie… O szczegółach będziemy was oczywiście informowali na łamach naszej gazety. Do zobaczenia przy ringu.
DAS, Polska Gazeta
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Skup metali kolorowych 0773882127...
Skup metali kolorowych i stali.Działamy na terenie całego Lo...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...