MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/02/2010 07:27:57

Gdzie trafiają twoje kosmetyki?

Chyba nie ma takiej osoby, która nie przechodziłaby drogi przez mękę podczas pakowania bagażu na drogę. Staramy się jak możemy, żeby przestrzegać zaleceń i rozporządzeń, a jednak czasami zdarzy się, że coś nam wyjmą z torby podróżnej. Gdzie to wszystko trafia?

 

Z wiadomych powodów, przedmiotami zarekwirowanymi nie zajmuje się straż graniczna. Urząd Celny także za nie nie odpowiada, bo przepisy dotyczące niebezpiecznych przedmiotów i tych, których objętość przekracza dozwolone normy go nie dotyczą. Do powiedzenia w tej sprawie mogłaby mieć służba ochrony lotniska, ale jej przedstawiciele odsyłają jedynie do przepisów ustawy. Te z kolei, wyraźnie stwierdzają, że problem powinien rozwiązać zarząd lotniska. Koło się zamyka. A rekwirowanych przedmiotów przybywa z każdym dniem. – Nie wierzę, że to wszystko jest gdzieś wyrzucane, że noże są złomowane, a perfumy zgniatane w jakichś specjalnych kontenerach. Nie wierzę, że kosmetyki są wyrzucane i nie wierzę, że alkohol jest wylewany – twierdzi Wojtek, który nie tak dawno, na jednym z lotnisk, stracił butelkę polskiej wódki. I nie można się z takimi opiniami nie zgodzić, skoro uzyskanie odpowiedzi na tak proste pytanie, jak „co dzieje się z przedmiotami odebranymi pasażerom z ich bagażu podręcznego?” jest bardziej skomplikowane niż budowa samego samolotu. Na tak proste pytanie nie jest w stanie odpowiedzieć ani brytyjska BAA, ani przedstawiciele lotniska w Luton, w Stansted, w Szczecinie, Warszawie, czy w Bydgoszczy. Wszystko sprawia wrażenie tajemnicy. Odsyłanie od urzędu do urzędu nie świadczy zbyt dobrze o urzędnikach, którzy nie są w stanie jasno stwierdzić, kto i czy w ogóle niszczy to, co zabrano nam z torby podręcznej.
– Jestem przekonana, że moje kosmetyki stoją w łazience żony jakiegoś celnika albo jeszcze kogoś innego. Kto by to wyrzucał, skoro to są markowe i drogie kosmetyki – rzuca w złości pani Iwona. Znów nie trudno się z nią nie zgodzić. – Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby to wszystko trafiało na złom, do domów dziecka, do schronisk dla zwierząt, na jakieś aukcje charytatywne. To w końcu moja własna wina i z taką ceną bym się zgodziła. Ale wściekam się, kiedy pomyślę, że ktoś to wszystko między siebie dzieli i zabiera do domu – dodaje.

 

 

Wszystko jest komisyjnie niszczone


Po kilku dniach, udaje się wreszcie dotrzeć do kogoś, kto jest w stanie rozwiać wszelkie niejasności. – Żeby uniknąć tego typu sytuacji, w których cokolwiek się komukolwiek zabiera, należy przede wszystkim przestrzegać przepisów. Jeśli już ma się w bagażu podręcznym coś, co się w nim nie powinno znajdować, wtedy rzeczywiście albo trzeba to wyrzucić, albo komuś oddać. To, co jest wyrzucane trafia do specjalnych pojemników. Nikt nie ma do nich dostępu. Kiedy są już pełne, są zabezpieczane, po czym wszystkie znajdujące się w nich przedmioty są niszczone – podkreśla Wacław Toczek, dyrektor d/s bezpieczeństwa lotniska w Gdańsku. – Wszystkie rzeczy są komisyjnie wybierane, pakowane i wywożone na wysypisko. Tam są zgniatane 20-tonową prasą i złomowane. Niczego się nie oddziela i nie segreguje. Do zniszczenia idzie wszystko. Procedura jest jasna i prosta. W żadnym wypadku przedmioty te nie są ani sprzedawane, ani licytowane. Wszystko jest najzwyczajniej w świecie niszczone – dodaje. Okazuje się też przy okazji, że władze lotniska w Gdańsku brały swego czasu pod uwagę możliwość segregowania i przechowywania odebranych pasażerom przedmiotów. Skończyło się jednak na planach, ponieważ wymagałoby to zatrudnienia kolejnych pracowników lotniska i ciągłego opisywania każdego przedmiotu z osobna. Zbędna biurokracja zdecydowała inaczej. – Koszty takiej operacji musiałyby być w czymś ujęte. Wrzucić ich w cenę biletu nie można, bo przecież większość pasażerów dostosowuje się do przepisów – zaznacza Wacław Toczek.

Wyjścia z sytuacji


Na brytyjskich lotniskach także niszczone są przedmioty odebrane podróżnym podczas kontroli bezpieczeństwa. Zaledwie 6 lat temu, lotnisko w Cardiff przekazywało zarekwirowane przedmioty organizacjom charytatywnym. Teraz wszystko jest niszczone. Każde lotnisko podejmuje własne decyzje co do losów rzeczy zabranych z bagażu podręcznego, ale z założenia, nic nie trafia w niepowołane ręce. Niektóre porty lotnicze sprzedają zatrzymane rzeczy i traktują je jako dodatkowe źródło dochodu. Robią to albo na aukcjach, albo choćby za pośrednictwem serwisu internetowego eBay. Jeszcze inne lotniska wyszły naprzeciw pasażerom i uruchomiły własne serwisy pocztowe, dzięki czemu podróżny może odesłać do swojego domu te przedmioty, które nie spełniają norm bezpieczeństwa. Oczywiście, wiąże się to ze stosowną opłatą, jak i z obostrzeniami, ponieważ przedmioty niebezpieczne nie zostaną nigdzie odesłane.


Każdy ma prawo przypuszczać i podejrzewać co tylko ma ochotę. Dlatego też każdy ma prawo złościć się i twierdzić, że to, co mu zabrano podczas odprawy, „na pewno” trafia do kogoś innego. A przecież, żeby się nie denerwować i nie dochodzić do niekiedy pochopnych wniosków, wystarczy po prostu uważać, co pakuje się do bagażu podręcznego. Wtedy będziemy w 100 proc. pewni, że nikt postronny nie używa naszych kosmetyków, ani żadnych innych przedmiotów.


Filip Cuprych, Cooltura

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska