05/02/2010 07:22:10
Enklawami, w których imigranci znad Wisły żyją otoczeni wyłącznie rodakami, bywają całe dzielnice miast, a także pojedyncze rodziny, których członkowie nigdy nie wychodzą poza polonijne kręgi. Osób tworzących sobie na Wyspach substytuty Polski są tysiące.
Piotr mieszka w Southampton od trzech lat. Żartuje, że przyjechał „z polskiego osiedla do spolszczonego miasta”. W jego słowach jest dużo prawdy, bo według szacunków, co dziesiąty mieszkaniec leżącego na południu Anglii Southampton jest Polakiem. Chłopak pracuje w polskiej firmie budowlanej, gdzie rodakami są wszyscy – od pomocników po księgową. W jego domu słychać polskie radio, w kuchni stoją torebki z żurkiem, a na podjeździe samochód na rzeszowskich numerach rejestracyjnych. Nawet kot przybłęda zaczął z czasem reagować na polskie kici kici.
Polska w pigułce
Chłopak mieszka w dzielnicy Shirley, nazywanej Polakowem. Określenie mówi samo za siebie; w odległości kilkuset metrów natknąć się można na polskie sklepy, fryzjerów, mechaników samochodowych i gabinet dentystyczny. Jeśli nie można załatwić w Shirley czegoś po polsku, witryny sklepów pełne są ogłoszeń rodaków świadczących usługi w innych częściach miasta.
24-letni chłopak nie czuje potrzeby nauki angielskiego. – Po co? – pyta, dając tonem głosu do zrozumienia, iż myśl o nauce języka jest mu odległa jak lata świetlne. Pracuje u Polaka, mieszka z kolegami z Podkarpacia, zakupy robi u Polki. Wie, w którym brytyjskim banku dogada się po polsku i gdzie w rodzimym języku ubezpieczyć auto. – Mam tu Polandię w pigułce i nie mam potrzeby tego zmieniać – mówi ze śmiechem. Zaznacza, iż wielu jego znajomych myśli podobnie. – Takich jak ja są tysiące w całej Anglii – dodaje.
Stare drzewa, młody las
Sprawa życia w polskich enklawach na emigracji szczególnie dotyczy starszego pokolenia, które zostało sprowadzone do UK przez osiadłe na Wyspach dzieci. Pani Zofia mieszka w Londynie od dwóch lat. Sama przyznaje, że po angielsku zna kilkanaście słów. Do brytyjskiej stolicy przyjechała na prośbę córki, tuż po narodzinach wnuczki Natalki. Ma tu małą Polskę – najbliższych, ulubione gazety, „M jak Miłość”, ptasie mleczko i żywą pietruszkę na parapecie. Wychodzi jednak tylko do parku za rogiem. Z powodu nieznajomości języka nie jeździ sama metrem, nie robi zakupów, a angielska ulica budzi jej obawy. Pani Zofia spotyka się tylko z innymi babciami, które – tak jak ona – zostały rzucone w wir wielkiego miasta, a jednocześnie, z braku znajomości angielskiego, zamknięte w polskim środowisku.
Czy czuje się dobrze w nowych realiach? – Nie tu, w obcym kraju, wyobrażałam sobie starość. Starych drzew się nie przesadza, w nowym lesie nie urosną – odpowiada. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o nowe miejsce, ale przede wszystkim o nieznajomość angielskiego, na którego naukę według pani Zofii jest już w jej wieku za późno. „Córka robi wszystko, żeby niczego polskiego mi w Londynie nie brakowało, ale strach czasem mnie ogarnia, kiedy zostaję sama z dzieckiem, nie znając angielskiego. Gdyby Nastce cokolwiek złego się jej stało, nie mogłabym nawet zadzwonić po karetkę – mówi.
7 luty '10
Anthrax napisał:
profil | IP logowane
6 luty '10
Milusia napisała:
profil | IP logowane
6 luty '10
Anthrax napisał:
profil | IP logowane
6 luty '10
Slowianka napisała:
profil | IP logowane
5 luty '10
Anthrax napisał:
profil | IP logowane
5 luty '10
sebabar napisał:
Konto zablokowane | profil | IP logowane
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...