Wiadomości

Dziennik Polski

30/01/2010 10:49:52

UK: Marny żywot konsumenta

Ceny mają to do siebie, że stale rosną. Taka to już niepożądana ich prawidłowość. Mimo że ostatnio mówiło się o nieśmiałej deflacji cen żywności, wyrok dla konsumenckiego portfela nie jest łagodny.

Na konsumenckim zaciskaniu pasa najbardziej ucierpiały produkty typu chleb, mięso, warzywa. Biorąc pod uwagę fakt, że największe podwyżki cen dotknęły właśnie te kategorie produktów oraz to, że składają się na niemal połowę naszych zakupowych wydatków, nic dziwnego, że właśnie tam konsumenci szukali oszczędności.

Co ciekawe, ocenia się, że na pustce w konsumenckich portfelach ucierpiała żywność typu „organic”, której dość wysokie ceny odstraszyły konsumentów masowo szukających oszczędności. Żywności tej nie pomogła także utrata miejsca na sklepowych półkach – niektóre supermarkety znacznie ograniczyły bowiem swoją „organic” ofertę. Całkiem nieźle natomiast na recesji wyszły produkty z marką „Fair trade”. Okazuje się bowiem, że dla wielu konsumentów kupowanie produktów z tym znakiem należy do zakupowo-moralnych priorytetów, niezależnie od recesji.
W ciągu 12 miesięcy do września 2009 ceny nie stały w miejscu:
- koszty transportu wzrosły o prawie 7%
- koszty pobytu w hotelach, restauracjach, kafejkach wzrosły o 4%
- ceny napojów i żywności wzrosły o prawie 10%
- ceny alkoholu i wyrobów tytoniowych wzrosły o ponad 4.5%
- spadły natomiast ceny obuwia oraz ubrań – o ponad 6%

A co w sklepach?

Aby poradzić sobie z rosnącymi kosztami i uniknąć bojkotu ze strony konsumentów, wielu producentów przystąpiło do „zmiany rozmiarówki” czyli opracowywania rozmiarów opakowań pod dyktando pożądanych cen. Efektem było wprowadzanie na półki produktów o coraz to mniejszych opakowaniach.

Przykładowo, rosnące ceny kakao, cukru oraz mleka spowodowały, że ceny przeciętnej tabliczki czekolady poszły w górę. Producent czekolady Galaxy, Mars, zmniejszył jej rozmiar z 150g to 125g, wcześniej podnosząc jej cenę z £1 do £1.26. Nestle z kolei zredukowało ilość Kit Katów w swoich wielopakach – z dziesięciu do dziewięciu. Wszystko po to, by złagodzić efekt podwyżek cen i sprawić, by nowe ceny były w dalszym ciągu apetyczne dla konsumenta. Nie zawsze się to jednak udawało, a konsumentom nie raz przyszło płacić zarówno za mniejsze, jak i droższe produkty.

Supermarkety natomiast, chcąc przyciągnąć konsumentów, przystąpiły do wojny cenowej oraz bezpardonowej walki o nasze portfele. Do granic wytrzymałości, każdy z nich reklamował się jako ten najtańszy i najlepszy. Wybór oferowanych promocji stał się mega-szeroki, a miejsce tradycyjnych bogofów, zastąpiły „one pound deals” oraz radykalne cięcia cen. Sieci stały się ekspertami w karmieniu populacji, oferując nam „meal deals” za parę funtów… Konsumenci natomiast stali się ekspertami w oszczędnym wydawaniu pieniędzy – któż teraz kupuje produkty w ich pełnej cenie, skoro wokoło tyle promocji. Nic zatem dziwnego, że portfele konsumentów nie mają wytchnienia…

W czasie recesji supermarkety się nie nudzą:

- Tesco wprowadziło kampanię reklamującą tygodniowe wyżywienie rodziny za „piątaka” dziennie oraz nagrodziło lojalność swoich klientów dając im możliwość zarobienia podwójnej ilości punktów na Tesco Clubcard
- Sainsbury’s skupił się na ofertach, promocjach oraz poszerzaniu swojego najtańszego asortymentu pod nazwą „Basics”
- Asda bez wytchnienia reklamowała swoje £1 promocje
- Morrisons wprowadził tzw. „Price Crunch” oraz posiłki dla rodziny za £4
- Marks & Spencer oferuje klientom specjalne promocje, np. „weekend specials” oraz „restauracyjny” posiłek dla dwóch za £10
- Waitrose wprowadził serię produktów o niższych cenach, pod nazwą „Essentials” oraz trzydaniowe obiadki dla dwóch osób za £10.

Anna Nowak, Dziennik Polski