05/11/2009 08:40:44
Pokonują kolejne kilometry, rozgrzani wysiłkiem, przepełnieni własną pasją. Jesteśmy zaraz za nimi, w samochodzie, chronieni przed niepogodą samochodową blachą i szkłem. Za nami zostało, przycupnięte na wzgórzach, Blessington, przed nami kolejne kilkadziesiąt mil poskręcanej, jak cielsko olbrzymiego węża, drogi, okalającej potężny zalew. Jednym słowem, jakieś 2 godziny treningu, który przynajmniej dwa razy w tygodniu wykonują zawodnicy klubu Henry J Lyons Partner Cycling Club – Dublin…
Skarby w komórce
Kiedy odebraliśmy telefon w redakcji i dowiedzieliśmy się, że w Dublinie działa polsko-irlandzki klub kolarski, byliśmy zachwyceni. Bez zastanowienia postanowiliśmy wybrać się na ich trening, aby na własne oczy zobaczyć, jak trenuje grupa zapaleńców, których łączy wspólna, dwukołowa pasja. Dzwoniącym był Kazik, pomysłodawca, współzałożyciel i obecny prezes klubu. To niewysoki, żylasty mężczyzna po czterdziestce, z przyczepionym na stałe uśmiechem i błyskiem pasji w oczach.
Pasja potwierdza się, kiedy otwiera komórkę w ogródku, pokazując nam kilkanaście rowerów, w różnym stanie „gotowości bojowej”. Oprócz kilku absolutnie profesjonalnych, limitowanych modeli, znajduje się tam również własnoręcznie zmontowany tandem, prawdziwe oczko w głowie konstruktorów. – Ten rower zbudowaliśmy od podstaw, sprowadzając części z najróżniejszych zakątków świata. Ogólnie, jak ktoś ma takiego kręćka jak my i chce się ścigać wyczynowo, musi samemu przygotowaniu technicznemu poświęcić sporo czasu, pracy i nakładu finansowego. O, tu, w tej komórce, wisi równowartość kilku niezłych samochodów. Prawdziwy rower jest jak Harley, trzeba go złożyć samemu - podkreśla właściciel. Z domu Kazika, do którego historii wrócimy później, jedziemy samochodami do Blessington, gdzie spotykamy resztę ekipy. Tu zawodnicy ruszają na trening, w osiemdziesięciokilometrową, podwójną pętlę wokół tamtejszego zalewu. W samochodzie, z którego robimy zdjęcia (jest to jedyna możliwość towarzyszenia i robienia zdjęć pędzącym po 70 kilometrów na godzinę kolarzom), jedziemy z synem Kazika, byłym kolarzem i miłośnikiem tej dyscypliny. Dzięki niemu możemy poznać wiele ciekawych historii kolarskich, dowiedzieć się o zasadach rozgrywania zawodów i prawidłach rządzących treningiem. Pracujący w Polsce jako przedstawiciel handlowy chłopak, co chwila powtarzał z nutką tęsknoty w głosie: „ale bym sobie pojeździł…”. Nie jest on oczywiście jedynym „zarażonym”, bo kolarstwo i rowery, zarówno traktowane sportowo-wyczynowo, jak i czysto rekreacyjnie, fascynuje ludzi od stuleci.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.
Skup metali kolorowych 0773882127...
Skup metali kolorowych i stali.Działamy na terenie całego Lo...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...