MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

10/10/2009 08:26:25

Legalne żebranie czy prawdziwa pomoc?

Legalne żebranie czy prawdziwa pomoc? Fundacje charytatywne… W Irlandii jest ich zarejestrowanych tysiące. Zbierają na potrzebujących, dają pracę i…wkurzają setki tysięcy przechodniów. Jak tak naprawdę działają fundacje? Niosą pomoc, czy są maszynką do robienia pieniędzy?

Wstaje o 5.45 rano. Myje zęby, wkłada ciepłe ubranie, do plecaka pakuje kanapki i termos z herbatą. Tak wcześnie rano nie chce się jeść, ale zanim dojedzie do pracy, będzie miał na to czas. Teraz ważny jest pośpiech, nie można się spóźnić, bo samochód odjeżdża punktualnie o 6.30. I nie chodzi tu nawet o to, że odjedzie za wcześnie, ale, że czekający zespół zmniejsza swoje szanse na zajęcie dobrych punktów. W Dublinie z zarejestrowanych kilkuset fundacji, aktywnie działa kilkanaście i każda z nich stara się zając jak najlepszy punkt. Dlatego istotny jest pośpiech i punktualność.



 

W trasie

W samochodzie jest siedem osób. Dwie Rumunki, trzech Polaków i Irlandczyk. Jest również Mike, szef i kierowca grupy. To on wyznacza termin spotkania każdego dnia, określa punkty zbiórek, rozdaje ludziom karty i stoliki. To on oblicza i wydaje pieniądze, procent z sum zebranych w ciągu dnia pracy. Punktualnie o szóstej opuszczamy zaułek przy Dame Street i ruszamy w trasę. Dzisiaj celem są okolice Wicklow, więc na swoje miejsca dojedziemy nie wcześniej niż o ósmej. Jest więc czas, żeby trochę pospać. I porozmawiać.


Piotrek pracuje w fundacji od 3 miesięcy. Trafił do tej pracy przypadkiem, z ogłoszenia znalezionego w oknie pubu, gdzie próbował zatrudnić się jako kelner. Z pracą było ciężko, zdecydował się więc spróbować, ot tak, na kilka dni…Z przejściowego zajęcia szybko stało się to stałą pracą, którą Piotr nawet polubił. – Na początku byłem trochę zażenowany, prosząc ludzi o pomoc dla potrzebujących. Teraz przyzwyczaiłem się i jestem zadowolony, gdyż, oprócz zarabiania pieniędzy, mam poczucie, że pomagam ludziom. To miłe uczucie.


Marta i Kamila są tu od początku swojego pobytu w Irlandii, czyli już 3 lata. Przyjechały z bardzo słabą znajomością języka angielskiego i musiały się gdzieś zaczepić. Za namową koleżanki wybrały fundację i pracują tu do dziś, mimo iż miały okazję zmiany zatrudnienia.


- Dzięki siostrze Marty mogłyśmy zacząć pracę jako sprzątaczki- opowiada Kamila. – Jednak już po dwóch dniach pracy wróciłyśmy do fundacji. Pieniądze są lepsze, a i męczy się człowiek mniej. Fakt, to nic pewnego, ile uzbierasz, tyle zarobisz, ale po kilku latach pracy wiemy, na co możemy liczyć- przyznają. Dwie Rumunki i Irlandczyk nie są zbyt rozmowni. Od Polaków dowiaduję się, że Rumunki pracowały (żebrały) tu wcześniej, jeszcze przed otwarciem dla nich rynku pracy, a od niedawna są właśnie tu, w fundacji charytatywnej. O Irlandczyku wiadomo mało, tyle, że ma na imię Steven i z przerwami pracuje tak już od kilkunastu lat. – Dziwię się, że tyle wytrzymał, bo na dłuższą metę ta praca to straszna monotonia – przyznaje Piotr. – Prawdziwy Dzień Świstaka…

asdgf

Zwolnieni od podatku

Naszym celem jest rejon Wicklow. Kierowca jest w stałym kontakcie z różnymi grupami ze swojej fundacji, które obstawiają inne części miasta. W sumie to cztery samochody, łącznie blisko 20 osób. Przez trzydzieści lat działania na rynku firma ma swoje punkty i miejsca, pracownicy zaś wiedzą, gdzie będzie dużo ludzi i w jakim dniu tygodnia. W zależności od tego obstawia się wejścia do sklepów, poczt, supermarketów. Na duże centra handlowe potrzeba specjalnych pozwoleń, ale kiedy uda się takowe załatwić, są to najlepsze punkty. Dziś mamy środę, więc nikt nie spodziewa się dużego ruchu. To raczej słaby dzień, niezależnie od tego, gdzie się stoi. Pierwszy wysiada Irlandczyk, na kolejnych punktach Rumunki i Polki. Piotrek jest ostatni, a jego dzisiejszym miejscem będzie Greystone i tamtejszy SuperQuenn. Od kierowcy dostaje karty, z bagażnika wyciąga swój rozkładany stoliczek. Przyklejone są do niego plakaty, przyciągające uwagę przechodniów i informujące o celach zbiórkowych fundacji. Wciąż jest jeszcze wcześnie, a nauczony doświadczeniem Piotr wie, że sens jest zacząć pracę dopiero o 9.

Idziemy więc nad morze, na plażę, zjeść śniadanie i porozmawiać. – Co mogę powiedzieć o tej pracy? Z ramienia fundacji sprzedajemy karty – zdrapki i zbieramy dotacje. Mamy stoliki i specjalną zabezpieczoną skrzynkę, do której idą wszystkie pieniądze. Zarówno od sprzedanych kart (3 euro sztuka), jak i z zebranych dotacji, dostajemy 30%. Praca jest legalna, ale ponieważ jest to fundacja, zarobiona kwota jest zwolniona od podatku – podkreśla Piotr. Godzina przelatuje błyskawicznie i musimy wracać na nasz punkt. Stolik już tam jest, zostawiony, aby inni zbierający wiedzieli, że dane miejsce jest już zajęte. Piotrek wyciąga skrzynkę, identyfikator i licencję, upoważniającą go do zbierania pieniędzy. I zaczynamy. - Help the disabled please?...

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

mati2816

1 komentarz

13 luty '15

mati2816 napisał:

te wszystkie fundacje to jedna wielka kipina mieszkam z mlodszym bratem ktury juz ma trzecie stadium nowotworowe lekaze juz nic nie moga zrobic pracuje tylko dwa dni bo musze sie nim opiekowac niemamy juz nawet na jedzenie nie wspomne o masie rachunkow itd i co pisalem do chyba wszystkich fundacji zadna nawet palcem nie kiwnela zeby pomoc juz nigdy w zyciu nie wplac nawet grosika pozdrawiam mateusz

profil | IP logowane

madagaskar3

246 komentarzy

11 październik '09

madagaskar3 napisała:

30% dla pracownika,60% dla szefa,koszty przewozu,paliwo...A reszta jakies 0,005% na zbozny cel.
Kto na tym zarabia???

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska