30/09/2009 07:25:02
Dwóch mężczyzn zbliża się do parkanu otaczającego opuszczoną posesję. Rozglądają się, a następnie pierwszy wspina się na płot. Drugi idzie w jego ślady. Pokonują zachwaszczony ogródek i znikają za drzwiami zdewastowanego budynku. Ubogi dobytek – plecak, dwie reklamówki i śpiwory, rzucają na ziemię. Będą tu dzisiaj spali.
Wszystko wskazuje na to, że wskutek recesji wzięły w łeb plany rządu dotyczące usunięcia problemu bezdomności w Dublinie do 2010 roku. W ostatnim czasie liczba osób bez dachu nad głową dramatycznie wzrosła.
W apartamentowcu...
Marka i Jacka spotykam przypadkiem. „Zamieszkują” opuszczoną kamienicę, kilkaset metrów od mojego domu. Zaczepiam ich, gdy słyszę ojczystą mowę. Zapraszam na kawę do pobliskiej kawiarni. Mężczyźni chętnie opowiadają o swoim ciężkim położeniu.
Od słowa do słowa, okazuje się, że żyją na ulicy od kilku miesięcy. Sypiają, gdzie popadnie – w krzakach, pustostanach, na dworcach, na klatkach schodowych.
- Jak człowiek się postara, to znajdzie jakiś suchy kąt, gdzie może przenocować. Prawie dwa miesiące spaliśmy na ostatnim piętrze apartamentowca. Wspaniałe warunki – śmieje się gorzko Marek, 30-latek spod Opola. - Wykładzina na całym korytarzu, cieplutko – żyć nie umierać. Lokatorzy wzywali czasami policję, ale kończyło się na spisaniu danych. Ciągle jednak dołączali nowi chętni na nocleg i zrobiło się nas za dużo. Był hałas, śmiecenie, Garda przychodziła co chwilę. Postanowiliśmy poszukać czegoś innego.
… i na dworcu
Bezdomni mają dni wypełnione po brzegi. Rano śniadanie w przytułku w Dublinie 8, potem jadą tramwajem na gapę do centrum. Czas schodzi na żebraninie, mężczyźni spotykają się z innymi, będącymi w podobnej sytuacji, grupkami kombinują, jak zdobyć pieniądze, w pojedynkę dokonują drobnych kradzieży. Potem obiad – jak mają pieniądze, to za 1,50 euro na Temple Bar, albo za darmo, do wyboru, w kilku ośrodkach dla bezdomnych.
- Znam tu chyba wszystkie „socjale”. Polacy, Litwini, Irlandczycy przekazują sobie informacje z ust do ust. Jak nikt nic nie ma, to jakoś wszyscy są bardziej solidarni – mówi Marek. - Jedzenia jest w brud, tak samo ciuchów. Jest się gdzie wykąpać. Tylko z tym noclegiem jest problem – wzdycha.
Kilka razy udało im się zatrzymać w hostelach dla bezdomnych, ale po kilku nocach musieli się wyprowadzić.
Gdy pada, grupkami okupują poczekalnie dworca kolejowego Heuston Station, autobusowego Bus Eireann, albo koczują w porcie. Stacje są zamykane jednak na noc i wtedy pozostaje im powrót do znalezionego niedawno pustostanu.
Staramy się wejść tak, żeby nas nikt nie zauważył. Nie chcemy, żeby ktoś nasłał policję, albo nas zaatakował. Wchodzimy przez płot, potem z ulicy już nic nie widać, bo okna są zabite dyktą. Przyświecamy sobie latarkami, albo świeczkami. Śpimy na zostawionym przez kogoś materacu. Jest tu nawet czynny kominek, ale rzadko w nim palimy, żeby nie zwracać uwagi dymem z komina. Jest brudno i wilgotno, ale lepsze to niż nic – wzdycha Jacek.
Polska Gazeta
30 wrzesień '09
ela12345 napisała:
profil | IP logowane
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...