Firmy zapłacą za seks

Wiceprzewodnicząca Partii Pracy Harriet Harman wydała wojnę korporacyjnemu przemysłowi rozrywkowemu. Liderka Laburzystów optuje za zmianami w przepisach, dzięki którym przedsiębiorcy nie będą się mogli ubiegać o zwrot podatku za wizyty w nocnych klubach – informuje „The Times”. Harman, która jest również ministrem ds. równości podkreśla, że brytyjscy podatnicy nie powinni dotować przemysłu rozrywkowego świadczącego szeroko rozumiane usługi seksualne.

To rozrywka, a nie seks

Obecnie firmy na Wyspach mogą ubiegać się o zwrot podatku w wysokości 15 procent za wieczorne zorganizowane wyjścia swoich pracowników. Przepisy prawne legitymizują tym samym przemysł rozrywkowy (także świadczący usługi seksualne), a właściciele firm podkreślają, że wspólne spotkania poza godzinami pracy są ważnym elementem kultury korporacyjnej, dodatkowo motywują do pracy oraz budują dobre relacje w zespole.

Kluby nocne wyrosły na Wyspach jak grzyby po deszczu już w 2003 roku, kiedy  to wprowadzono zmiany ułatwiające otrzymanie licencji na tego typu działalność. W ciągu ostatnich czterech lat ich liczba wzrosła do 310. Co więcej, dzięki luce prawnej kluby z gołymi tancerkami znalazły się w części przemysłu rozrywkowego, a nie erotycznego.

Zobacz lap dance Salmy Hayek

Ma być dyskretnie

Badania Fawcett Society opublikowane 17 września pokazują, że oferta 41 procent klubów jest skierowana wyłącznie do korporacji. Statystyki odsłaniają również inne nadużycia – w Londynie 86 procent klubów wystawia klientom dyskretne rachunki, na których widnieją napoje, drinki i kolacje, a nie taneczne usługi nagich kobiet.
Zdaniem Harriet Harman wyjścia do takich miejsc nie powinny być traktowane jako spotkania biznesowe, od których można odpisać podatek. Minister ds. równości podkreśla także aspekt wykluczania zawodowo-socjalnego kobiet, które najczęściej nie biorą udziału w tego typu imprezach.

kk, MojaWyspa.co.uk

Tagi: podatki, seks, erotyka, korporacja, firma, wydatki

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: