20/07/2009 09:56:27
Porozmawiać z babcią
Beata przyjechała do Portadown w Irlandii Północnej 3 lata temu. Jej mąż Stefan był tutaj rok wcześniej. Coraz rzadziej myślą o powrocie do Polski. „Mamy czworo dzieci i wiemy, ile to kosztuje” – mówi Beata. „Oczywiście, wszystko się może zdarzyć, ale dzieciaki się tutaj zaaklimtyzowały. Chodzą do szkoły i ciężko będzie je wyrwać z tej rzeczywistości”. Mateusz (12 lat), Zuzia (7 lat) i Oliwka (5 lat) tęsknią za domem i kolegami w Polsce, ale jak mówią rodzice, dzieci same specjalnie nie wiedzą, czego po powrocie do Polski się spodziewać. Julia, która urodziła się 9 miesięcy temu, pozna ojczyznę tylko z opowieści. Cała czwórka będzie jednak miała wybór: zostać w Irlandii Północnej lub wrócić do Polski. „Chcemy zainteresować dzieci zdobywaniem wiedzy różnymi sposobami, i do tej pory to się udaje” – mówi Beata. „W sobotę rano, gdy człowiek chętnie pospałby dłużej, dzieciaki ściągają nas z łóżka, żeby zabrać je do polskiej szkoły”.
Beata i Stefan w domu nie mówią językiem literackim i wiedzą, że znajomość języka polskiego u dzieci może się gdzieś po drodze zagubić. To najważniejszy powód, dla którego zdecydowali się na udział w polskich zajęciach. „To, że sobotnia szkoła nie wydaje uznawanych w Polsce świadectw, to problem nie nasz, tylko Ministerstwa Edukacji” – mówi Beata. „To oni będą musieli poradzić sobie z dzieciakami, które przecież będą wracać. My po prostu chcemy, żeby nauczyły się jak najwięcej. My nie musimy kochać Polski, być wielkimi patriotami. Ale musimy pamiętać, że w Polsce pozostały nasze rodziny. Babcia chce rozmawiać ze swoimi wnukami po polsku”.
Dzieci już zaczeły mieszać języki. „Tato podaj mi pen” – mówią, na przykład, gdy nie mogą sobie przypomnieć polskiego słowa. Dla Stefana nie stanowi to jednak problemu. „Musi pozostać ślad po angielskim. Przecież w szkole z kolegami porozumiewają się tylko w tym języku” – mówi. „Za to w naszym miasteczku w Polsce nikt nigdy nie napisałby o nich reportażu. A tutaj, gdy piszą o nich w lokalnych gazetach, są dumne i zmotywowane do nauki i rozwoju”.
Analfabetyzm wtórny
Aleksandra Jańczak z Portadown, nauczycieka z 20-letnim doświadczeniem w Polsce, zdecydowała się na założenie polskiej szkoły, bo wierzy, że poprawny język polski w mowie i piśmie jest niezbędny, aby móc nazywać się Polakiem. Uważa też, że niechęć dorosłych Polaków do swojego kraju nie powinna przekładać się na ich dzieci, a podobną sytuację obserwuje w mieście, w którym mieszka. „Przeraziłam się, gdy usłyszałam, jak wyrażają się Polacy spotkani na ulicy” – mówi Aleksandra, tłumacząc, dlaczego zdecydowała się na organizację sobotnich zajęć. Rozwieszała ogłoszenia w polskich sklepach, rozmawiała z Polakami napotkanymi w mieście.
Obecnie w jej szkole uczy się około 40 dzieci. „Mój syn, mówiąc po polsku, wiele rzeczy tłumaczy sobie z angielskiego” – wyjaśnia Aleksandra. „Często słyszę, że dzieci powtarzają sekwencje z reklam, które usłyszą w polskiej telewizji, bo same nie potrafią odszukać właściwych słów i zwrotów”. Aleksandra zna dwie polskie dziewczynki, które przyjechały do Irlandii Północnej 5 lat temu i dopiero tutaj rozpoczęły edukację. Nie potrafią czytać i pisać po polsku, a w matematyce cyfry nazywają tylko po angielsku. „Takie dziecko po kilku latach w szkole brytyjskiej, w kwestii języka polskiego, staje się wtórnym analfabetą” – zdecydowanie stwierdza Aleksandra.
Marta Kulczycka, nauczycielka języka polskiego w szkole sobotniej w Belfaście, ostrożniej ocenia sytuację polskich dzieci na emigracji. „One świetnie mówią po angielsku, ale ich znajmość języka polskiego też nie jest zła. Gdy, na przykład, piszą autocharakterystykę, wykazują się rewelacyjnym poczuciem humoru, dystansem do siebie i naprawdę bogatym słownictwem” – mówi Marta. „To prawda, że interpunkcja nie jest najlepsza, a gramatyka pozostawia dużo do życzenia. Często pojawiają się tak zwane kalki językowe i trzeba pracować nad organizacją tekstu. Ale dzieci potrafią sobie z tym radzić. Możemy to też wykorzystać, na przykład, ucząc związków frazeologicznych, możemy znalaźć analogie językowe”.
Barbara Snowarska, była dyrektor szkoły sobotniej, w której uczy się również jej 6-letni syn, dodaje, że zbyt dużo czynników wpływa na umiejętność posługiwania się językiem polskim u dzieci. Potrzebne są kilkuletnie badania, aby móc kompetentnie opowiedzieć o tym zjawisku. „Są dzieci, które gubią znajmość języka ojczystego, ale są też takie, które popisują się piękną polszczyzną” – mówi Barbara. „Pewne jest, że dzieci dwujęzyczne są uprzywilejowane. Ten potencjał, który zresztą łatwo po drodze roztrwonić, daje możliwość lepszej pozycji społecznej”.
Skup metali kolorowych 0773882127...
Skup metali kolorowych i stali.Działamy na terenie całego Lo...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Simvic-najstarszy skup metali kol...
NAJWIĘKSZY W LONDYNIE SKUP METALI KOLOROWYCH PŁACIMY NAJWYŻS...
Skup zlomu i metali scrap metal ...
07738821271NAJWIĘKSZY W LONDYNIESKUP METALI KOLOROWYCHPŁACIM...