Książeczka dla dzieci kpi z Żydów

Książeczka Joanny Furgalińskiej "Entliczek, pentliczek, czyli polskie wyliczanki" promowana właśnie w sieci Empik wywołała oburzenie rodziców i pedagogów.

"Jak można rozpowszechniać takie bzdury! W dodatku w tle wiersza jako piękny szlaczek są gwiazdy Dawida!" - nie kryje oburzenia nasza czytelniczka, która kupiła swoim dzieciom książeczkę z wyliczankami. Jej zdaniem wierszyki o Żydach promują antysemityzm. W zbiorku są wyliczanki nie tylko kpiące z Żydów, ale i z Niemców, księży czy Cyganów. O ile są to rzeczywiście autentyczne rymowanki z różnych okresów, to nie zostały opatrzone żadnym komentarzem prócz kilku zdań od wydawnictwa na okładce: "Zmieniają się, tak jak zmienia się otaczający dzieci świat".

Wierszyki, w których występują Żydzi, pokazaliśmy Michaelowi Schudrichowi, naczelnemu rabinowi Polski. "Kiedy je czytam, jest mi po prostu smutno. Nie wiem, czy jest to antysemityzm, ale na pewno jest to brak wrażliwości. Czy Polacy chcieliby przeczytać takie wyliczanki o sobie? Pewnie nie. A jak będzie się czuło mieszkające w Polsce żydowskie dziecko, które sobie przeczyta <endy mendy>?"- pyta rabin.

Eksperci pracujący z dziećmi nie mają żadnych wątpliwości: książeczka jest antysemicka, antyromska i antyniemiecka. Pedagog Anna Kruczkowska-Ossolińska chciała kupić pozycję swoim synom, ale kiedy sprawdziła, co jest w środku, natychmiast odłożyła ją na półkę.

"Uczę moich synów tolerancji, szacunku dla ludzi o innym kolorze skóry i mówiących innymi językami. A jeśli na dzień dobry podsunęłabym im książeczkę, z której dowiedzą się, że Cygan kupuje dzieci, to dla niech będzie naturalne, że tak właśnie się dzieje. To nie jest pozycja dla dzieci" - podkreśla Kruczkowska-Ossolińska.

Publikacji broni jej autorka. "Nie widzę w tych tekstach ani krzty nieprzyzwoitości. Nie przesadzajmy, że użycie słowa <Żyd> jest antysemityzmem. Wyliczanka <Gdzie idziesz Cyganie? Ene ene eci, kupić sobie dzieci> jest nawiązaniem do przesądu, że Cyganie kradli dzieci. Czy zamieszczenie jej jest antycygańskie?" - mówi Joanna Furgalińska, ironizując jednocześnie, że cieszy ją, iż znalazła się dobrym towarzystwie. "Tuwim podobno był rasistą, bo Murzynka Bambo napisał" - kwituje.

Zarzuty rodziców i pedagogów bagatelizuje też szefowa wydawnictwa Sonia Draga. "Wszystkie wierszyki pochodzą z podwórek, na których w różnych czasach bawiły się dzieci. I one te wyliczanki układały: o Żydach, kiedy bawiły się z żydowskimi dziećmi, o Hitlerze, kiedy w latach wojny musiały kryć się przed bombami. Jeżeli z tych historycznych wyliczanek ktoś dzisiaj skorzysta, to tylko dzieci. One zaś przyjmą jedynie te, które do nich przemawiają. Co więcej, adaptują je do swoich czasów, czyniąc zrozumiałymi dla siebie" - uważa Sonia Draga.- "Niewykluczone więc, że niebawem zamiast Hitlera będziemy mieć np. Leppera czy kogokolwiek innego" - dodaje.

Takie tłumaczenia nie przekonują jednak psychologa dziecięcego Małgorzaty Ohme. Jej zdaniem tego typu książki burzą wręcz całą pracę pedagogów, którzy starają się wpoić dzieciom zasady tolerancji. "Proszę pamiętać, że rozwój mowy stymuluje rozwój poznawczy dziecka, dzięki słowom dziecko rozwija swój obraz świata" - mówi. - "Dziecko przyjmuje takie wierszyki w sposób dosłowny, ono nie potrafi rozróżnić, że coś jest metaforą, że coś nabiera innego sensu w kontekście historycznym. Jeśli przeczyta wyliczankę <Raz, dwa, trzy, Niemcy mają wszy>, to uzna za pewnik, że każdy Niemiec ma wszy" - podsumowuje.

Katarzyna Świerczyńska, dziennik.pl

Tagi: dziennikpl

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: