Amerykanie znoszą wizy, ale nie Polakom
Tymczasem pomimo żywiołowego oporu Dianne Feinstein w listopadzie 2008 r. do VWP włączono osiem nowych państw: Czechy, Estonię, Węgry, Łotwę, Litwę, Słowację i Koreę Południową. "To było marzenie prezydenta Busha - otworzyć granice przed sprzymierzeńcami" - wspomina w rozmowie z nami Richard Graber, amerykański ambasador w Pradze w latach 2005-2009, czyli wtedy kiedy Czechy przystępowały do VWP. Wszystkie nowe kraje, oprócz dążenia do ograniczenia odrzucanych wniosków przez konsulów (co dalej jest najważniejszym warunkiem włączenia do programu bezwizowego) intensywnie negocjowały z Amerykanami warunki dwustronnych porozumień dotyczących bezpieczeństwa - tzw. security arrangements.
"Rząd w Pradze zaangażował się w sprawę całym sercem. Waszyngton też pomagał jak mógł. Dlatego w przypadku Czech sprawa skończyła się happy endem - dodaje Graber.
Polecimy za ocean bez wiz za rok?
A co z tą Polską? "Mieliśmy sygnał ze strony Amerykanów, że i tak szybko nie zejdziemy poniżej progu 10 proc. więc sprawa zeszła na drugi plan" - mówi nam jeden z polskich dyplomatów. Od strony amerykańskiej sprawa wygląda ostrożniej. Ambasada nie podejmuje się oszacowania, jak szybko Polsce udałoby się zejśc poniżej wymaganego poziomu. Usłyszeliśmy, że na pewno zbliżymy się do programu, jeżeli mniej Polaków z turystycznymi wizami będzie przedłużać swój pobyt w celach zupełnie nieturystycznych. Dotąd można jednak było spojrzec na sprawę bardziej optymistycznie, skoro w 2008 r. Polska zeszła do poziomu 13,8 proc. odrzuconych wniosków wizowych, z ponad 25 proc. w 2007 r. i 26 proc. rok wcześniej. Liberalny próg 10 proc. wydawał się naprawdę realny. Tymczasem MSZ stoi na stanowisku, że robi wszystko, co w mocy ministra, porusza tę sprawę przy okazji każdego spotkania z amerykańskim sekretarzem stanu. "Musimy jednak być stanowczy w negocjacjach. Na tym etapie to od drugiej strony zależy, co się stanie" - stwierdza w rozmowie z nami rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.
Jednak według informacji "Dziennika" polski rząd po prostu zignorował negocjacje z Amerykanami uznając, że sprawa i tak jest przegrana. "W MSZ obowiązuje doktryna, że to już jest wyłącznie sprawa Amerykanów. Nie ma o co walczyć. Skoro w całym anglojęzycznym świecie Polacy mogą jeździc bez wiz, czy to do Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii, to nie muszą już jeździc do Stanów, skoro procedury wizowe są uciążliwe. Po co kupować bilet na samolot za kilkaset dolarów i znosić katusze w kolejce przy ul. Pięknej, jeżeli można autostopem albo tanimi liniami dostać się do Londynu" - tłumaczy w rozmowie z nami Witold Waszczykowski, b. wiceminister spraw zagranicznych i niegdyś główny negocjator umowy o instalacji tarczy antyrakietowej.