"Potwór z Amstetten" przyznaje się do wszystkiego

Dziś austriacki sąd przesłucha lekarz psychiatrę, która o Josefie Fritzlu napisała 130-stronicowy raport. Od zeznań doktor Adelheid Kastner z kliniki w Linzu zależy, czy Fritzl po wyroku trafi do zwykłego więzienia, czy też do specjalnie chronionej kliniki psychiatrycznej. Ta druga ewentualność jest znacznie bardziej prawdopodobna. Kastner była lekarką, która zdecydowała, że - mimo zaburzeń osobowości - Fritzl może odpowiedzieć za swoje czyny przed sądem.

Poza psychiatrą zeznania złożą dziś dwaj specjaliści budowlani, którzy opiszą techniczną stronę konstrukcji piwnicy, w której Fritzl przez 24 lata przetrzymywał córkę wraz ze wspólnymi dziećmi. Ta część procesu będzie jawna dla mediów.

Tymczasem austriaccy politycy zaprzeczają, jakoby mieli przyłożyć rękę do utajnienia procesu w obawie przed wyciekiem niewygodnych dla nich tajemnic. Nad Dunajem głośne są plotki, że wina za to, że nikt przez ćwierć wieku nie zauważył w Amstetten niczego niepokojącego, leży w systemie. "Zeznania Elisabeth, córki Fritzla, utajniliśmy, aby chronić jego rodzinę" - przekonuje rzecznik sądu Franz Cutka.

We wtorek, drugim dniu procesu "potwora z Amstetten", sąd odsłuchał 11 godzin nagranych zeznań więzionej Elisabeth. Na jaw wyszły przerażające informacje o koszmarze, jaki córka Josefa Fritzla musiała znosić przez 24 lata pobytu w piwnicy. Dziennikarzy nie wpuszczono na salę rozpraw, a zboczeniec, wchodząc do sądu, zasłaniał twarz segregatorem i nie odpowiadał na pytania.

Kobieta, która nie zamierza pojawić się w sądzie, by już nigdy w życiu nie musieć spotykać swojego oprawcy, opowiedziała między innymi, jak zmuszał ją do oglądania filmów pornograficznych.

73-letni dziś Fritzl przychodził do piwnicy z całymi pudłami kaset i godzinami nie wyłączał magnetowidu. Następnie zmuszał córkę, do odgrywania z nim niektórych scen. Dodatkowo testował na niej akcesoria przyniesione z seks-shopów.

Już na samym początku rozpoczętego przedwczoraj procesu stulecia Josef Fritzl przyznał się do części zarzutów. "Nie okazał skruchy" - powiedział prokurator. Wcześniej Fritzl zapewniał, że był dobrym ojcem, który chciał chronić córkę przed narkotykami. "Częściowo winny" - odpowiedział, gdy padł zarzut o gwałt. Fritzl przyznał się także do ograniczenia wolności swej córki Elisabeth i trójki wspólnych dzieci oraz kazirodztwa.

Początkowo odrzucił jednak najpoważniejszy zarzut morderstwa noworodka, którego w 1996 roku urodziła mu córka. Mimo jej błagań nie sprowadził pomocy, gdy okazało się, że chłopczyk - jeden z bliźniaków - ma kłopoty z oddychaniem. "To było morderstwo przez zaniechanie" - mówiła prokurator Christiane Burkheiser. Ciało dziecka Fritzl spalił w piecu. Dziś rano przyznał się do popełnienia także tego czynu.

O tym, co przez 24 lata działo się w piętrowym domu Fritzlów, świat usłyszał po raz pierwszy dokładnie rok temu, gdy 19-letnia córka Elisabeth, Kerstin, zachorowała i w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Najpierw do lekarzy, a potem do śledczych powoli zaczęła docierać dramatyczna prawda. Fritzl, który z żoną Rosemarie miał siedmioro dzieci, po raz pierwszy zgwałcił córkę w wieku 11 lat.

Tagi: dziennikpl

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: