MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/02/2009 23:48:20

Przeczytaj krótką historię pewnego rozwodu...

Przeczytaj krótką historię pewnego rozwodu...W ciągu ostatnich kilku tygodni fora internetowe aż kipią od wpisów. Mam wrażenie, że stały się miejscami publicznego linczu na ludziach, którym nie wszystko w życiu się ułożyło. Myślę tu o ciągłym wywlekaniu sprawy Marcinkiewicza, ale nie tylko jego: Korzeniowski, Pazura i inni są wystawiani na publiczne poniżenie. A czy ktoś spytał, dlaczego zrobili to, co zrobili? - zastanawia się Andrzej Hammer.

Piszę to wszystko, ponieważ sam jestem w podobnej sytuacji. Po 22 latach małżeństwa odszedłem od żony. Skończyłem małżeństwo, które praktycznie nie istniało już od kilku lat. Zaczęło się od tego, że - podobnie jak nomem omen Kazimierz Marcinkiewicz - wyjechałem do Londynu do pracy. Było to tuż przed wielką falą emigracyjną w 2002 roku. Decyzja o wyjeździe była trudna, a w jej podjęciu pomogła mi była żona. Umówiliśmy się, że jeśli się uda, dojedzie do mnie z dziewczynkami (mamy dwie córki) i zamieszkamy tam na stałe.

 




Samotność w Londynie...

No i udało się. Znalazłem dobrą pracę za bardzo dobre pieniądze, co tydzień lub dwa wracałem na weekendy do domu, gdzie planowaliśmy naszą wspólną przyszłość na Wyspach. Po dwóch latach życia na walizkach kupiłem mieszkanie w Londynie i przygotowałem wszystko pod przyjazd mojej całej rodziny. Jednak ze strony mojej żony problemy zaczęły się wcześniej. Pomysł przeniesienia się do Wielkiej Brytanii coraz mniej jej się podobał. Dlaczego? A to, że daleko od rodziców, a to, że tu jest jej dobrze, a to, że teraz nie jest tak źle itp.

Jak to nie jest źle?! - zagrzmiało mi w głowie. Czy to, że spędzam z moją rodziną 2 dni raz na 2 tygodnie, jest w porządku? Dla mojej żony najwyraźniej było, tym bardziej że na brak pieniędzy nie musiała narzekać, mimo iż nie pracowała. Wtedy po raz pierwszy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, że w tym wszystkim chyba bardziej chodzi o moje pieniądze niż o mnie.

Nie dawałem jednak za wygraną i podjąłem decyzję, że skoro nie będziemy mieszkać wszyscy razem w Londynie, to ja wracam do Polski. Już nawet miałem zaklepaną pracę - co prawda za połowę londyńskiej pensji, ale i tak niezłą jak na polskie warunki. Wtedy jednak moja żona zaczęła mnie gorąco przekonywać, żebym nie rezygnował z pracy w Londynie i że ona potrzebuje jeszcze tylko kilku miesięcy na oswojenie się z myślą o emigracji i tym razem już na pewno do mnie przyjedzie z dziećmi.

I tak minęły kolejne dwa lata - początkowo - rozmów, następnie kłótni, a potem ogromnego rozczarowania, samotności i poczucia bycia wykorzystywanym. Dziewczynki rosły i przyzwyczajały się do tego, że w zasadzie nie mają taty. Mojej żonie było wszystko jedno, ponieważ i tak całe dni spędzała na oglądaniu seriali. Moje wizyty w domu były coraz bardziej nerwowe, dlatego też zacząłem pojawiać się tam coraz rzadziej. Niedługo potem poznałem Natalię, Polkę, która również pracowała w Londynie. Ponieważ obydwoje czuliśmy się tam osamotnieni, zaczęliśmy spędzać razem coraz więcej czasu i odnajdywaliśmy w tych spotkaniach ukojenie.

 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 17, pokaż wszystkie)

pogorzelscypl

2 komentarze

1 styczeń '14

pogorzelscypl napisał:

Komentarz usunięty w związku z naruszeniem regulaminu.

Konto zablokowane | profil | IP logowane

kristihanc

1 komentarz

4 marzec '09

kristihanc napisała:

Prawda: nie wolno uogolniac i oceniac, kazda sytuacja jest inna i nigdy tylko jedna osoba nie ponosi winy!!!

Ale tlumaczenie wielu "...to malzenstwo nie istnialo juz od dawna."!!!!!!!!!!!!!! Wielki blad ludzi i przyczyna rozpadow zwiazkow - poprostu BRAK KOMUNIKACJI!!! Ludzie rozmawiajcie ze soba! jest nam zle mamy zly dzien, a druga osoba nas opacznie zrozumie, kilka cichych dni i tak coraz czesciej, male niezrozumienie sie przeradza sie w klotnie narastajace raz za razem!
KOMUNIKACJA TO PODSTAWA!!!!!

profil | IP logowane

tasior82

9 komentarzy

3 marzec '09

tasior82 napisał:

zgadzam się z osinka17 i justin1976: jak jechac to TYLKO razem i bez sciemy typu: "jak sie urzadze, kupie mieszkanie (w ogole ile musial kolega zarabiac, ze po 2 latach mieszk. kupil!?) i tak 4 lata" - to jest kpina i sciema w zywe oczy!

Dlatego nie zgadzam się z Sawa287 - tak naprawde ani pieniadze, ani rozlaka zwiazku nie zniszczyla, bo on juz wczesniej byl podtruty! Ktos kto decyduje sie na takie zachowania (1 wyjezdza, 2 zostaje) zdaje sobie sprawe, ze cos jest nie tak (mogl wrocic do PL, za polowe DOBREJ pensji w UK-ktos sie bedzie zastanawial?:))

Po trzecie - artykul trywialny, problem poruszony zbyt plytko, ktory zdradza ze sedno problemu istnialo duuuuzo wczesniej - jak sie ludzie kochaja to do takich sytuacji nie dochodzi.

[my z zona jechalismy razem do UK, po 3 latach juz w PL z dwojeczka dzieci siedzimy :))]

profil | IP logowane

vitek

158 komentarzy

2 marzec '09

vitek napisał:

Phombre Kazia nie wybraliśmy ani na premiera ani na bankiera

Konto zablokowane | profil | IP logowane

Sawa287

30 komentarzy

1 marzec '09

Sawa287 napisała:

Ta historia pokazuje jak latwo pieniadzi odleglosc moga zniszczyc zwiazek...
Brawo za odwage, gdyz tutaj potrafia "ukamieniowac" Pozdrawiam i zycze szczescia!!!

profil | IP logowane

akita1

112 komentarze

1 marzec '09

akita1 napisała:

Najlatwiej jest oceniac innych,szkoda tylko ze zadna z takich osob nie potrafi powiedziec nic o sobie zwlaszcza tego co naprawde dzieje w jej zwiazku.

profil | IP logowane

phombre

45 komentarzy

26 luty '09

phombre napisał:

Co do Kazia, to w końcu ktoś go wybrał na takie czy inne stanowisko. Jak nie my, to kto? Ale to tak zawsze. Z Kaczorami też. Każdy na nich klnie. A kto ich wybrał? Naród, a nie my? To znaczy że my to nie naród?
A co do rozwodów - tak już jest. Dziś podoba mi się ten czy ta. Jutro, czy rok po ślubie - kto inny. Ale może przeczekać ten "zły okres" i znów zakocham się w moim partnerze? Zresztą, o miłość trzeba dbać, bo inaczej przemija.

profil | IP logowane

LivTaylor

8 komentarzy

26 luty '09

LivTaylor napisała:

Nikt kto nie bym emigrantem nie ma prawa oceniac polakow mieszkajacych daleko od kraju, rodzin i przyjaciol a juz najmniej maja do powiedzenia rodacy w Polsce. Nikt nie wie jakie to uczucie byc samotnym w obcym kraju. Szacunek nalezy sie wszystkim ktorzy mieli odwage przyznac sie przed calym swiatem ze popelnili blad i ulozyc sobie szczesliwe zycie na nowo.

profil | IP logowane

akita1

112 komentarze

26 luty '09

akita1 napisała:

Brawo,za odwage a przede wszystkim za to ze cieszysz sie teraz zyciem.Moja sytuacja byla odwrotna od Twojej.Nie odeszlam do nikogo,ale odeszlam mialam dosc.I co jestem ta zla i nie chce mi sie juz zyc.Nie mam nikogo stracilam wszystkich i wszystko.Dzieci mowia mi ze mam czego chcialam bo odeszlam,a mialam wszystko.Tak mialam,ale nie to czego potszebne jest czlowiekowi,dzieci nigdy nie wiedzialy co sie dzieje nie mowilam o niczym i po 27 latach wyszlam z domu bez niczego.Wyszlam boso,ale w ostrogach.

profil | IP logowane

justin1976

373 komentarze

26 luty '09

justin1976 napisała:

Pamiętam jak trzy lata temu żegnałam mojego męża na lotnisku. To były dla nas trudne chwile. Było mi strasznie ciężko, ale wiedziałam, że mamy z córką zabukowane bilety za szesc tygodni. Wszyscy nam mówili, że to za szybko, że on nie zdąży wszystkiego przygotować na nasz przyjazd. Przez chwile miałam wątpliwosci. Jednak po szesciu tygodniach dojechałysmy do męża. Na początku było nam ciężko. Z szescioletnim dzieckiem w jednym pokoju, bo na tyle było nas wtedy stać. Dzisiaj wiem, że mimo trudnosci, to była najlepsza nasza decyzja. Przecież kiedys slubowalism sobie "na dobre i na złe". Jeżeli każdy partner ciągnie w swoją stronę i nie potrafią się dogadać, to prędzej czy później historia takie związku się zakończy.

profil | IP logowane

Zobacz wszystkie komentarze do tego artykułu »

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska