Polacy winny?
Dwa tygodnie temu niemal wszystkie irlandzkie media cytowały wypowiedź jednego z członków partii Fine Gael – Jima Longa. Radny z Limerick, po upublicznieniu informacji o zamknięciu montowni Della w Limerick, powiedział: Irlandzki rząd zbyt szybko otworzył granice dla pracowników z innych krajów. Prawda jest taka, że niewielu z nich w jakimkolwiek stopniu przyczyniło się do wzbogacenia naszego miasta - powiedział radny Long. Dodał on także, że miliony euro transferowane są do Polski przez imigrantów. Kiedy „rozpuściłem wici” na ten temat w centrali partii Fine Gael powiedziano mi, iż wypowiedź radnego Long była „zbyt żywiołowa i nieprzemyślana do końca”. Trudno się jednak dziwić człowiekowi, który działa w samorządzie miasta Limerick i widzi, że stagnacja i bezrobocia wdziera się w granice ego ukochanego miasta. Nie znaczy to, że popieram ton wypowiedzi radnego. Staram się go zrozumieć.
Głosy rozwagi i rozsądku
Po tym jak wypowiedź radnego J. Longa „poszła w eter” głos zabrał Pat O’Sullivan, prezes Irlandzko – Polskiego Stowarzyszenia Biznesu i Kultury.
- Polacy nie są odpowiedzialni za decyzję o zamknięciu fabryki kompanii Dell. Lecz chociaż nikt nie rzuca w nich jeszcze kamieniami, niechęć Irlandczyków jest coraz bardziej odczuwalna. Boimy się, że może mieć to negatywne skutki na relacje między społecznościami w Limerick – oświadczył Pat O'Sullivan.
Wielu Irlandczyków, mimo iż obawia się tego co przyniosą najbliższe miesiące, patrzy na sprawę obiektywnie. – Nie przypominam sobie, aby pod koniec lat 80 – tych, kiedy wiele amerykańskich firm przeniosło swoje zakłady do nas, Amerykanie nam wygrażali czy grozili. Wolny rynek ma to do siebie, że każdy kto chce zarabiać i liczyć się na rynku stara się minimalizować koszty. To robi właśnie Dell. Jako Irlandce przykro mi, że wiele osób straci pracę, ale skoro powiedziało się „a” to trzeba po kolei wymieniać resztę liter. I trzeba być tego świadomym – powiedziała Patricia O’Connor, pracownica jednej z agencji reklamowych z Dublina.
Nie bójmy się mówić o naszych zasługach
Nie jest cnotą mówienie o swoich zaletach, ale w tej sytuacji tak po prostu trzeba! Przeciętnego Irlandczyka nie interesuje tło zdarzeń. Irlandczycy nie analizują. Skupiają się od razu na skutku. Przyczyn z reguły nie rozpatrują. Wystarczy zadać jedno pytanie: jakie korzyści gospodarka Irlandii odniosła po otwarciu rynku pracy dla nowych krajów Unii w maju 2004? Dlaczego już zapomniano o gorączkowych poszukiwaniach na polskim rynku pracy specjalistów, fachowców oraz wykwalifikowanych robotników czy kierowców? Odpowiedź jest prosta! W Irlandii brakowało rąk do pracy. Mało tego. Trzeba przypomnieć również i to, że w wielu sektorach usług Irlandczycy nie chcieli po prostu pracować. Dość wymienić gastronomię, hotelarstwo, sektor ochrony osób i mienia, rolnictwo. A nasi specjaliści w branży finansowej, architekci, inżynierowie, lekarze i pielęgniarki? Pamięć ludzi jest zbyt krótka. Nie winię Irlandczyków za to, że są zdesperowani, że z niepokojem patrzą w przyszłość. Nie mogą jednak zapominać o tym, że Polacy na Wyspie mają te same dylematy i zmartwienia. Wielu z nich zamierza zostać tutaj na zawsze.
Uciekać z tonącego okrętu…
Ostatnio spotkałem także z komentarzami, które związane są ze sferą synoptyki. Wielu Irlandczyków zastanawia się, czy Polacy gremialnie porzucą Wyspę, aby szukać lepszych miejsc do życia i pracy, czy też zostaną by wspólnymi siłami przywrócić siłę „Celtyckiemu Tygrysowi”. Wielu z nich boi się powtórzenia "scenariusza z Islandii" z Polakami w roli głównej.
- Prawda jest taka, że gdyby Polacy jak jeden mąż w ciągu jednego dnia wyjechali z Irlandii, to pewne jest to, że nasza gospodarka przestałaby funkcjonować – powiedział mi mój znajomy Trevor, manager w jednym z dublińskich banków.
Cytując Wojciecha Młynarskiego powiem tak: Róbmy swoje Rodacy! Trzeba jednak też zadać pytanie, z jakich to powodów angielscy i irlandzcy dziennikarze nie piszą o tym, że każdy imigrant by otrzymać, choćby najmniejszy zasiłek, musi przepracować wymagany okres czasu i odpowadzić niezbędną ilość składek ubezpieczenia społecznego? W tym okresie płaci także podatki. Mało tego! Pracuje i przysparza zysków swoim pracodawcom. Denerwujące jest to, że – niestety – w dobie recesji wyspiarskie media widzą w Polakach jedynie „koszt”.
O korzyściach jakie gospodarki Wielkiej Brytanii i Irlandii uzyskały do tej pory dzięki Polakom, pisze i mówi się ostatnio niechętnie.
Tomasz Wybranowski
foto: Tomasz Szustek