MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

31/01/2009 08:43:59

Marcinkiewicz: Lubię się bawić

Agata Wróbel powiedziała raz, że dźwigała już w życiu różne ciężary, ale premiera jeszcze nie podnosiła. I spytała, czy może mnie podnieść. Nie tylko dałem się podnieść, ale ją jeszcze za to ucałowałem. Trochę szaleństwa nie zaszkodzi, jak pięćdziesiątka do golonki. Co w tym złego, że lubię się bawić? - mówi w rozmowie z Dziennikiem Kazimierz Marcinkiewicz.

fot. Marcin Łobaczewski

ROBERT MAZUREK: Nie skończył się pan jako polityk?

KAZIMIERZ MARCINKIEWICZ*: Skończyłem się dobrowolnie dwa i pół roku temu, wycofując się z polityki.

Ale prowadził pan rozmowy z PO o powrocie.

I sądzę, że są one jak najbardziej aktualne. Ale nigdy nie zamierzałem kandydować do Parlamentu Europejskiego, bo on mnie nie interesuje i nie odpowiada mojemu temperamentowi.

Ważny polityk PO zapewniał mnie, że z zamówionych przez kancelarię premiera sondaży wyszło, że rozwód bardzo panu zaszkodził, więc Tusk, nie konsultując tego z panem, oznajmił publicznie, że pan nie startuje.
Rozmawialiśmy tydzień temu i potwierdziłem premierowi, że nie kandyduję. Na prośbę polityków Platformy Obywatelskiej, ze względu na ich wewnętrzne sprawy, nie ogłaszałem tej decyzji. Miało to zostać upublicznione w lutym.

 

 

A jak wygląda reszta umowy z PO?
Jesteśmy w stałym kontakcie i uzgodniliśmy moje możliwe zaangażowanie w ramach PO. I w zależności od rozwoju sytuacji politycznej może nastąpić mój powrót.

Po tym wszystkim, co się stało?

A co się stało? Wojna z tabloidem? Nie nastąpiło nic, co mogłoby zmienić nasze dotychczasowe ustalenia. Bardzo łatwo wyobrażam sobie mój powrót do polityki.

Po rozwodzie na łamach tabloidów?
Chciałem uchronić siebie i najbliższych od wielotygodniowego serialu o moim rozwodzie, więc zgodziłem się na wywiad i posłanie "Super Expressowi" zdjęcia, pod warunkiem że zakończy to całą sprawę. Ale oni nie dotrzymali obietnicy, bo nie są gazetą honorową, tylko beznadziejnym tabloidem.

I o tym, że są tabloidem, dowiedział sie pan teraz?
Nie, ale wierzyłem, że szczery wywiad może zakończyć całą historię, że moja prywatność, trudna sytuacja rodziny, wrażliwość czy delikatność sytuacji zostaną uszanowane. To był błąd. "Super Express" rozpoczął ze mną wojnę, zmyśla historie, kłamie jak najęty, dlatego podam ich do sądu, domagając się zaprzestania podawania jakichkolwiek informacji o mnie, bo jestem osobą prywatną, a nie publiczną.

Kiedy pozew?
W przyszłym tygodniu.

Zażąda pan odszkodowania?
Na cele charytatywne. Na pewno dużo.

Stać ich. Na czołówkach z panem zarobili więcej niż ta grzywna.
Dziękuję za to pytanie, bo ono doskonale pokazuje sposób myślenia polskich dziennikarzy.

I pan nie wiedział, że tabloidy tak kalkulują?
Oczywiście, że wiem, jak działają brukowce, ale do tej pory wszystkie umowy, jakie zawierałem z dziennikarzami, były dotrzymywane. Po raz pierwszy "Super Express" pokazał mi, że ma je gdzieś.

Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Pan wielokrotnie korzystał z tabloidów i wtedy były to gazety, "dzięki którym docieramy do milionów Polaków". Dziś to "beznadziejne brukowce".

Bardzo możliwe, ale nie spotkałem jeszcze polityka, który byłby potraktowany przez media równie perfidnie jak ja. Żadnego nie spotkała tak długa i tak brutalna napaść, żaden nie został potraktowany równie bezwzględnie. Nie rozumiem, jak poważni dziennikarze mogli stanąć po stronie tabloidu, a nie po mojej!

Kiedy Ludwik Dorn się rozwodził, to nie posyłał tabloidom zdjęć nowej wybranki. To jest różnica.

Powtarzam, że zrobiłem to tylko po to, by jakoś skończyć ten spektakl, uchronić bliskich i nas przed paparazzimi. Pewnie każdy by tak zrobił.

Kiedy rozpływa się pan w tabloidach i londyńskim tygodniku nad nową wybranką, to nie wygląda to na przejaw szczególnej troski o żonę i dzieci.
Popełniłem błąd, wchodząc w układ z "Super Expressem", bo z brukowcami takimi jak ten nie zawiera się dżentelmeńskich umów. Gdyby oni, zgodnie z umową, poprzestali na publikacji zdjęcia i wywiadu, wszystko byłoby w porządku.

Co pan mówi? Gdyby mój ojciec rozwodził się z matką, to wolałbym, by nie informował prasy krajowej i londyńskiej, jak wielka i fascynująca jest jego nowa dziewczyna. Byłoby mi cholernie przykro bez względu na to, czy tata się z gazetami umówił, czy nie.

Mnie też jest przykro. Już powtarzam słowo "przepraszam", ale to ja i moi najbliżsi jesteśmy poszkodowanymi, a nie agresorami. Nastąpił niekontrolowany wybuch, a ja chciałem go jakoś opanować i sprawić, by trwał krócej.

Zdetonował pan bombę o rozwodzie sam, bo bał się, że panu zaszkodzi?
Jak można opowiadać takie bzdury? Oczywiście zamierzałem poinformować opinię publiczną o mojej nowej sytuacji osobistej, ale miałem zamiar zrobić to po rozwodzie, a nie w jego trakcie. To, co się wydarzyło, było niezbyt udaną próbą odpowiedzi na to, co wyprawia ze mną "Super Express". Jestem zdumiony tym, że dziennikarze, którzy często sami padali ofiarą tabloidów, tym razem tak łatwo im uwierzyli!

W co mamy nie wierzyć "Super Expressowi"? Przysłał pan im te zdjęcia, czy skłamali?
Przysłałem tylko po to, by zakończyć spektakl.

 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

Slowianka

27 komentarzy

31 styczeń '09

Slowianka napisała:

Wow, ten wywiad byl chyba przeprowadzony na sofie u psychoterapeuty.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska