Prywatyzacja po naszemu
Zadziwiający jest spór między premierem a prezydentem, dotyczący prywatyzacji służby zdrowia. Platforma Obywatelska nie dość, że nie chce prywatyzacji, to jeszcze chce przekazać szpitale samorządom. Naturalnie nie jest to żadna reforma służby zdrowia, ponieważ reforma służby zdrowia musi się rozpocząć od zniesienia monopolu NFZ i wprowadzenia wolnej konkurencji na rynku ubezpieczeń zdrowotnych.
Prywatyzacja szpitali jest rzeczą wtórną, natomiast nie ma wątpliwości, że jeśli będą prywatne szpitale, a płatnik państwowy, to prywatne spółki będą maksymalizować koszty i wtedy cały państwowy system z hukiem zawali się jeszcze szybciej. Dlatego sprzeciw prezydenta można rozumieć tylko w tym kontekście. Jeśli kontekst jest inny, a to wcale niewykluczone, to prezydent powinien w końcu raz na zawsze zapomnieć o Marksie.
Niedawno musiałem moje dziecko umieścić w państwowym szpitalu. Gdy zaczęto podejrzewać guza, konieczne okazało się wykonanie rezonansu magnetycznego. Usługi dla szpitala prowadzi prywatna firma. Gdy przekraczało się próg prowadzący do ich pomieszczeń, przechodziło się jakby do innego świata.
Państwowy szpital nie potrafił nawet zapewnić czuwającym przy dzieciach matkom łóżek do spania. Aby NFZ zwrócił szpitalowi koszty, dzieci były hospitalizowane dłużej, niż było to konieczne. Natomiast w firmie prywatnej: marmury na ścianach, profesjonalna obsługa, nowiutki sprzęt i pewność, że dziecko nie trafi na pijanego bądź olewającego wszystko anestezjologa.
Unijna indoktrynacja
Nie zwracałem dotąd uwagi, gdy każda inwestycja w naszym kraju okraszona jest unijnymi emblematami, mającymi sugerować, jakoby ktoś nam coś dał albo za coś zapłacił. Niestety, jest to typowy przykład urzędniczej socjotechniki, dzięki której podatnik powinien odczuwać wdzięczność wobec anonimowych biurokratów.
W tym miesiącu zapisałem trzyletnią córkę do przedszkola. Raz w tygodniu. Program finansowany, zgadnijcie Państwo przez kogo: przez UE. - To świetnie. Na koniec maluchy dostaną koszulki Unii Europejskiej! - chwali się dyrektorka wiejskiego przedszkola. Unijne gwiazdki dla trzylatka? To już chyba przesada...
Tomasz Teluk
Autor jest dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org), ekspertem Centre for the New Europe (www.cne.org).