Współcześnie centra handlowe nie mają zbyt wielu zwolenników: urbaniści zarzucają im przyczynianie się do śmierci tradycyjnych centrów miast, zerwaniem z pochodzącą jeszcze z czasów antycznych tradycją agory, przekształconej w średniowieczu w rynek, lewica potępiają kapitalistyczny wyzysk człowieka w hipermarkecie i jego alienację, prawica wypomina im konsumeryzm. Nie lubią ich także architekci, dla których konieczność użycia najtańszych materiałów (istnieje ryzyko, że centrum przegra konkurencję) jest jedynym wyzwaniem architektonicznym. Ale to klienci podejmują decyzję o ich istnieniu. I najczęściej jest to decyzja na tak. Wybieramy się więc do hipermarketu, by budować i wyrażać swoją tożsamość przez nabywanie towarów. Tylko bogaty (silny) człowiek może pozwolić sobie na kosztowne i bezużyteczne, nie uzasadnione rzeczywistymi potrzebami przedmioty.
Nie na ostatnią chwilę
Podczas zakupów bożonarodzeniowych warto pamiętać o mechanizmach rządzących naszymi decyzjami. I przygotować się do zakupów, by nasi najbliżsi nie zostali rozczarowani upominkami na ostatnią chwilę. Najlepiej zanim pójdziesz do sklepu, zrób listę – wypisz osoby, dla których chcesz kupić prezent i przy każdej z nich zapisz swój pomysł. Sprawdź, ile masz naprawdę pieniędzy na prezenty. Żeby nie przeżyć zawodu, kiedy się okaże, że kupiłaś podarunki połowie najbliższych, a w portfelu został Ci... już tylko bilet.
Zaplanuj, ile pieniędzy przeznaczysz na jedną osobę. To ułatwi wyszukiwanie podarunków i zaoszczędzi czas. Kupowanie „czegokolwiek, byle tylko było” jest... stratą pieniędzy. Nie kupuj także niczego na ostatnią chwilę, bo wydasz dużo więcej, niż zaplanowałeś. Przygotowania do świąt, zakupy, szukanie prezentów... a na wszystko tak mało czasu. Pamiętajmy, że reklamodawcy zrobią wszystko, by przykuć naszą uwagę do komercyjnej strony świąt, postarają się także, byśmy w wirze zakupów nie pamiętali o napiętym budżecie domowym.
Marta Waseńczuk, Dziennik Polski