MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

29/11/2008 07:24:26

Widmo kryzysu przeraża Polaków

Polacy panicznie boją się kryzysu, choć jeszcze ich nie dotknął. Jak wynika z sondażu TNS OBOP tylko 5 proc. badanych straciło na spadku kursu walut i wartości akcji, a 11 proc. musiało zapłacić większe raty kredytu. Ale Polacy i tak twierdzą, że widzą już pierwsze oznaki finansowej zapaści i dlatego rezygnują z brania kredytów i większych wydatków - czytamy w DZIENNIKU.

 

Ale kredytów też nie biorą. Rezygnują z większych wydatków, wyjazdów, przyjemności. To już chyba przesada?
Ależ skąd! To akurat bardzo dobre. Zbyt długo byliśmy frywolni i nieroztropni. Z ułańską fantazją wydawaliśmy pieniądze. Często żyliśmy ponad stan. Braliśmy kredyty bez opamiętania, tylko dlatego, że ktoś nam je chciał dawać. Może nareszcie nauczymy się nie kupować, gdy nie jesteśmy pewni, że nas na coś stać. Musimy nabrać pokory.

Mówi pan tak, jakby ten kryzys był nam potrzebny.
Bo naprawdę tak myślę. Może nareszcie część Polaków zacznie racjonalizować swoje koszty i kalkulować zyski i straty. Szkoda tylko, że uczymy się na błędach, a nie na uniwersytecie. Bo w gospodarce są góry i dołki - warto o tym pamiętać.

*Robert Gwiazdowski jest prezesem Centrum im. Adama Smitha

 

 

Choć Polacy nie odczuli jeszcze na własnej skórze skutków światowego kryzysu gospodarczego, już zaczęli się go bać. Dlaczego? Bo - jak deklarują - widzą wokół siebie jego pierwsze oznaki. Blisko jedna trzecia ankietowanych przez portal ekonomiczny New Connect zauważyła, że firma, w której pracują, zaczęła nagle gwałtownie oszczędzać. Prawie połowa obawia się, że kryzys spowoduje obniżenie ich poziomu życia. Są też tacy, którzy w obawie przed utratą pracy rezygnują z większych zakupów czy inwestycji. Oto ich opowieści:

39-letnia Zuzanna, HR-owiec

Od ponad roku planowałam razem z moim partnerem podróż na Bali. To miał być wyjazd z okazji rocznicy naszego poznania się. Wykupiliśmy tę wycieczkę znacznie wcześniej, przeznaczając na nią większość oszczędności. Czuliśmy, że możemy sobie na to pozwolić, bo narzeczony na początku roku dostał podwyżkę, ja zamierzałam o nią wkrótce poprosić. Postanowiliśmy na niczym nie oszczędzać - pięciogwiazdkowy hotel, własny domek na plaży, all inclusive. W sumie kilkanaście tysięcy złotych. Ale nastrój radosnego oczekiwania na podróż zepsuły nam dochodzące zewsząd słuchy o kryzysie. Gdy w pracy zaczęły krążyć plotki o czekającej nas redukcji zatrudnienia, nie miałam już odwagi pójść do szefa i domagać się większej pensji. Bałam się, że może to wykorzystać jako pretekst, by mnie zwolnić. W końcu spanikowałam i zaproponowałam narzeczonemu, by odpuścić sobie wycieczkę na Bali. Tomek protestował, ale miałam wrażenie, że robi to raczej pro forma. Potem uznaliśmy, że wycofujemy pieniądze. Na szczęście odzyskaliśmy prawie całą kwotę. Czy żałuję? Oczywiście, ale chyba nie potrafiłabym się teraz cieszyć tak kosztownym urlopem.

37-letnia Sylwia, dział sprzedaży w korporacji


Już od dawna myślałam o zmianie pracy. Mąż mnie wspiera. "Ta praca cię niszczy" - przekonywał. Złożyłam więc wypowiedzenie i czekałam, bo firma chciała mnie zatrzymać. Ja postawiłam swoje warunki. W Ameryce właśnie padały banki, ale Polski to nie dotyczyło. Szefowie przekonywali gorąco, bym została, ale nie rwali się do tego, by moje warunki spełniać.

Pewnego dnia obudziłam się z myślą, że nie dam rady już więcej pójść do pracy. "Dziś ostatecznie rzucę to wszystko" - powiedziałam. Mąż milczał. Milczał przy śniadaniu i przy chowaniu naczyń do zmywarki. Nagle moją uwagę przykuł głos z telewizora. "Możemy mówić o prawdziwym tąpnięciu, złotówka od lat nie była tak nisko" - mówił ze swadą dziennikarz. Stałam przed dużym niebieskim ekranem i czułam, jak płynący z niego głos łamie mi życie. Przypomniałam sobie, że spłacam kredyt na dom we frankach szwajcarskich. Do pokoju wszedł mąż. "Wstrzymaj się trochę z tym wypowiedzeniem" - powiedział. Wycofałam wypowiedzenie.

40-letni Rafał, doradca w firmie konsultingowej

O kupnie nowego samochodu myślałem od dość dawna, bo ten, którym teraz jeżdżę, zawiódł mnie zeszłej zimy. Upatrzyłem sobie zgrabniutkiego minimorrisa i udało mi się nawet uzbierać pokaźną sumkę na pierwszą wpłatę. Resztę zamierzałem rozłożyć na raty. Wszystko było już właściwie dopięte, dealer przygotował umowę, w której cena samochodu była przeliczona z euro po korzystnym kursie. I nagle spanikowałem: "A co będzie, jeśli zwolnią mnie z pracy?". Nie mam pojęcia, dlaczego tak pomyślałem. Może dlatego, że w firmie od kilku tygodni krąży plotka, że jeśli stracimy choć kilku klientów, to nie obejdzie się bez cięć. A ostatnio ktoś powiedział, że szefostwo zamierza renegocjować umowy z najlepiej zarabiającymi pracownikami kontraktowymi. Ja do nich nie należę, ale niepokój pozostał.

 

 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska