MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

03/08/2003 04:38:36

Andy Warhol

W 1928 roku, 6 sierpnia Państwo Andrej i Julia Warhola z Pittsburgha świętowali narodziny swojego trzeciego syna. Andrew przyszedł na świat w biedzie. Biograf Warhola, Victor Bockris mówi: "Butelka keczupu rozcieńczonego gorącą wodą - to była zupa, która musiała im starczyć na kilka dni jako jedyny posiłek."

Rodzice, oboje słowaccy imigranci, mówili jedynie po słowacku, toteż dla ich dzieci angielski był drugim językiem. Życie Warholów w dużej mierze toczyło się wokół bizantyńskiego kościoła katolickiego. W 1936, gdy Andy miał 8 lat zachorował. Ta choroba zmieniła jego całe dalsze życie. Była to dolegliwość na tle nerwowym o komicznej nazwie "Taniec Świętego Wita". Objawiała się gwałtownymi drgawkami, które uniemożliwiały zapanowanie nad ciałem. Jedyną kuracją był sześciotygodniowy pobyt w łóżku. Andy bardzo zbliżył się do matki podczas rekonwalescencji. Zniosła jego łóżko do jadalni. Dzięki temu mógł być przy niej cały czas, bo większość czasu spędzała w kuchni. Julia przynosiła synkowi kolorowe albumy i magazyny filmowe. Andy uległ fascynacji hollywoodzkimi gwiazdami. Pisywał do nich. Pierwszą osobą, do której napisał, była Shirley Temple. Na swój list otrzymał odpowiedź wraz ze zdjęciem. Miał je do śmierci. Z niewielu rzeczy był równie dumny.

Po chorobie Andy był słaby, stał się również bardzo zamknięty w sobie, za to jego pasja do sztuki rosła. Był zniewieściałym, wątłym chłopcem. W 1942 zmarł jego ojciec, chłopiec miał wówczas zaledwie 14 lat. Andy ukończył szkołę średnią i poszedł do college'u. Zapisał się na wydział sztuki pittsburskiego Carnegie Institute of Technology. Latem 1949 19-letni Andy Warhol, ukończył college i wyruszył do Nowego Jorku wraz z kolegą z Carnegie Tech, Philipem Pearlsteinem.

Andy i Philip wynajęli mieszkanko w manhattańskiej East Village. Było ciasne i pełne karaluchów. Trzy miesiące po przybyciu na Manhattan dostał pierwszą pracę: miał zilustrować felieton dla magazynu "Glamour". Rysunki podpisano Warhol. Pewnie przez błąd drukarski. Inni twierdzili, że nie był to jakikolwiek błąd! Andy zmienił po prostu nazwisko. Zmiana nazwiska szła w parze ze zmianą stylu. Zamiast skrywać swoje dziwactwa, afiszował się z nimi. Na początku lat 50. miał zwyczaj noszenia ze sobą bukietów róż. Wręczał po jednej róży sekretarkom agencji. Wszyscy uważali to za szalenie ekscentryczne.

Andy kochał beznadziejną miłością młodego obiecującego pisarza Trumana Capote ale nie obnosił się ze swoimi skłonnościami seksualnymi. Pisarz-skandalista wiódł życie, o jakim Andy marzył. Capote nie wstydził się swojej gejowskiej wrażliwości. Warhol rzadko dawał się ponieść namiętnościom. Był typem obserwatora, wolał przyglądać się z boku. Środowisko gejowskie fascynowało go. Można jedynie przypuszczać, na ile czynnie sam w nim działał. W 1953 Andy poznał w nowojorskiej bibliotece publicznej Carltona Willersa, sekretarza kustosza bibliotecznego. Willers stał się pierwszym prawdziwym chłopakiem Andy'ego. Romans nie trwał długo, ale ich przyjaźń przetrwała dziesięć lat. W 1954 Andy uległ urokowi scenografa, Charlesa Lisanby, który wspomina: "Był we mnie naprawdę zakochany. Ogromnie go lubiłem [jako przyjaciela]. Był cudownym przyjacielem, ale myślę, że chciał ode mnie tego, czego nie mogłem mu dać." Latem 1956 Andy wybrał się z Charlesem Lisanby w podróż dookoła świata. Na pierwszym postoju, na Hawajach, Andy rzucił się na przyjaciela. Lisanby: "Wiedziałem, że chce uprawiać ze mną seks i że nie zgodzę się na to. W końcu doszło między nami do kłótni. Andy zaczął płakać i zupełnie nie potrafił pohamować łez." Z Charlesem mu się nie udało, za to w sprawach zawodowych szło mu coraz lepiej. W 1955 roku 27-letni Andy podpisał kontrakt na cotygodniową reklamę dla sklepu obuwniczego I. Millera. Te proste rysunki butów zwróciły uwagę na Andy'ego, który dostawał tak wiele zleceń od rozmaitych agencji reklamowych, że zatrudnił asystenta, Nathana Glucka.

Pod koniec lat 50. Andy osiągnął szczyt w świecie reklamy i rozwijał nową pasję: malarstwo. Zamęczał wszystkich pytaniami w rodzaju: Co powinienem namalować? Co mam robić? Właścicielka galerii i przyjaciółka, Muriel Latow, pospieszyła z odpowiedzią: Spytała: "Co lubisz najbardziej?". A Andy odparł: "Pieniądze". Więc ona: "To namaluj pieniądze". Wtedy postanowił namalować banknot jedno- i dwudolarowy. Potem zaczął się domagać kolejnego pomysłu. Muriel rozejrzała się wokół i zobaczyła puszkę zupy Campbella, która z jakiegoś powodu stała na półce z książkami. "Namaluj puszkę zupy" - podsunęła mu.



Na początku lat 60. Andy Warhol pragnął zostawić za sobą reklamę i poświęcić się poważnej sztuce. Wraz z ambicją wzrastał też jego manieryzm: wypracował miękkie gesty dłoni i afektowany sposób mówienia. Jednak najbardziej szalonym wymysłem była srebrnobiała peruka. Proste włosy, które albo sterczały do góry, albo zwisały w dół. Ale zawsze były białe, kompletnie pozbawione pigmentu. Nowowykreowany Andy zaczął eksperymentować z techniką, która miała stać się jedną z jego głównych form wyrazu - z sitodrukiem. Wraz z odkryciem sitodruku i masowej produkcji obrazów, Andy stał się tym słynnym Andym Warholem, twórcą pop artu, jakiego zna cały świat. Pierwszy pokaz "Puszek z zupą" Warhola miał miejsce w Ferus Gallery w Los Angeles w lipcu 1962. Andy miał 33 lata. Płótna wywołały sensację i zostały okrzyknięte pop artem. Andy miał inną nazwę dla swoich prac. Nazywał swoje prace "common art" - sztuka zwyczajności. Zwykłe, codzienne obiekty jako sztuka. Proste, a błyskotliwe. Wieść o jego płótnach niosła się od galerii do galerii. W sierpniu 1963 Ferus Galery zorganizowała wystawę portretów Elvisa. W prasie pojawiły się recenzje z wystawy Andy'ego. Została straszliwie skrytykowana. A Andy powtarzał: "Nienawidzą mnie! Nienawidzą mnie!" Był zachwycony. Krótko po powrocie z Zachodniego Wybrzeża Andy przeniósł swoje studio na wielki strych na 47. Wschodniej. Obszerne, otwarte pomieszczenie wymagało gruntownej renowacji. Andy miał w oczach mieszkanie wyłożone srebrną folią. Poprosił o pomoc jego właściciela, projektanta oświetleniowego Billy'ego Name. Billy przemienił strych w Srebrną Fabrykę i przyłączył się do świty Andy'ego.

Jeśli Andy nie kręcił filmów ani nie malował, można było go spotkać w Max's Kansas City, ulubionym lokalu bywalców Fabryki. Justin Davis, ówczesny student malarstwa, też wpadał do tej restauracji. Andy założył w Max's Kansas City rachunek dla młodych artystów i wszystkich, którzy przyjeżdżali do miasta i brakowało im pieniędzy na jedzenie. Nie dawał im pieniędzy, bo mogliby je wydać na narkotyki. Ale jeśli byli głodni, u "Maksa" mogli najeść się do woli. Tej wiosny Andy opuścił Srebrną Fabrykę i otworzył nową pracownię w budynku w okolicy Union Square. Zmieniła się nie tylko lokalizacja, jak wyjaśnia przyjaciel, John Richardson: "Skończyły się stare złe czasy Fabryki - z prochami, operą grzmiącą z głośników, całym tym przeraźliwym hałasem i zgiełkiem. To wszystko przeminęło..." W nowej Fabryce co i rusz pojawiali się przystojni młodzieńcy, o których wiedziano tyle, że byli kochankami Andy'ego, wielbiącego ich młodość i urodę.

Na początku czerwca 1968 była aktorka Warhola, Valerie Solanis, wściekła z powodu scenariusza, który jej zdaniem Andy jej ukradł, zjawiła się w Fabryce z trzydziestką dwójką. Andy podniósł wzrok, zobaczył, że mierzy do niego z pistoletu i zawołał: "Nie rób tego! Nie rób tego, Valerie." A ona zaczęła strzelać. Kiedy upadł, stanęła nad nim i strzeliła jeszcze raz. Jedna z kul przeszyła płuco, tak że nie mógł oddychać. Billy Name rzucił się ku niemu. Trzymał go w ramionach i zalewał się łzami, a Andy wyjąkał: "Billy, błagam, nie rozśmieszaj mnie, to tak strasznie boli". Lekarz powiedział, że ten człowiek musiał postanowić nie umierać w momencie, gdy kule przebiły mu ciało, bo naprawdę nie powinien po czymś takim pozostać wśród żywych. Media zupełnie oszalały. Andy miał się znaleźć na okładce "Life". I oto trzy dni później mordują Bobby'ego Kennedy i dają go zamiast Andy'ego!

Po 55 dniach pobytu w szpitalu osłabiony Warhol wrócił do domu, by dochodzić do siebie i obchodzić 40. urodziny. Pracownik Nowej Fabryki, Jed Johnson, wprowadził się, żeby pomóc matce Andy'ego, w opiece nad rekonwalescentem. To był początek trwającego 12 lat związku Andy'ego i Jeda. Wszyscy się zastanawiali, co oznacza ten związek. Czy oni mają romans w pełnym znaczeniu tego słowa? Czy utrzymują tak zwane regularne kontakty seksualne? Kto wie? Z pewnością łączyła ich silna emocjonalna więź. Krytyk sztuki, John Richardson: "Związek z Jedem to kolejny przykład tego, jak konwencjonalny stał się Andy w późniejszych latach. Jed nie miał w sobie nic z ducha cyganerii. Był to ktoś, kto widział, że Andy'emu powiodło się w życiu." Jed i Andy byli ze sobą bardzo związani. Andy właściwie nigdy nie mógł się do tego przyznać. Jed mógł, ale Andy nie.

Okres między '69 a '72 to istna eksplozja produkcji filmowej. W 1969 Andy zaczął wydawać także miesięcznik "Interview". To było przed magazynem "People". Żadnych wstępniaków - same rozmowy z tymi, którzy mogli wydać się ciekawi. Szybko, tanio i nowocześnie. Cała robota to nagranie wywiadu, przepisanie go na maszynie, zakomponowanie w magazynie, który powinien być drukowany na tanim papierze i ukazać się jak najszybciej: Andy'ego wizja nowoczesności. Sprzedawało się znakomicie. To był kolejny sukces Warhola. Posiadał teraz miniimperium: oryginalne dzieła sztuki i ich niezliczone reprodukcje, filmy oraz magazyn "Interview". Tymczasem Andy stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie i - jak mówią przyjaciele - coraz bardziej złośliwy. Przyjaciele Andy'ego z tamtych lat mówią, że sprawiał wrażenie osoby delikatnej, miłej i łagodnej. A był zimy jak lód, wyrachowany i wredny. W maju '70 na aukcji w Park Bernet Gallery jedna z "Puszek z zupą" Warhola została sprzedana za 60 tys. dolarów - najwyższą cenę, jaką kiedykolwiek uzyskała praca żyjącego amerykańskiego artysty. Andy miał 41 lat. Pod przewodnictwem menedżera Freda Hughesa i reżysera filmowego Paula Morrissey Przedsiębiorstwo Andy'ego Warhola stawało się prawdziwą korporacją.

Andy Warhol spędził szalone lata 70. na zdobywaniu pieniędzy i sławy. Był srebrnowłosym ulubieńcem nowojorskiej elity towarzyskiej, przyjacielem gwiazd rocka i królów. Andy stał się gwiazdą, lecz problemy zwykłych śmiertelników nie były mu obce. Zbliżało się Boże Narodzenie, lecz w domu Warhola nie panował świąteczny nastrój. Grudzień roku '80 oznaczał koniec 12-letniego związku Andy'ego i Jeda Johnsona. To było dla Andy'ego traumatyczne doświadczenie. Andy był zdecydowanym przeciwnikiem nagłych zmian. Wszystko powinno być, jak jest. 17 lat młodszy od Andy'ego Jed zaczął się dusić w tym związku. Jeśli zerwanie było trudne, jeszcze trudniejsze było znalezienie nowego partnera. Andy przekroczył pięćdziesiątkę i wpadł w przygnębienie, bo uświadomił sobie, że w tym wieku znacznie trudniej stworzyć nowy, udany związek, niż - powiedzmy - w wieku lat 30. Andy powtarzał: "Boże, to takie trudne. Życie jest zbyt ciężkie. Bo czym jest miłość?" Mimo swego pesymizmu Andy był zdeterminowany znaleźć nowego partnera. W końcu Andy zakochał się w Jonie Gouldzie, producencie wykonawczym Paramount Pictures. Przyjaciele byli sceptyczni. Ich związek był dość dziwaczny. Jon Gould był miłym młodym człowiekiem, a Andy dostał na jego punkcie obsesji; zasypywał go prezentami i robił z nim wszystko to, czego nie robił z Jedem. Jakby chciał wszystkim powiedzieć: "Twierdziliście, że nie jestem dość miły dla Jeda, więc teraz podaruję Jonowi diamentową kolię!" Owa kolia pochodziła z kolekcji klejnotów Andy'ego. Zresztą nie gromadził jedynie biżuterii. Miewał obsesje na punkcie różnych rzeczy. Bez względu na to, czy Andy kupował słoje cukierków czy obrazy francuskich akademików, zostawiał swój nowy nabytek w sklepowej torbie czy papierze, jakim był owinięty, i rzucał na stertę "kolekcjonerskich zdobyczy" piętrzącą się w jadalni. Obsesyjne kolekcjonerstwo Andy'ego stanowiło jedną z metod walki z chroniczną niemal depresją. Cierpiał na głęboką melancholię, co czuje się zresztą w jego obrazach. Andy nigdy nie łączył kolorów bez dodania odrobiny czerni. W jego pracach nie ma czystych pasteli, wszystko jest przynajmniej trochę mroczne i ponure. Andy bez przerwy przeżywał jakieś lęki, które były zupełnie bezpodstawne. W połowie lat 80. dzieła Warhola osiągały gigantyczne ceny. Tymczasem Andy stawał się coraz bardziej oszczędny. Billy Name opowiada: "W Fabryce musieliśmy zachowywać zużyte baterie z naszych magnetofonów i kamer i składać je w specjalnym pudełku. To była kolekcja miedzi, gdyż Andy obawiał się, że miedź może pójść w górę. Nie wolno też było wyrzucać puszek po kawie - to była kolekcja blachy na wypadek, gdyby blacha poszła w górę."

W 1985 chłopak Warhola, Jon Gould, znalazł się w szpitalu z powodu powikłań związanych z AIDS. Andy odwiedzał go codziennie - niezwykły gest ze strony kogoś, kto nienawidził szpitali. Gdy Gould doszedł do siebie, zostawił Andy'ego i przeniósł się do Kalifornii. Warhol maskował smutek rzucając się w wir manhattańskich rozrywek towarzyskich. We wrześniu '86 Jon Gould zmarł w Los Angeles. Choć tak boleśnie odczuł ich rozstanie, Andy nie okazał żadnych emocji na wieść o śmierci przyjaciela.

W środę 18 lutego 1987 stwierdzono u Andy'ego ostrą infekcję woreczka żółciowego. Konieczna była natychmiastowa operacja. Andy był przerażony. Powtarzał, że jeśli znowu pójdzie do szpitala, z pewnością umrze i długo odwlekał operację. W przeddzień wpadł do Serendipity wraz z grupką znajomych. Strasznie się denerwował i dosłownie opychał się chłodzonym ciastem cytrynowym. W piątek 20 lutego 58-letni Andy Warhol zgłosił się do nowojorskiego szpitala pod nazwiskiem Bob Robert. Następnego ranka usunięto mu woreczek żółciowy. Operacja udała się bez żadnych komplikacji. Warhola odwieziono do jego pokoju, gdzie pozostawał pod opieką prywatnej pielęgniarki. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Andy oglądał telewizję i rozmawiał przez telefon. Pielęgniarka zeznała, że o 4:00 sprawdzała stan pacjenta i wszystko było w normie. O 5:45 zauważyła, że zrobił się siny. Zawiadomiła oddział kardiologii. Ale Andy Warhol, niekoronowany król pop artu, już nie żył.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska