17/07/2008 13:28:55
Planeta Londyn
Zaobserwowane: Ealing Broadway, pociąg District line, wczesne przedpołudnie. Do pociągu wsiada młoda Polka z małym synkiem i starszym panem o zagubionych oczach. Tłumaczy mu dwukrotnie, jak ma czytać mapkę linii, która wisi pod sufitem pociągu i po ilu przystankach ma wysiąść z pociągu. Opowiada mu też, gdzie ma się skierować, kiedy już wysiądzie na stacji Ravenscourt Park. Co chwilę upewnia się, czy jej ojciec rozumie to, co ona do niego mówi. Ale starszy pan sprawia wrażenie zupełnie nieobecnego i zbywa córkę niepewnym: „tak”.
Pan Wiesław wspomina swoje początki zaciągając się papierosem i uśmiechając się szeroko.
– Teraz z codziennym załatwianiem spraw nie mam żadnego problemu, ale na początku trudno mi było się po prostu porozumieć. Najciężej było, kiedy dostałem pierwszą pracę – zadzwoniono w nocy, że mam przyjść, a ja nie znałem terenu kompletnie. Jak ja tam trafiłem, to sam nie wiem. Damian, syn, sprawdzał w internecie mapę i mi przez telefon mówił: „skręć tutaj, idź prosto”. Komedia! – uśmiecha się, machając ręką. – Trudno się też na początku przyzwyczaić do ruchu lewostronnego, oglądałem się w odwrotną stronę, teraz też jeszcze tak robię i odwracam się dwa razy, tak na wszelki wypadek.
Pani Grażyna, emigrantka od 1,5 roku, szczerze opowiada swoje początki w Londynie i z dumą świeci przykładem, że wszystkiego można się nauczyć.
– Na początku nie wiedziałam, o co chodzi, gdzie ten autobus jedzie! –wspomina z rozbawieniem: – Moja córka mnie wszędzie oprowadzała, pokazała, gdzie mam stanąć na przystanku, bo tu przecież jest ruch lewostronny itd., ułatwiła mi trochę życie. Teraz po omacku mogłabym jeździć, kupuję sobie oystera, idę do banku, robię zakupy, nie mam z tym żadnego problemu – mówi z pewnością siebie.
Londyńskie życie
Matki, ojcowie, a często babcie i dziadkowie w jednej osobie, odbierają rzeczywistość brytyjską poprzez pryzmat swoich wieloletnich doświadczeń i przyzwyczajeń.
– Tutaj na początku byłam zszokowana, bo wiek nie ma znaczenia. Pytałam córkę, co zrobić, jeśli padną pytania o wiek, (przed rozmową o pracę – przyp. red.), może zataić, bo nie wyglądam na swoje lata? Dziecko mówiło: „Mamo, daj spokój, powiemy prawdę” i tak zrobiłyśmy. I rzeczywiście nie było żadnej segregacji wiekowej, że jeśli masz 50 lat to nie nadajesz się do niczego. To mi się podoba, że jest odwrotnie niż w Polsce, gdzie potrzeba do pracy tylko młodej, z doświadczeniem i długimi nogami. Tutaj patrzą na umiejętności – mówi pani Grażyna.
Pan Wiesław wnikliwie analizuje rzeczywistość Polaka i Polki, którzy próbują znaleźć pracę w Londynie. W jednej ze swoich korespondencji tak opisuje moment poszukiwania pracy:
Magda, jej mąż i ja rano idziemy do angielskiej agencji. Wiemy od znajomej, że mają tam dobre prace. Manager zadaje pytania, Magda próbuje odpowiedzieć, nic z tego nie wychodzi, sytuację próbuje ratować syn znający dobrze język. Manager przerywa: „Pana żony nie możemy zatrudnić, musi podszkolić język. Pana możemy zatrudnić”. Syn się uśmiecha: „OK tylko, że ja mam pracę, a agencja nie jest w stanie dać mi lepszej”. (...) Niezrażeni niepowodzeniem jedziemy metrem do innej agencji, gdzie pracuje jego znajoma Polka. W biurze daje nam stos papierów do wypełnienia. Dokumenty są po angielsku. Jeszcze dostajemy prymitywne testy do zrobienia i koniec. Pracy na dzień dzisiejszy nie ma. Znajoma pociesza: „Obecnie jest zastój w pracy, a zwłaszcza dla tych, co nie znają języka, ale będę miała Was na uwadze” (...) Wracamy do domu. Nagle dzwoni telefon, znajoma z agencji mówi, że jest praca i Magda za 2 godziny ma przyjść (...)
Zanim pan Wiesław odpowie na pytanie, co najbardziej zwróciło jego uwagę w Anglii, zaciąga się papierosem i chwilę milczy.
– Ludzie są tutaj mniej zestresowani, są spokojniejsi, nie widać nerwowości jak w Polsce, to jest pierwsza rzecz – wylicza powoli. – A druga to pogoda – wyobrażałem sobie Londyn z deszczem, a tu po przyjeździe piękna pogoda i zupełnie inna roślinność. Trudno się też na początku przyzwyczaić do ruchu lewostronnego, oglądałem się w odwrotną stronę, teraz też jeszcze tak robię i odwracam się dwa razy, tak na wszelki wypadek – śmieje się pan Wiesław. – Zdziwił mnie też sposób ubierania się, w lutym ludzie tu chodzą w krótkich spodenkach albo w klapkach, a teraz, kiedy jest ciepło, kobiety chodzą w kozakach lub w futrze. I do tego nie jest to elegancki sposób ubierania. Jednak Anglicy zawsze byli „Wyspiarzami” i różnią się bardzo od ludzi na kontynencie.
Opiekun seniora care and support ...
Care and Support Assistant Domiciliary (różne lokalizacje: H...
Poszukujemy lekarzy do polskiej k...
Poszukujemy obecnie lekarzy do dwóch polskich, renomowanych ...
Paczki do polski - najtaniej na w...
Szybki, tani i bezpieczny transport paczek oraz przesyłek na...