Liczy się Paryż, nie mudżahedini...

Do Paryża pojechało ok. 3,5 tys. polskich studentów. Za 20 zł zapewniono im przejazd, wyżywienie i hotel od piątku do niedzieli. Większość nie wiedziała, że jadą na wiec współorganizowany przez Ludową Partię Mudżahedinów Irańskich, która widnieje na liście organizacji terrorystycznych takich krajów jak USA czy Kanada. Dowiedzieli się dopiero na miejscu, gdy zaczęli do nich dzwonić wystraszeni rodzice i przyjaciele, którzy przeczytali o całej sprawie w "Gazecie Wyborczej".

- To dla mnie szok - mówi Kasia, jedna z uczestniczek wycieczki. - Myślałam, że jadę na manifestację w obronie praw człowieka, a tu się okazuje, że ci, którzy ją organizują, sami te prawa łamali - dodaje.


Anna, studentka II roku ekonomii na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu: - Pierwszą myślą było: chcę wracać do domu. Zaraz potem zrobiło mi się głupio, że ja sama wcześniej nic nie sprawdziłam.


Niektórzy do końca nie chcą uwierzyć w to, co piszą polskie media. - Obsmarowali nas - mówią.


Wiec odbył się na terenach targowych w Villepinte na północ od Paryża. W sobotę studentów zawiozły tam autokary. Wielu wolałoby zwiedzać miasto, ale nikt nie bojkotował imprezy - bali się, że w razie nieobecności będą musieli pokryć koszty wycieczki. Dopiero później okazało się, że to tylko straszak.


Przed wejściem wykrywacz metali. Aparaty fotograficzne trafiają do depozytu. Ale komórki można wnieść. W hali, tuż przy wejściu, tekturowy banner ze zdjęciem dwóch mężczyzn z zasłoniętymi oczami i stryczkami na szyjach. Nad zdjęciem napis: "Iran wiesza dzieci".

Tagi: metro

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: