Praca owszem jest, ale mieszkanie samodzielne bardzo drogie i wtedy ktoś zna kogoś, kto szuka współlokatora. A życie rzadko okazuje się takie jak w „przyjaciołach” i nie lądujesz z Jennifer Aniston tylko, bardziej prawdopodobne, z Jolą z polskiego wydania BB (nie oglądałam, już taka maniaczka to nie jestem, ale słyszałam o niej więc weszłam do sieci zobaczyć fragmenty, żenada!). I takie jolopodobne indywidua płci obojga wystawiają cierpliwość i wytrzymałość człowieka na próbę. W ogóle mieszkanie w dużej grupie ludzi jest niezwykle trudne. Nawet, kiedy zaczynasz z dobrze znanymi ludźmi, wyłażą z nich, albo z ciebie, takie rzeczy, które obracają życie pod wspólnym dachem w koszmar. Z drugiej strony trzeba oddać sprawiedliwość - rzadko, ale zdarza się, że są to najlepsze lata życia. Co więc jest czynnikiem determinującym sukces? Jak zachować własną tożsamość jednocześnie dostosowując się do obowiązującego trendu? Nie czekajcie na odpowiedź, bo jej nie znam. Mogłabym pojechać tutaj truizmami pod tytułem – trzeba mieć w sobie zgodę na życie, tolerancję dla innych osób jako niepodległych bytów i tak bełkotać jeszcze przez kilka kolumn, ale prawna jest taka, albo się zgracie, albo pozabijacie, albo przyjdzie się rozejść. I nie raz wyjedzą ci z lodówki ostatnią kiełbasę, wypiją chowane na później piwko, zużyją resztę cukru, nie pozmywają po sobie, a w kabinie prysznicowej zostawią kilogram włosów. Nie będą mieli pojęcia o wędkowaniu, ale będą zamęczać gadaniem o grzybobraniu we wrześniu, oglądać lekkoatletykę w środku nocy i urządzać niekończące się balangi, właśnie wtedy, kiedy wróciliście z nocnej zmiany. Jedni będą wkurzać swoim pedantyzmem, drudzy bałaganiarstwem, jedni zbytnim upraszczaniem wszelkich sytuacji, inni zbytnim filozofowaniem. Nigdy nie będzie idealnie.
Mieszkanie „w komunie” w jakimś tam domu na przedmieściach Dublina różni się od domu BB tylko tym, że jeden jest anonimowy, a drugi otwarty na miliony ludzi. A kiedy oglądasz takie programy jak Big Brother, oprócz tego, że masz o czym rozmawiać, raz nawet byłam bohaterką dnia, bo jedyna wiedziałam co się zdarzyło poprzedniej nocy w domu BB, masz jeszcze świadomość, że u ciebie nie jest jeszcze tak źle, że ich Jola jest sto razy gorsza od twojej Joli i w ogóle świat jest piękny. Poza tym, kiedy ogląda się inne osoby stające przed różnymi dylematami, można potrenować życie na sucho, wejść w czyjąś skórę, podjąć jakieś udawane decyzje, a potem patrzeć, co wynikło i wyciągnąć wnioski. Ten tekst natomiast, choć szczery i przemyślany, jest dowodem na to, że do wszystkiego można dorobić teorię, jeżeli coś nas wyraźnie uwiera. W tym wypadku nieustannie zadaję sobie pytanie – czy ja już zupełnie na psy zeszłam, że tego BB oglądam?