A ja lubię przepływ myśli, siłowanie się światopoglądów, spieranie o pryncypia i wymianę wrażeń na interesujące tematy. Pierwsza część listy udaje się tylko w określonym, ściśle dobranym gronie, w innym przypadku szkoda czasu, ale wymiana wrażeń po obejrzeniu filmu czy programu w telewizji mogłaby mieć miejsce, tyle, że musi dojść do spełnienia podstawowego w tym wypadku warunku – musielibyśmy to samo obejrzeć lub przeczytać. W teorii wydaje się to proste, ale w praktyce sprawa się komplikuje, bo wiele rzeczy, którymi zachwycają się moje koleżanki z pracy, jest dla mnie nie do oglądania. Jednakże jest jedna rzecz, która wiadomo, że zatrybi, nie zawsze, bo nie zawsze jest ciekawa, ale co jakiś czas, mniej więcej raz na rok, jest głównym tematem w kręgu zainteresowania mas.
Mówię o Big Brotherze. Pisałam już o tym rok temu właśnie, ale tamten był Celebrity BB, a ten ma za mieszkańców zwykłych ludzi. Tym razem do domu zaprosili Albinosa (z amerykańskiej czarnej rodziny), dziewczynę uchodźcę z jednego z afrykańskich krajów, Tajkę mieszkającą w UK od kilku lat, niewidomego Szkota, parę czterdziestolatków (coś nowego, bo wcześniej par nie było), samotną matkę, zakompleksionego chłopaka o twarzy i figurze modela, dwójkę czarnoskórych muzułmaninów, najbardziej gejowego geja ze wszystkich, jakich widziałam w życiu, ekshibicjonistkę o figurze, której nie za bardzo by się chciało oglądać, i jeszcze kilka osób, wydawałoby się tworzących jedynie massa tabulette dla innych mieszkańców, ale nie wiadomo, czy nie okażą się czarnymi końmi tej edycji.
Wiem, że wiele osób uważa oglądanie reality shows za stratę czasu, ja w gruncie rzeczy też tak myślę, ale lepsze to niż alienacja w grupie, jaka ona by nie była, ta grupa. Bo kiedy tak nie masz zupełnie o czym rozmawiać i się alienujesz non stop, to ludzie wreszcie zaczynają traktować cię jak powietrze, albo co gorsza - persona non grata, bo nikt nie chce mieć w grupie osoby manifestującej swoją inność (w domyśle lepszą), a na to przecież to wygląda. Ja to bardzo źle znoszę, jeżeli przyjdzie mi z konieczności z kimś przez jakiś czas przebywać, a nie są to „przyjaciele królika”, próbuję się w miarę możliwości dostosować, przy jak najmniejszych stratach własnych. Podczas oglądania BB, można się po prostu popodniecać podglądaniem lub wykorzystać ten czas na naukę, na przemyślenia na temat zachowań ludzkich w określonych sytuacjach, a przede wszystkim przyznać się przed samym sobą, że czasami pierwsze wrażenie jest mylące i osoby wydające się na początku fantastyczne okazują się kompletnymi debilami i na odwrót – ciche i z pozoru nieciekawe, po bliższym poznaniu zyskują w oczach. Siedzę tak, oglądam jakieś dziwne akcje na ekranie i dumam – przecież takie Big Brothery zdarzają się tutaj na porządku dziennym i to masowo. Wprawdzie nie ma kamer, ale sytuacje jak najbardziej adekwatne. Ilu z was mieszka we wspólnie wynajmowanych domach, dla zmniejszenia kosztów wynajmu? I co, zawsze współmieszkańcy są rewelacyjnie i uważnie dobraną grupą? W większości wypadków sytuacja miała się tak – wylądowaliście w Irlandii, bo koleżanka/brat/ kuzynka/sąsiad/znajoma rodziców (niepotrzebne skreślić) polecała ten kraj, że świetnie, że pełno pracy i ludzie ok. Ktoś powiedział, że pomoże, ktoś zaproponował spanie w salonie na start, zanim nie znajdziesz sobie pracy/mieszkania/bogatego partnera/taniego biletu powrotnego (niepotrzebne skreślić).