Zakolczykowani Brytyjczycy

Gazeta Wyborcza podaje przykład: Jessica Collin z Cardiff w Walii, 19-letnia studentka sztuki miała stłuczkę w Monachium. Na pierwszy rzut oka niezbyt groźną - żadnych rozbitych głów, połamanych rąk czy nóg. A jednak młoda Walijka wylądowała na stole chirurgicznym. Okazało się, że zaciskający się w chwili zderzenia pas bezpieczeństwa tak silnie naparł na noszony przez dziewczynę na brzuchu kolczyk, że ten przebił żołądek i zatrzymał się w pobliżu kręgosłupa. W oficjalnym raporcie pooperacyjnym lekarz stwierdził, że opatrywane uszkodzenia miały charakter zbliżony do rany postrzałowej.

Na te mniej drastyczne, ale dużo powszechniejsze zagrożenia piercingu zwraca uwagę najnowszy i zarazem największy do tej pory raport, jaki się właśnie ukazał na łamach "British Medical Journal". Naukowcy z brytyjskiej Agencji Ochrony Zdrowia przeprowadzili ankietę wśród blisko 10 tys. osób, które ukończyły 16. rok życia. Okazało się, że już co dziesiąty mieszkaniec Wysp ma kolczyk w innym miejscu ciała niż tradycyjny płatek ucha. Największy odsetek miłośników piercingu jest wśród młodych kobiet i dziewcząt - kolczyk w nietypowych miejscach nosi już prawie połowa Brytyjek pomiędzy 16. a 24. rokiem życia.

W prawie każdym z tych miejsc kolczyki zdecydowanie częściej noszą panie. Męskie kolczyki dominują tylko w sutku i na genitaliach. Szczególnie te ostatnie zdają się pociągać panów - na piercing w genitaliach zdecydowało się aż dwa razy więcej przedstawicieli płci męskiej niż żeńskiej. 80 proc. badanych przekłuwało się i zakładało kolczyki w specjalistycznych gabinetach piercingu. Reszta - i to jest zdaniem autorów najbardziej niepokojący punkt raportu - prosiła o przebicie swojego ciała "pokątnych" fachowców lub kogoś z rodziny lub przyjaciół. Być może z tego powodu stosunkowo często po założeniu kolczyka dochodziło do kłopotów ze zdrowiem.

Aneta Zadroga

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: