Joanna (27 l.) pracuje jako sprzedawczyni w jednym z londyńskich butików. Jest tam jedyną Polką, ale niemal wszyscy pracownicy to imigranci. Dla jej szefa liczą się tylko wyniki. Pod koniec tygodnia organizowane są zebrania, na których pracownicy są rozliczani z tego, ile udało im się sprzedać przez miniony tydzień. Ci, którzy nie wyrabiają normy, lądują na dywaniku. Odbywa się wtedy rozmowa w cztery oczy, w której padają ostrzeżenia typu: „jesteś od teraz na okresie warunkowym! Musisz wyrobić tyle i tyle. Masz na to dwa tygodnie. Jak nie - to do widzenia!”.
Na wylocie
Nie są to czcze pogróżki: niemal w każdym tygodniu ktoś rzeczywiście wylatuje z pracy - rotacja w firmie jest ogromna. Pracownicy muszą nieustannie pokazywać, że się bardzo starają i że boją się szefa. Jeśli ktoś się nie boi, jeśli nie stresuje się słowami przełożonego - to „bardzo źle”: oznacza to bowiem, że taka jednostka „wpływa demoralizująco na grupę”; kogoś takiego najlepiej zawczasu usunąć. Wszyscy pracują po 8 godzin plus wyliczona co do minuty półgodzinna przerwa na lunch.
Jednak, jak opowiada Joasia, wychodzenie z pracy o czasie jest bardzo źle widziane. Szef stoi w drzwiach i pyta wtedy: „Chcesz już iść do domu? A ile dzisiaj zarobiłaś dla firmy?” W tej atmosferze pracownicy boją się nawet wychodzić do toalety. Pracownikom nie wolno za długo rozmawiać ze sobą - jeśli szef widzi, że jakieś osoby wymieniają ze sobą więcej niż kilka zdań, zaraz pyta, o czym rozmawiają i dlaczego nie pracują. Ostatnio wszyscy wezwani zostali na zebranie nadzwyczajne. Dowiedzieli się na nim, że pracują zbyt mało, a ich wyniki nie są dla firmy zadowalające. W tej sytuacji nikomu nie wolno wziąć urlopu. Nawet te urlopy, które były już wydane, zostały teraz cofnięte. - Czy nie jest to zwyczajny mobbing? - pyta rozgoryczona Joanna, która przyznaje, że jest już swoją pracą totalnie sfrustrowana.
Już mobbing czy jeszcze nie?
Dr Witold Matuszyński - prezes łódzkiego oddziału Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego (KSA) - przyznaje, że sytuacja nie jest wcale jednoznaczna. - Nie wiem, czy p. Joanna jest poddawana mobbingowi, zbyt mało mam informacji, ale z pewnością zbyt „miękko” postępuje z pracodawcą - komentuje. - Pracodawca ma prawo doboru pracowników tak, aby realizować zakładane cele; ma prawo dyscyplinować pracowników, rozliczać ich z osiąganych wyników; może również pożegnać się z pracownikiem, który nie spełnia jego oczekiwań. Problem polega na tym, w jakiej formie i jakimi środkami realizuje swoje prawa. Uwagi w rodzaju: „Musisz wyrobić tyle i tyle. Jak nie, to wylatujesz!” - nie są z pewnością na miejscu, ale przez polskie sądy (jak wynika to z praktyki) nie zostałyby uznane za przejawy zachowania mobbingowego. Pracownik, do którego kierowana jest podobna uwaga (i który czuje się nią poniżony), powinien natychmiast zaprotestować i stwierdzić, że nie życzy sobie, aby formułować pod jego adresem tego rodzaju dopowiedzeń.