Brytyjczyk, wicemistrz świata, po prostu wjechał w bolid Raikkonena niszcząc i ferrari rywala, i swojego mclarena. Nie zauważył czerwonego światła? Nie wyhamował? Nie zdążył skręcić i ustawić się obok rywali? - Za późno zobaczyłem czerwone światło i nie zdążyłem się zatrzymać. Przepraszam Kimiego, zepsułem mu wyścig - powiedział potem Hamilton.
A Kubica spokojnie poczekał na zielone światło i pomknął dalej.
Wicemistrz świata jednym manewrem wyeliminował mistrza świata i Polak wydawał się mieć prostą drogę po zwycięstwo - był jedynym kierowcą z czołówki, który miał za sobą tankowanie. Ale nagle wyszło na jaw, że wielu zawodników obrało strategię tylko jednego postoju. Zaczęła się walka z czasem. I z Nickiem Heidfeldem.
Szybko okazało się, że Polak o zwycięstwo będzie walczył właśnie z Niemcem, swoim kolegą z BMW Sauber. Heidfeld zjechał na swój jedyny postój na 28. okrążeniu - zmienił opony, tankował długo, ale wrócił na tor minimalnie przed Kubicą. Bolid Niemca był jednak tak ciężki, że Polak wyprzedził go dość łatwo.
Ale to wciąż Heidfeld miał w ręku wszystkie atuty. Przed Kubicą było aż ośmiu kierowców - maruderów w wolniejszych samochodach, którzy też jechali na jedno tankowanie. Oni nie pozwalali Polakowi na szybką jazdę, na zwiększanie przewagi nad Heidfeldem. Ale kiedy na 41. okrążeniu przed Kubicą zrobiło się pusto, Polak przyspieszył.
I to jak! Przewaga nad Heidfeldem rosła w mgnieniu oka. 12, 15, 20 sekund. 23 sekundy. Wystarczy czy nie wystarczy? Kubica musiał mieć zapas wystarczający na zjechanie na postój - rutynową zmianę opon i krótkie tankowanie. I ono rzeczywiście było krótkie! Postój trwał zaledwie 7,5 sekundy, Kubica ruszył sprawnie... Zdąży wyjechać przed Heidfeldem czy nie? Niemiec grzał po prostej start-meta, ale nie dał rady. Kubica wrócił na pierwszej pozycji!