Sam nawet nie pamięta momentu, kiedy przestali być razem. Dla Leszka pobyt w Irlandii miał być tylko krótką przygodą. Planował pozostać tutaj maksymalnie 6 miesięcy. Chciał poznać kraj, Irlandczyków, zarobić trochę pieniędzy na kolejne podróże. Zakochał się jednak. „Beatę spotkałem w małej, przytulnej kawiarence. Szukałem dodatkowego zajęcia. Właścicielka powiedziała mi jednak, że ma już pracownicę z Polski i chętnie mi ją przedstawi”. Leszek szybko zaprzyjaźnił się z ciemnowłosą Polką. „Emigracja chyba wzbudziła we mnie potrzebę bliskości”. Szybko zamieszkali razem i wspólnie spędzili półtora roku. Problem zaczął się, gdy Beatę ogarnęła wielka tęsknota za domem. Zapragnęła wrócić do Polski. „Ja nie myślałem o powrocie” – mówi Leszek – „pomału zaczęło mi się układać w życiu zawodowym. Widziałem w Irlandii szansę dla siebie”. Przeprowadzili wiele burzliwych rozmów na temat wspólnej przyszłości, ale ich wizje różniły się znacznie. Nie potrafili odnaleźć kompromisu i ostatecznie podjęli wspólną próbę wyjazdu do Polski. Leszek wrócił do Irlandii po dwóch miesiącach. „Po tym doświadczeniu świadomie zdecydowałem się na życie singla” – dodaje.
Piątkowy wieczór i sobotnia kawa
Sobota, wczesne popołudnie. Z Agnieszką umawiam się w jednej z gwarnych, wiecznie przepełnionych Nimi kawiarenek przy Botanic Avenue. Między poniedziałkiem a piątkiem znalezienie wolnego stolika graniczy tu z cudem. Jednak w sobotni poranek, kiedy Oni swoją pierwszą kawę odkładają na nieco później, by móc przedłużyć późno rozpoczęty sen, wolny stolik odnajduję bez problemu. Dla Nich piątkowe wieczory są długie, bo to część wizerunku.
Piątkowych wieczorów nie zaniedbują, tak jak to robią, na przykład, w poniedziałki. Piątki celebrują koncentrując na nich swą uwagę już nawet we wtorki, kiedy to trzeba ustalić plan działania, gdzie się w piątek spotkają, z kim i o której godzinie. Kafejkę przeszywa leniwa atmosfera niepozostawiająca złudzenia, że ci wszyscy Oni, zawieszeni na łokciach, naprawdę potrzebują kawy.
Agnieszka wpada przez drzwi jak torpeda, nerwowo przeczesując salę w poszukiwaniu mojej osoby. Kiedy pada na krzesło na wprost szybko dostrzegam, że dziewczyna całą swą energię zużyła na to dobre wejście. Zasoby się wyczerpały nie pozostawiając złudzenia, że Agnieszka piątek też wykorzystała jak należy. Ma 27 lat, długie blond włosy, szeroki uśmiech oraz dyplom studiów wyższych w zakresie administracji. W Belfaście pracuje w swoim zawodzie dla jednaj z dużych firm. Ma własny samochód i M1 w Lublinie. Podobną charakterystykę uroczej Polki można by przytaczać w rubryce matrymonialnej. Agnieszka jest jednak daleka od takiego pomysłu. Bycie w stałym związku nie byłoby jej teraz na rękę. „Mocno by mnie to ograniczało” – mówi rozkoszując się zapachem białej kawy pochodzenia fair trade – „ja nawet nie wiem, gdzie chciałabym spędzić najbliższe wakacje, a co dopiero planować przyszłość z drugą osobą”. Moja towarzyszka nie chce zostawać w Belfaście na dłużej niż to będzie konieczne. Na moje pytanie, kiedy to nastąpi, odpowiada, że zostanie do czasu, kiedy skończą się możliwości rozwoju lub kiedy sama w sobie poczuje, że wystarczy. „Gdzie w takim niepewnym planie na przyszłość miejsce na stałego partnera?” – pyta.