To wszystko kształtuje mentalność społeczeństwa pod ciągłym nadzorem. Powstają takie kurioza, jak sprawa Davida Orcharda, który dostał zakaz dzwonienia na policję. Człowiek ten wydał 25 tysięcy funtów na własny sprzęt CCTV, by pomóc policji łapać przestępców. Przez lata ścigał wandali, złodziei samochodów i ludzi przechodzących przez tory kolejowe. Miał na koncie 23 wyłowione przypadki. Jednak miarka się przebrała, kiedy zadzwonił 50 razy w ciągu trzech miesięcy. Oficerowie stwierdzili wreszcie, że jego sygnały nie są związane z przestępczością i wydali mu zakaz telefonowania.
Syndrom obserwatora udziela się już masom. Życzliwych sąsiadów jest w Wielkiej Brytanii znacznie więcej. Szacuje się, że ludzi związanych ze Strażą Sąsiedzką jest aż 6 milionów, z czego minimalnie 600 tysięcy działa bardzo aktywnie. Choć nie mają prawa podejmować akcji wobec przestępców, mogą przekazywać informacje policji. Doprowadzają do tak spektakularnych zatrzymań jak to na południu Anglii. Kiedy spadł pierwszy śnieg, utrzymywał się on na wszystkich dachach w okolicy. Stopniał tylko na jednym. Czujni sąsiedzi zadzwonili na policję. Okazało się, że w budynku jest nielegalna plantacja marihuany, której klimat do wzrostu zapewniały podgrzewające lampy.
Paris Hilton czy Hilton w Paryżu
Macki sięgają coraz dalej. Powoli przywykamy do tego, że jesteśmy podglądani i kontrolowani w miejscu zatrudnienia. Pracodawca może nagrywać wszystkie nasze rozmowy telefoniczne, sprawdzać, co robimy na komputerze i czytać maile. Możemy się także spodziewać, że do naszych współpracowników zadzwoni headhunter, który zacznie dyskretnie wypytywać o nasze postępy, zanim jeszcze odezwie się do nas, z jakąś propozycją pracy.
Nie do końca uświadamiamy sobie jednak, jak jesteśmy inwigilowani w internecie. Często sami wprowadzamy dane o sobie w serwisach, takich jak nasza-klasa.pl czy facebook.com, nie wiedząc, że mogą bardzo łatwo trafić w niepowołane ręce. Kilka tygodni temu prasę obiegły zdjęcia z Facebooka, na którym pokazywały się pijane dziewczyny w nieprzyzwoitych pozycjach. Myślały, że zobaczą je tylko znajomi. – Skąd miałam wiedzieć, że to trafi do prasy? – tłumaczyła się dziewczyna, która została przyłapana w toalecie, w pozycji wskazującej na mocne spożycie.
Nawet niewinna wyszukiwarka może stać się narzędziem inwigilacji. Firma Google pracuje nad systemem, który będzie weryfikował, które strony są ciekawe dla danego odbiorcy, śledząc historię jego surfowania. Google chce indywidualizować wyniki wyszukiwania, tak by po wpisaniu takiego samego hasła, np. „Paris Hilton”, czternastolatka otrzymała stronę o swojej idolce, a starsza pani informacje o hotelu Hilton w Paryżu.