Lekarz i tłumacz gratis
Większość naszych rodaków, którzy w ostatnich latach masowo osiedlili się w Wielkiej Brytanii, musi prędzej czy później zetknąć się z tutejszą państwową służba zdrowia (National Health Service). Nie stać nas bowiem na korzystanie z prywatnych szpitali i klinik, podczas gdy NHS oferuje prawie takie same usługi bezpłatnie.
Niestety, kontakty z NHS bywają często kłopotliwe, a nawet krępujące. Po pierwsze, tutejszy system opieki zdrowotnej – i to bez względu na jego wady i zalety – jest po prostu inny od tego, jaki jest w Polsce. Po drugie, nadal nie wszyscy znamy język angielski na tyle dobrze, by swobodnie porozumieć się z lekarzem, położną, fizjoterapeutą, czy laborantką. W takich trudnych sytuacjach wkracza na scenę tłumacz, ewentualnie znajomy lub ktoś z rodziny, dobrze mówiący po angielsku. Usługi oficjalnego tłumacza są dla pacjentów bezpłatne, a koszty ponosi szpital, zlecając je niezależnym agencjom.
Choć w wielu przypadkach bariera językowa pogłębia tylko stres w kontakcie z personelem medycznym, spory procent Polaków chce się jednak leczyć tutaj, a nie w rodzinnym kraju. Bo na Wyspach – jak sądzą – wszystko jest za darmo. Rzecz jednak w tym, że wiele osób nie ma pojęcia – a może udaje, że nie wie – iż przywilej korzystania z bezpłatnej opieki medycznej w Wielkiej Brytanii obwarowany jest pewnymi warunkami.
W pierwszym rzędzie, mając już w tym kraju stały adres zamieszkania, należy zarejestrować się u lekarza pierwszego kontaktu, czyli GP (General Practitioner). Formularz rejestracyjny można otrzymać w recepcji w miejscowej przychodni. Wykazy takich placówek są dostępne w internecie i w lokalnych bibliotekach publicznych. To właśnie GP kieruje pacjenta do szpitala lub specjalisty, jeśli wymaga on dalszego leczenia. Zdarza się również tak, że zanim szpital wyrazi zgodę na leczenie pacjenta z innego kraju UE, będzie wymagał dokumentu o rejestracji pracy w Wielkiej Brytanii m.in. zaświadczenia o zarobkach i odprowadzaniu podatku od dochodów. Bywa tak m.in. w przypadku konieczności zastosowania kosztownych leków, które obywatelom brytyjskim przysługują bezpłatnie.
Czasem wystarcza wydana w Polsce tzw. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, EHIC (European Health Insurance Card). Jest ona potwierdzeniem, ze dana osoba ma uprawnienia do korzystania z publicznej służby zdrowia w innym kraju Unii Europejskiej, np. w Wielkiej Brytanii.
Trzeba jednak pamiętać, ze EHIC nie zawsze w pełni pokrywa koszty leczenia w innym kraju, w tym wypadku w Wielkiej Brytanii. Karta ta jest przeznaczona przede wszystkich dla turystów, a nie dla osób, które emigrują gdzieś na stałe.
„Angielski mi jakoś nie wchodzi”
Niecały rok temu, w lipcu 2007 r., na łamach Cooltury zastanawiano się, czy tłumaczenia rozleniwiają imigrantów. Artykuł „sprowokowała” wypowiedź ówczesnej sekretarz Komisji Integracji i Spójności – Ruth Kelly. Stwierdziła ona m.in., że tłumaczenia stosuje się zbyt często, że demotywują one nowych przybyszów do nauki angielskiego i powinno się je ograniczyć. Być może. Ale tylko w niektórych przypadkach np. osób, które przyjechały do Wielkiej Brytanii co najmniej 5 lat temu i nadal nie nauczyły się języka.