- To przecież wujek - Zofia Staszkiewicz aż podskoczyła na fotelu, gdy
w telewizji zobaczyła brodatą twarz najsłynniejszego polskiego
kloszarda z Wolverhampton i usłyszała nazwisko: Stawinoga
Listy z Wolverhampton
Obaj bracia po wojnie znaleźli się w Anglii. Rudolf szybko jednak wrócił na kontynent. Osiedlił się we Francji. Tam był znanym działaczem kombatanckim i polonijnym. Z bratem zerwał wszelkie kontakty. Co ich poróżniło? To kolejna nierozwikłana tajemnica rodzinna.
Według "Birmingham Post" Stawinoga po wojnie został zdemobilizowany i wstąpił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia zajmującego się przygotowaniem byłych wojskowych do życia cywilnego. W 1950 r. przyjechał do Wolverhampton, gdzie pracował w hucie. Po rozpadzie małżeństwa z Austriaczką w latach 60. zamknął się w sobie, wyobcował i zdziwaczał.
- To by się częściowo zgadzało, prócz tego szybkiego rozpadu małżeństwa - mówi siostrzenica Bronisława Stawinogi. - Niedawno odnaleźliśmy listy pisane do jego siostry, zmarłej przed kilkoma laty Joanny Bąk. Nie mamy pewności, czy listy pisała Mary, czy też on sam. W rodzinnych archiwach znalazło się zdjęcie Stawinogi z kobietą. Na odwrocie jest dedykacja po angielsku "kochanej Mary".
Pani Zofia pokazuje list do swej ciotki datowany na 30 grudnia 1981 r. "Twój brat jest bardzo chory, musiał iść do szpitala z powodu bólu w klatce piersiowej, ma też chorobę Parkinsona. On nie pracuje od 6 miesięcy, lekarz nie pozwala mu jeszcze wrócić. Ja mam reumatyzm i nie mogę dobrze chodzić". Podpis: "Mrs Mary Stawinoga".
- Być może choroba Parkinsona sprawiła, że otoczenie widziało go jak wyobcowanego dziwaka? - zastanawia się pani Małgorzata. - A może ukrywał przed swą siostrą prawdę i ktoś inny pod jego dyktando pisał te listy jako jego żona?
A może Chorwacja?
Czy Zofia Staszkiewicz z Częstochowy to naprawdę siostrzenica tajemniczego kloszarda, skoro - jak opisały brytyjskie media - grupa Celtic Research, zajmująca się poszukiwaniami zaginionych krewnych, ustaliła, iż Stawinoga ma bratanków i siostrzenice w Chorwacji, zaś jego najbliższa rodzina w Polsce - ojciec, matka i przyrodni bracia dawno zmarli?
- Niczego nie możemy wykluczać, nie znamy nikogo z linii jego austriackiej żony. Nie mamy też stuprocentowej pewności, że Józef Stawinoga to nasz Bronisław Stawinoga. Może to dwóch różnych ludzi. Ale z drugiej strony, skąd by było tyle zbieżności w życiorysach? Ale gdy okaże się, że ten pustelnik nie jest naszym krewnym, to nie kto inny, jak on, nie sprawił, że tak dogłębnie wniknęliśmy w nasze korzenie. A historia rodziny okazuje się na tyle fascynująca, że na pewno nie spoczniemy w rozwiązywaniu wszystkich jej tajemnic - mówią częstochowianki, które poczuły więzy krwi z pustelnikiem z Wolverhampton.
Fred the Tramp
Tak nazywali Stawinogę Brytyjczycy. Był jednym z najsłynniejszych bezdomnych na Wyspach. Zmarł jesienią. Przed ponad 30 lat mieszkał w namiocie na wysepce otoczonej ze wszystkich stron przez obwodnicę miasta Wolverhampton. Miejscowi Hindusi uważali go za świętego, który zrezygnował ze świata. Bezdomny nie korzystał w tym czasie ani z wypłacanej mu emerytury, ani świadczeń socjalnych. Przez lata nagromadziło się z tego 90 tys. funtów. Władze brytyjskie szukają teraz spadkobierców.
To jakiś absurd!Dlaczego jak żył nikt sie nim nie interesował,nikt Go nie szukał,tylko nagle jak okazało sie,że pozostawił po sobie duży spadek to nagle wszędzie sie Jego rodzina odnajduje...żądza pieniądza?!