Częstochowscy krewni brytyjskiego kloszarda

Według jednych źródeł Stawinoga - brytyjski kloszard, który pozostawił spory majątek - nie ma już żadnych krewnych w Polsce. Jednak inne znajdują ich w Wielkopolsce lub na Pomorzu. W jednym z programów TVN "Uwaga" pokazano np. księgi parafialne z Kórnika po Poznaniem, gdzie miał się urodzić.

- Matka opowiadała, że w 1939 r. Józef Stawinoga pożegnał się z nami i poszedł do wojska - opowiadała Barbara Janik, prezentująca się jako przyrodnia siostra. - Przysyłał paczki z Egiptu, Palestyny. Mam jego zdjęcie z 1960 r. z dedykacją dla mnie - mówiła do kamer.

Z kolei Zofia Mural z Bielkowa na Pomorzu znalazła podobieństwo do Józefa Stawinogi w portrecie swojego wujka. - Ci, co go tu 40 lat temu widzieli na własne oczy, jak z Anglii przyjechał do mojej mamy, to głowę dają, że to ten sam Józek - zapewniała w kwietniu "Głos Koszaliński". - Zresztą to się samo okaże, jak nam ten spadek przyślą...

A wynosi on 60 tys. funtów. To głównie nieodbierane przez kloszarda renty.

"No, jest tylko jedna różnica. Nasz Józek nazywał się Moczygęba..." - cytował dalej "Głos Koszaliński".

To nasz Stawinoga

Teraz dziennikarze "Gazety" i TVN24 jako pierwsi dotarli do wywodzącej się z rodu Stawinogów mieszkanki Częstochowy. Zofia Staszkiewicz pochodzi z Ujsoł koło Żywca. Po wojnie pracowała jako pielęgniarka w Krakowie. Tam poznała swego przyszłego męża, studenta górnictwa na AGH. - W 1955 r. dostałem nakaz pracy do Częstochowy do kopalnictwa rud - wyjaśnia mąż pani Zofii, Zdzisław Staszkiewicz.

wyślij znajomemu

Dodaj artykuł do: