Pamiętacie jeszcze te głosy, że Unia Europejska jest zagrożeniem dla naszej narodowej suwerenności i niepodległości? Tak jeszcze 4 lata temu mówili przedstawiciele skrajnej prawicy. Katechetka na lekcji religii straszyła dzieci, że teraz przyjdą Niemcy i wykupią nasz kraj, zaś ojciec-dyrektor krzycząc na falach eteru, że Unia to zgnilizna moralna i nierządnica, a potem - gdy przyszło co do czego - starał się wydębić dla siebie miliony z unijnych funduszy. Jednak diabeł okazał się nie tak straszny, jakim go malowano.
Na biało i na czarno
- To dzięki Unii jesteśmy tutaj - mówi Marek (27), który przyjechał do Londynu dokładnie przed czterema laty. - Gdyby nie to, siedziałbym teraz w swoim miasteczku z perspektywą tysiąca złotych pensji. Mój syn urodził się już w Anglii. Z pewnością czeka na niego znacznie lepsze życie. - Niedawno w naszej pracy była kontrola - opowiada Dorota (31). - Policja sprawdzała, czy wszyscy są legalnie zatrudnieni. Sprawdzali wszystkim dokumenty. Jeden kolega, kelner, bardzo miły chłopak z Afryki, nie miał pozwolenia na pracę. Natychmiast go wyprowadzili. Bardzo mi go było szkoda. I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu prawie wszyscy Polacy tutaj pracowali na czarno… - zawiesza głos.Roman (43) przyjeżdża do Anglii od 12 lat.- Dwa razy mnie złapali i kazali mi wyjechać - opowiada. Celnik spojrzał na mnie podejrzliwie i powiedział: „Panu dziękujemy”. Nie było dyskusji. Pamiętam, jaki byłem wkurzony – wspomina. Wstawiali mu stempel do paszportu, więc żeby wrócić musiał go wymieniać, a i tak zawsze na granicy miał serce na ramieniu.- Dopiero cztery lata temu wjeżdżałem tu z uśmiechem – wyznaje.
Życie w Madrycie
- Kiedyś, jak ktoś tu pracował, to był naprawdę gościem - wspomina Paweł (32). - Funt stał wysoko. Dzisiaj praca tu już się tak nie opłaca. Pamiętam czasy, kiedy szkoda było mi pójść na piwo. Jak ktoś przeliczał na złotówki, to był porażający wydatek. Teraz funt jest słaby i jak ktoś wysyła pieniądze do Polski, to się mu to coraz mniej opłaca. Ale z drugiej strony na piwo chodzę, kiedy chcę i cieszę się, że mnie stać.- Cieszę się, że teraz mogę mieszkać gdzie chcę - mówi Robert (35). - Myślę sobie, żeby przeprowadzić się za jakiś czas do Hiszpanii, bo tutejszy klimat mnie męczy. To chyba najfajniejsze miejsce do mieszkania w Europie. Mam kumpla, który od 2 lat siedzi w Barcelonie. On mówi, że hiszpański jest łatwy i można się go w dwa lata nauczyć – przekonuje.- Czuję się Europejczykiem - twierdzi Krzysiek (26). - Jeszcze niedawno Polacy mieli w Europie opinię złodziei i brudasów. Kiedyś wstydziłem się przyznać, że jestem Polakiem. Teraz to się zmieniło. Oczywiście są tacy, co narzekają, że im zabieramy robotę, ale oni się tak naprawdę nie liczą. Większość ludzi na to, że jestem Polakiem reaguje bardzo pozytywnie - szacuje.- To my kiedyś nie byliśmy w Unii? - żartuje Marzena (24). - Dla naszych dzieci to będzie już oczywiste, że świat jest otwarty, że mogą sobie wybrać miejsce, gdzie chcą studiować, gdzie chcą żyć. Zazdroszczę im, bo ja ciągle czuję się zaściankowo. Czuję się tu obywatelem drugiej kategorii, kimś gorszym. Pewnie mam w sobie jeszcze kompleks tego smutnego kraju, z którego pochodzę – podejrzewa.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.